6

1.7K 124 41
                                    

Tony doskonale wiedział, że Peter nie zaufa mu od razu. Nie oczekiwał też, że zacznie mówić do niego „tato", ale tym bardziej wiedział, że to wszystko było tylko kwestią czasu. Peter miewał swoje załamania przy których płakał Tony'emu w ramię, a on pocierał jego plecy i uspokajał go. Chłopiec zaklimatyzował się, i zaczął się czuć pewniej w wieży. Otworzył się trochę dla mężczyzny i spędzał z nim czas kiedy tylko mógł. Stark jednak zdecydowanie wolał momenty w których mógł śmiać się z chłopcem, ale przy każdym załamaniu był tam dla dziecka.

Było to później w nocy, kiedy dzieciak miał koszmar. Tony spał, a Peter w pokoju na przeciwko niego. Był to pierwszy raz, kiedy usłyszał o nocnych koszmarach chłopca. FRIDAY powiadomiła go o przyspieszonym rytmie bicia serca, i nie regularnym oddechu. Tony wstał szybko z łóżka i praktycznie przebiegł do pokoju chłopca. Dzieciak miotał i przywracał się we śnie. Pod nosem mruczał coś o swojej mamie, a kiedy Tony zapalił lampkę nocną zobaczył na twarzy chłopca łzy. Mężczyzna znał to dobrze, zbyt dobrze. Usiadł na brzegu łóżka i zaczął lekko trząść jego ramieniem.

-Dzieciaku pobudka, to tylko sen.- Nagle dzieciak wystrzelił w górę. Jego dzikie spojrzenie wędrowało po całym pokoju, a po jego policzkach leciały łzy. Rozglądał się dalej po pokoju, nadal w jakimś stopniu będąc zaślepiony terrorem który nawiedził jego głowę we śnie. -Pete, popatrz na mnie. Jesteś okej, to był tylko sen.- Peter wyglądał już na trochę bardziej skupionego, patrząc na dorosłego mężczyznę który patrzył na niego delikatnym spojrzeniem

-Przepraszam.- Dzieciak zaczął przy okazji starając się uspokoić swój oddech. -Nie chciałem, pana obudzić.- Dodał wycierając łzy z policzków, ale nie pomogło to bo z jego oczu dalej wylewały się fale łez.

-Nie przepraszaj Pete.- Stark starał się uspokoić dziecko, które jak na upartego obwiniało się za wszystko co się działo. -To nie twoja wina.- Chłopiec dalej nic nie odpowiedział tylko patrzył się tępo na swoje kolana. -Wiesz, ja też je mam.- Tym razem chłopiec podniósł wzrok na starszego i popatrzył niezrozumiałym spojrzeniem co mężczyzna na szczęście zauważył i dla zrozumienia dopowiedział. -Koszmary.-

-Serio?- Na twarzy chłopca wymalowała się lekka niepewność dotycząca wcześniejszych słów mężczyzny

-Tak, cały czas.- Przerwał na chwile, kiedy udało mu się złapać kontakt wzrokowy z chłopcem. -Wiesz Pete, to okej, nie być okej. Straciłeś mamę. Tą która cie wychowała i kochała ponad życie.- Przyłożył rękę do policzka chłopca i zaczął ścierać kciukiem jego łzy. -Możesz się smucić. Nie znaczy to, że jesteś słaby, w żadnym wypadku nie racz mi się nawet tak myśleć. Nie jesteś słaby jesteś silny i dasz radę. Razem damy radę.- Tony dodał. Peter nie odpowiedział tylko przyciągnął kolana do swojej piersi i schował głowę. Wystarczyło tylko kilka sekund, zanim mężczyzna usłyszał tym razem głośny płacz chłopca, a jego ramiona się trzęsły.

-To boli.- Powiedział między płaczem. -To tak strasznie boli.- Tony nie wiedział, co nim kierowała, ale zanim się obejrzał trzymał swoje dziecko blisko siebie. Nie myślał. Nazwijcie to instynktem rodzicielskim lub czymkolwiek chcecie. Ostatnio często tracił głowę do tego chłopca. Wszystko co wiedział to, to, że chciał zabrać cały ból od tego chłopca.

-Wiem, że to boli. Ale będę tutaj. Zawsze będę.- Mężczyzna objął go mocniej. Przeczesywał dłonią miękkie loki chłopca. -Mogę ci tylko obiecać, że z czasem będzie lepiej.- Dodał po czasie czując jak chłopiec zaczął się uspokajać. -A ja będę tu, aby pomóc ci przejść przez to.-

-Ja po prostu nie rozumiem.- Nastolatek po upływie czasu wymamrotał w jego pierś -Co zrobiłem źle?- To pytanie bolało, bo nawet w najmniejszym stopniu Peter nie był niczemu winny.

I'm Fine Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz