13

1.1K 96 15
                                    

Klasa wysiadła z autokaru a ich oczom ukazał się wysoki budynek. Światło odbijające się od okien oślepiało delikatnie uczniów ale nie przeszkodziło im to w przyglądaniu się z wielkim zachwytem budynkowi. Peter wydawał się jedynym który nie był zachwycony tym budynkiem ani perspektywą opuszczenia lekcji i wcześniejszym powrocie do domu. Ale jak to mówią, pozory mylą. W uszach dalej dzwoniły mu niektóre obelgi które rzucił jego ojciec. Cała klasa zwarcie weszła do budynku gdzie spotkali się z przewodnikiem. Ned z którym zaczął prowadzić krótkie rozmowy kilka dni temu oczywiście musiał się odezwać i tym samym zepsuć mu jego ulubiony fragment piosenki. Takie zachowania powinny być brane jako grzech nie wybaczalny.

-I co myślisz Peter?- zapytał a szatyn jeszcze raz obrzucił budynek wzrokiem.

-Dupy nie urywa.- odpowiedział i spotkał się z kompletnie zdezorientowanym spojrzeniem kolegi.

-Parker pesymista.- dwójka chłopców podskoczyła na głos dziewczyny która z nikąd pojawiła się przy nich. Według Petera, MJ i Natasha powinno się zaprzyjaźnić, na sto procent dogadałyby się. -Co ci odwala ostatnimi czasy? Ktoś Cie mocno walnął w głowę, że z optymisty zostałeś pesymistą? Wiesz co pójdźmy w teorie Neda, Petera porwali kosmici a ty jesteś zastępcą, który ma grać, żeby nikt nie zorientował się, że Petera Parkera z nami nie ma. No co powiesz? Jesteś kosmitą czy ktoś mocno pieprznął cie w głowę?- Peter otworzył szerzej usta, popatrzył się raz na MJ raz na Neda. Już chciał odpowiedzieć, ale niestety nie było mu to dane.

-Cisza dzieciaki!- Ich nauczyciel podniósł głos na co wszystkie rozmowy wśród uczniów umilkły. Zignorował MJ i Neda którzy szli za nim i po prostu poszedł za resztą. Peter dalej w jednym uchu trzymał słuchawkę i słuchał muzyki kiedy reszta zachwycała się sufitami, podłogami i na ogół wszystkim co znajdowało się w budynku. Peter jednak widział różnice miedzy Stark Tower a Oscorp. Od czasu przybycia do wieży zdarzył przywyknąć do takich widoków, była to już norma. Peter podniósł wzrok i spojrzał na ich przewodniczkę. Była to czarna kobieta średniego wzrostu, jej włosy były spięte w wysokiego koka. Na nosie miała okulary, miała duże okrągłe kolczyki, a jej postawa była nieco zgarbiona. Na sobie miała charakterystyczny dla naukowców biały kitel.

-Witam was wszystkich bardzo serdecznie w naszych laboratoriach. Jestem doktor Amelia Sanches i będę dzisiaj waszą przewodniczką po instytucie...- na tym momencie Peter się wyłączył i jedyne na czym się skupił to tekst piosenki Imagine Dragons. Peter był prawie pewien, że na sto procent nikt jej nie słuchał, a jedyni którzy to robili to kujoni lub zdesperowani uczniowie którzy wiedzieli, że nauczyciel zrobi test sprawdzający z tego co kobieta powiedziała. Dla Petera nie było to nic trudnego, Doktor Banner mówił o tym przez cały czas, czasami nawet nie świadomie o tym mamrotał pod nosem a Peter mu się przysłuchiwał. Tak samo Tony, potrafił gadać i gadać o jakiś rzeczach bez przerwy a jak już on i Bruce zaczęli nawijać, to nie było zmiłuj, potrafili gadać godzinami. Zwiedzili kilka sal aż weszli do jednego z warsztatów który w jakimś stopniu zainteresował Petera. -Znajdujemy się teraz w pracowni pana Turnera. Jack, opowiesz im trochę o swojej pracy.- mężczyzna nie chętnie odłożył swój śrubokręt i spojrzał na nich znudzonym spojrzeniem. Szybko przywitał się z nimi i nie czekając na odpowiedź zaczął opowiadać o swojej pracy.

Jego spojrzenie wędrowało po pokoju. Spojrzał na każdy komputer, przyjrzał się każdemu wykresowi, każdej tabelce i nie przyznałby się na głos, że znalazł trochę błędów. Nie chciał nic mowić, bo nie chciał się wychylać. Po pewnym czasie mężczyzna zaczął im pokazywać przeróżnej maści urządzenia które sam zbudował.

-Jakieś pytania?- zapytał a z tyłu głowy mężczyzna miał nadzieje, że uczniowie sobie pójdą a on będzie mógł wrócić do pracy. Zgodnie z oczekiwaniami mężczyzny nikt nic nie powiedział, więc grupa poszła dalej za przewodnikiem. Następnym pomieszczeniem do którego weszli okazało się większe laboratorium, przy każdym stoliku siedział jakiś naukowiec i coś robił, a po środku znajdował się stolik z porozrzucanymi kartkami, wynikami jakiś testów, notatkami i kilkoma ołówkami i długopisami, na skraju stało też kilka kubków po kawie. Kobieta zaczęła omawiać czym zajmują się tutejsi naukowcy, na słowa genetyka krzyżowa po uczniach rozniósł się lekki szum który natychmiast został powstrzymamy przez nauczyciela. W pewnym momencie przez pomieszczenie jak burza przeszedł jakiś poirytowany mężczyzna, który praktycznie rzucił się na czytnik lini papilarnych i wszedł do jakiegoś pomieszczenia. W tamtym momencie Peter kompletnie przestał interesować się wycieczka i zaczął się zastanawiać co znajduje się za drzwiami i co takiego musiało się stać, że mężczyzna praktycznie tam wbiegł. Jako iż stał najbliżej drzwi udało mu się usłyszeć kawałek rozmowy.

I'm Fine Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz