3

1.8K 120 6
                                    

Peter siedział pod drzwiami łazienki cicho płacząc. Minęło dziesięć dni od śmierci jego mamy a od tygodnia mieszkał w domu dziecka czekając na decyzje swojego ojca. Nie byłoby to w jego stylu gdyby na wstępie nie stwierdził, że jego ojciec od razu zrezygnuje z opieki. No bo kto by chciał przejmować opiekę nad dzieckiem którego kompletnie nie zna. Nic o nim nie wie i na dodatek jest konsekwencją jednej nocki, najprawdopodobniej dobrej zabawy.

Jego myśli powędrowały w stronę jego rodzinnego domu, jedynego domu jaki znał od małego. Gdyby wszystko potoczyło się inaczej a jego mama by żyła to teraz odrabiałby zadanie domowe przy stole w kuchni, lub dokańczał swój wakacyjny projekt, a jego mama gotowałaby obiad pod nosem nucąc jakąś piosenkę. Później zjadłby z nią obiad rozmawiając o swoim dniu w szkole a na sam koniec obejrzał by z nią jakiś film i zasnął z głową na jej ramieniu. Ale to gdzie znajdował się dzisiaj nawet w najmniejszym stopniu nie przypominało jego starego życia. Gdyby tylko mu pozwolono to spędziłby na cmentarzu cały dzień płacząc przed jej nagrobkiem.

Z jego myśli wyrwało go pukanie do drzwi i znudzony głos recepcjonistki. Zastanawiał się skąd wiedziała gdzie jest. Ale znając życie jego współlokator wszystko wyśpiewał. Czasami zastanawiał się czy jakby dać tak Dylan'owi cukierka to czy przeprowadzi się do innego pokoju, żeby on mógł się zapłakać na śmierć bez obecności nikogo. A tak to musiał okupywać jedną z wielu łazienek.

-Peter pani Williams prosi cie do swojego gabinetu.- Meghan, przynajmniej tak myślał, że miała na imię dobijała się do drzwi do czasu dopóki nie wstał, i nie otworzył drzwi patrząc dziewczynie prosto w jej niebieskie oczy. -Już idź, wiesz, że ona nie lubi jak każe jej się czekać.- Peter kiwnął głową a dziewczyna odwróciła się na pięcie i odeszła bez słowa. On z kolei poszedł jeszcze do swojego pokoju, gdzie zdjął koszulkę i zastąpił ją bluzą z długim rękawem po czym wyszedł i skierował się w stronę biura kobiety. Nie wiedział czemu ale tą kobietę strasznie drażnił widok odkrytych ramion. Tą kobietę drażniło jak ktoś przy niej oddychał, a co dopiero jak ktoś wszedł jej w zdanie, wtedy to tylko Kyrie Eleison, uciekaj albo szybko załatw sobie trumnę, bo nie pożyjesz ani chwili dłużej. W tym momencie zastanawiał się jak ktoś taki został dopuszczony do pracy z dziećmi. Zapukał delikatnie w drzwi i kiedy usłyszał pozwolenie na wejście delikatnie je otworzył i wszedł do środka, żeby od razu pożałować swojej decyzji. Popatrzył się na kobietę i już czuł, że stracił rachubę.

-Prosiła pani, żebym przyszedł, więc jak mogę pomóc?- Cała jego uwaga skupiła się na kobiecie przez co nie zauważył mężczyzny siedzącego na kanapie kilka metrów od niego. Przysięgał na wszystko, że ta kobieta bez większego wysiłku samego diabła przyprawiła by o dreszcze, a następnie bez zbędnych ceregieli zamordowałaby go z zimną krwią.

-Tak Peter, pamiętasz naszą rozmowę sprzed tygodnia?- Zapytała się chłopca z tym jej uśmieszkiem który po prostu raził po oczach. Nie przypominał sobie tej rozmowy bo kompletnie ją zlał, i przez cała ich rozmowę po prostu kiwał głową kiedy o coś go zapytała. Autentycznie przestał jej słuchać kiedy powiedziała, że to poważna sprawa. Po prostu kiwnął jej głowa z nadzieja na oświecenie z jej strony. -Świetnie, bo tak się składa, że jest tu ktoś kto chce cie poznać.- Zatrzymała się na chwile, podeszła i położyła rękę na ramieniu chłopca który natychmiastowo chciał ją strzepnąć ale nie zrobił tego. -Peter przywitaj się z panem Starkiem.- Odwróciła go w stronę mężczyzny na co czarnowłosy się uśmiechnął ale chłopiec tylko kiwnął mu głową na dzień dobry, nic nie mówiąc. -Jeśli, żadne z was niema nic przeciwko zostawię was samych.- Nie czekając na odpowiedź wyszła. Peter miał coś do powiedzenia. Oczywiście, że był przeciwko, może on nie chciał z nim rozmawiać, nikt nie zapytał się o jego opinie na ten temat. Może on chciał się zaszyć w pokoju i płakać. Może jego nie obchodziło spotkanie z mężczyzną. Westchnął cicho, teraz to już będą za niego decydować z kim będzie rozmawiać, z kim mieszkać, z kim może wyjść, a z kim nie. Nie no dzięki, po prostu dzięki.

-Więc Peter, tak?- Chłopiec podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się lekko kiwając głową. -Miło mi cie poznać.- Mężczyzna wyciągnął w jego stronę dłoń którą dzieciak uścisnął przy okazji dokładnie przyglądając się starszemu. Nie, że mu ufał, praktycznie go nie znał. Peter dokładnie zlustrował mężczyznę, przyglądnął się wszystkiemu od ubrań do koloru oczu i włosów.

-Tak, pana też miło poznać panie Stark.- Peter popatrzył się prosto w jego oczy w których widział tylko spokój wymieszany ze współczuciem. Jak on nienawidził kiedy ludzie mu współczuli, jak traktowali go jak zbitego szczeniaka. Peter nie chciał patrzeć na te wszystkie współczujące mu spojrzenia które dostawał od wszystkich. Wszyscy nauczyciele przekazali mu kondolencje a na dodatek zaczęli go traktować jakby był zrobiony ze szkła. Z osobami z jego klasy było tak samo, dostawał słowa współczucia od osób które normalnie nie zwracały na niego uwagi i był pewien, że nie wiedzieli nawet jak ma na imię. Nie potrzebował współczucia, zwłaszcza takiego, sam sobie świetnie radził.

-Zdajesz sobie sprawę dlaczego się spotykamy, prawda.- W tym momencie strzelił sobie mentalnego policzka. Czuł się jak największy kretyn na świecie, jak mógł nie połączyć tych prostych faktów. Przecież przed nim stał jego ojciec, przynajmniej domniemany. Ale nie może zaprzeczyć testamentowi matki i testowi na ojcostwo. Szybko pokiwał głową a mężczyzna popatrzył się na niego nie wierząc mu. -Jesteś pewny, bo kiedy pani Williams się o to zapytała to nie wyglądałeś jakbyś wiedział.-

Peter kiwnął mu głową jeszcze raz a mężczyzna od razu zaczął z nim rozmowę, Peter nie czuł się jakoś swobodnie w tej sytuacji, ale starszy do niczego go nie zmuszał. Nie zmuszał go do odpowiadania na pytania na które nie chciał odpowiadać, w takich momentach czarnowłosy jak gdyby nigdy nic zmieniał temat tak, żeby chłopiec czuł się swobodnie. Dwójka straciła rachubę, bo z minut zrobiły się godziny i nawet nie wiedzieli kiedy zeszli na jakiś przypadkowy temat naukowy, który wciągnął chłopca i który na pewno we własnym zakresie zgłębi. Ale wszystko musiało przerwać pukanie do drzwi i kobieta która gestem pokazała żeby kończyli. Peter zdezorientowany popatrzył się na Tony'ego który przerwał swoją wypowiedź w połowie zdania

-Przepraszam Peter, ale musimy kończyć, ale obiecuje, że dokończymy, dobrze?- Doskonale rozumiał, że ta wiedźma zwana opiekunką musiała przerwać. Akurat wtedy kiedy nie czuł się już dłużej przesłuchiwany i ich rozmowa przekształciła się w coś ciekawego.

-Tak, jasne.- Stark uśmiechnął się i wstał, a Peter chwile później zrobił to samo.

-Jeśli nie masz nic przeciwko, to jutro około południa przyjadę po ciebie.- Peter lekko zbladł co Stark musiał zauważyć bo przerwał ale kiedy chłopiec znowu skupił na nim całą uwagę kontynuował. -Oczywiście jeśli się zgodzisz, nie będę cie do niczego zmuszał, to co powiesz, pasuje?- Młodszy szybko się otrząsnął i jeszcze raz szybko przeanalizował słowa starszego do których nie był do końca przekonany. Nie był pewien czy to dobry pomysł i czy powinien się na to zgadzać. No ale z drugiej strony gorzej już nie będzie. Lekko uśmiechnął się do mężczyzny który czekał na jego odpowiedź.

-Tak.- Tym razem to na twarzy czarnowłosego zagościł uśmiech, nie spodziewał się, że chłopiec od tak się zgodzi, a na pewno zaskoczony był tak szybkim podjęciem decyzji.

-Okej, przyjadę po ciebie około szesnastej, więc bądź gotowy. A teraz idź i zacznij się pakować, a ja muszę załatwić coś jeszcze z panią Williams.- Peter odwrócił się na pięcie i podszedł do drzwi chwile prze wyjściem jeszcze raz patrząc na mężczyznę.

-Do widzenia panie Stark.- Nie czekał na odpowiedź tylko wyszedł, na korytarzu bez słowa minął panią Williams i szybko skierował się do łazienki w której jak tylko się znalazł zwrócił wszystko co udało mu się w siebie wmusić przez ostatnie dwa dni. To było dla niego za dużo, w tym momencie chciał się skulić w kłębek i płakać. Ale nie mógł. Posprzątał po sobie i poszedł do pokoju i walnął się na łóżko od razu zasypiając i zapominając o rzeczywistości.

...

I'm Fine Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz