22

1K 74 24
                                    

-Nie możesz się przyszykować na nagłe uderzenie. Nie możesz się odpowiednio przygotować. To cię po prostu uderza znikąd...-

Patrząc w niebo pełne gwiazd podświadomie możemy wracać do różnych wspomnień. Chociaż jest ich zdecydowanie mniej, to niektóre z nich są szczęśliwe, czasem można by chcieć się cofnąć właśnie do tego dnia. Do tego jednego dnia, gdzie wszystko było normalne, nie było problemów i gdzie przez chwile można było zapomnieć o wszystkim i wszystkich. A czasami są one zbyt bolesne, aby chcieć roztrząsać je na nowo, czasami nie starcza nam na to sił, i kończy się jedynie na chęciach. Robimy to, żeby odciągnąć się od rzeczywistości, bo chcemy uciec od rzeczy które nas męczą. Wydaje się, że rozgrzebywanie przeszłości jest mniej bolesne niż męczenie się z naszymi obecnymi problemami.

Jednak problem w tym, że rzeczywistość nie jest taka kolorowa, jest zupełnie inna, bardziej brutalna. Czy tego chcemy czy nie, prędzej czy później przyjdzie nam zmierzyć się z każdym pojedynczym problemem. Z czasem wszystkie karty zostaną odsłonięte, i nie zależnie od tego jakie bedą nasze czyny i intencje, będziemy musieli zaakceptować ich skutki.

Gdyby tylko miał możliwość cofnięcia się w czasie o kilka miesięcy wstecz, zrobił by to. Nie zastanawiałby się długo, po prostu by to zrobił. Nie liczyły by się konsekwencje tego czynu, bez mrugnięcia okiem by to zrobił. Wróciłby do czasu kiedy jego matka żyła, kiedy wszystko było inne. Bardziej normalne. Nie był świetnym synem, ale kochał ją i chciałby ją jeszcze raz zobaczyć. Jednak nie mógł tego zrobić, ona nie żyła, i nikt, ani nic nie zwróci jej życia. Nie mieszkał już w spokojnej dzielnicy w Queens, gdzie stał przytulny dom, do którego każdego dnia chciało się wracać. Teraz mieszkał z ojcem, w ogromnej wieży, która stała w centrum tłoczonego i głośnego Nowego Yorku, a powrót tam wiązał się z kolejnymi awanturami, atakami paniki i łzami. Nie lubił tam wracać. Przymknął na chwile oczy i westchnął. Przewrócił głowę na bok i spojrzał na mężczyznę który z zapałem mu o czymś opowiadał.

-Wade!- przerwał mu w końcu, co drugiemu się nie spodobało.

-Nie przerywaj mi.- upomniał go i już otworzył usta z chęcią kontynuacji, ale chłopiec był zdecydowanie szybszy.

-Przerwę ci teraz, bo to co mówisz, to czysty absurd. Przez dobre czterdzieści minut mówisz mi o tym jak kogoś zabić, nie zostawić po sobie żadnego śladu, i jeszcze zwalić winę na kogoś innego.- Wade zaczął się szczerzyć, a on przewrócił oczami. Ale to i tak było lepsze od siedzenia w pokoju i czekanie na to, aż kobieta w końcu przyjdzie i mu coś zrobi. -Powiedziałem to wcześniej, i powiem to znowu, szczerze, ja na prawdę, nie chce nikogo zabijać. Już pominę to, że opisywałeś mi najlepsze sposoby na zamordowanie noworodka! To... to barbarzyństwo!-

-Jak się płaci, to się robi.- odpowiedział beztrosko. Taka była prawda.

-Kto płaci za zabijanie dzieci?- zapytał z lekkim przymróżeniem oczu, a następnie przewrócił się na bok. Wilson tylko rozsiadł się wygodniej, wyjął druga katanę, i na chwile przeniósł wzrok na twarz Parkera.

-Ludzie zdesperowani którzy nie chcą sobie brudzić rąk. Załóżmy, że jest to dziecko jakiejś bardzo wpływowej, bogatej osoby, a wtedy dużo płacą za pozbycie się takiego gówniaka.- Wade mówił to ostrząc sobie katanę. Oczy chłopca otworzyły się szerzej, a jego umysł zaczął tworzyć czarne scenariusze.

-Załóżmy czysto teoretycznie, czysta teoria, bez żadnych nie potrzebnych podtekstów. Jakby taki Tony Stark miał dziecko, i ktoś by ci zapłacił, to, to zabił byś tego dzieciaka?- zadając to pytanie wyginał palce w nienaturalny sposób. Nawet nie wiedział czemu je zadał, ale jakoś czuł się zagrożony ze strony mężczyzny. -Ja nie wiem czemu drążę temat.-

I'm Fine Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz