11.Jak Królewna Śnieżka*

8.4K 213 43
                                    

-Nie znam w ogóle tej dziewczyny-odrzekł chłopak.-Nie wiem co ona sobie ubzdurała, ale ja nawet nigdy jej na oczy nie widziałem.

Brunet przewrócił oczami, po czym założył ręcę na piersi, udając znudzonego. Czemu on mimo to musiał być taki przystojny?

-Ja też go nie znam-wydukałam, nie wiedząc co innego odpowiedzieć. Skoro on mnie nie zna, to ja to też. Nie chciałam wyjść przed Chrisem na idiotkę. Kłamanie wychodziło mi naprawdę dobrze, ale Liamowi o wiele lepiej. Kłamstwo przychodziło mu od tak. Nawet ja sama się na to nabrałam.

-Dobra Vera, skoro już wszystko wyjaśnione-zaczął Christopher.-Możesz już wyjść?

Spojrzałam ostatni raz na nieznajomego i bez sprzeciwu zamknęłam za sobą drzwi. Ten dzień był dla mnie wykańczający, więc w sumie nawet dobrze wyszło, że mnie stamtąd wyprosili. Dzięki czemu mogłam znaleźć się wreszcie w moim łóżku, założyć słuchawki i puścić swoją ulubioną playlistę. Niestety po 30 minutach odpoczynku ktoś zadecydował, żeby popsuć mi ten super wieczór i wszedł bez pukania tak o do pokoju. Byłam z początku pewna, że był to mój brat i nie otwierając oczu, poprosiłam go po prostu o wyjście.

-Niedawno co się poznaliśmy a ty już mnie wyganiasz?-odrzekł ktoś zachrypniętym głosem. Ale to nie był głos Chrisa, to był głos...Szybko otworzyłam oczy i jak mogłam się spodziewać, był to ten bandyta.

-Po pierwsze nawet się jeszcze nie poznaliśmy-odpowiedziałam dumnie.-Po drugie co robisz u mnie w pokoju, po trzecie nawet nie zapukałeś, a po czwarte.... jesteś bandytą.

-Jesteś bardzo spostrzegawcza Veronico-uśmiechnął się niemal niezauważalnie.-Ale nie rozumiem czemu mnie okłamałaś, mówiąc że nie jesteś siostrą Chrisa?

Nawet nie przypominałam sobie w ogóle tego zajścia. Ale żeby nie wyjść po raz kolejny na debila, po prostu odpowiedziałam byle co na poczekaniu.

-Po prostu-odrzekłam i wstałam, aby wyprowadzić go z pokoju.-A teraz wyjdź, dziękuję.

Jednak chłopak na moje polecenie ani drgnął. Dlatego lekko dotknęłam jego ramienia i starałam się go w jakiś sposób wyprowadzić z pokoju. Podczas tego ruchu, poczułam jego umięśnione barki i zrozumiałam, że nie miałam żadnych szans wyrzucić go sama swoimi siłami. Chłopak zaczął patrzeć na mnie z rozbawieniem, ponieważ moje „popchnięcie" nie wyglądało w ogóle jak popchnięcie. Wyglądało jak nic. Zrozumiałam, że to nie miało mniejszego sensu, dlatego stanęłam i założyłam oburzona ręce na piersi. Ale kompletnie zapomniałam o tym, że miałam króciutkie spodenki od piżamy i króciutką koszuleczkę, przez co ukazało się trochę mojego ciała . A ten debil zamiast odwrócić wzrok, zaczął jeszcze bardziej intensywnie na mnie patrzeć. Dlatego szybko poprawiłam swoją piżamkę i na wszelki wypadek zakryłam się trochę moimi rękoma.

-Będziemy tak stali bez ruchu dopóki nie wyjdziesz?-zapytałam zirytowana.-W takim razie to ja wychodzę.

Jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Niestety wychodząc natrafiłam na Chrisa, który po tym jak zobaczył mnie i nienznajomego spojrzał na nas pytającym wzrokiem. Ale ja to totalnie zignorowałam, tylko się uśmiechnęłam i poszłam do salonu dokończyć wreszcie moje kanapki. Po zrobieniu posiłku, usiadłam na kanapie i włączyłam sobie Netflixa. Kliknęłam na byle jaki serial, a następnie przeszłam do konsumpcji moich smacznych kanapeczek. . Nie minęło 15 minut, a mój telefon zaczął jak na złość dzwonić. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz, nie było mi już tak wesoło, ponieważ na ekranie widniał napis: Diana. Mogłam się już założyć, że Archer jej o wszystkim wyśpiewał, a ja miałam już u niej przechlapane. Ale cóż, musiałam przecież odebrać, dlatego niepewnie to zrobiłam i czekałam aż pierwsza coś powie.

-Veronica czy ty jesteś normalna?!-wykrzyczała Diana.-Nie chciałam, żebyś się z nim spotykała, a jeszcze tym bardziej żebyś go uderzyła! Czy ty wiesz co narobiłaś do cholery?!

Musiałam się już pozwoli przyzwyczajać do takich głośnych głosów, bo pewnie dostanę za niedługo wiązanki od całej pozostałej paczki. A co najgorsza moja przyjaźń z nimi, pewnie zniknie od tak nim się obejrzę...

-Diano-westchnęłam.-Naprawdę cię przepraszam, ale nie mogłam się przed tym powstrzymać. Wiem, że to tylko i wyłącznie mój błąd i wiem, że naraziłam nas na piekło w szkole. Ale doceń to, że zrobiłam to tylko dlatego bo cię kocham....

-Nie wiem co mam o tym myśleć-odrzekła ze smutkiem Diana.-Nie masz pojęcia co on mi robił. Nie chcę przeżywać tego ponownie i nie chcę, żebyś tobie tak samo to się przytrafiło...

Dziewczyna od razu zaczęła płakać, dlatego szybko się rozłączyła i zakończyła rozmowę. Bez zastanowienia zaczęłam do niej pisać chyba z 500 wiadomości, żeby nie płakała i żeby pamiętała, że jest ze mną, ale nie otrzymałam od niej żadnej odpowiedzi. Zaczęłam wydzwaniać, bo przejęłam się bardzo jej stanem, ale również zero odpowiedzi. Czułam, że coś było nie tak, dlatego postanowiłam zadzwonić do Blake'a. Może się myliłam....

-Halo Blake, nie mam teraz czasu na słuchanie twoich kazań-szybko wydukałam.-Ale chodzi o Dianę...Nie chcę cię martwić, ale przed chwilą z nią rozmawiałam, a ona po prostu się rozłączyła i przestała w ogóle odpisywać. Dzwoniłam kilka razy, pisałam wiadomości, ale ona nie odpowiada! Blake odpowiedz coś! Powiedz, że z nią jesteś!

-O cholera-odpowiedział zmartwiony Blake.-Ode mnie tak samo nie odpisuje....Zaraz po ciebie podjadę i pojedziemy zobaczyć co u niej. Przecież ona zawsze odpisuje na każdą wiadomość od razu!

-Ale że teraz?-zapytałam niepewnie, wchodząc na górę.

-Tak, że teraz-krzyknął Blake tak, że się aż przestraszyłam.-Diana ma problemy psychiczne. Boję się że do kolejny raz....Dlatego pospiesz się! Już po ciebie wyjeżdżam.

Jak najszybciej ubrałam się w to co miałam pod ręką, były to szare dresy i czarna bluza i szybko zeszłam na dół. Przed wyjściem krzyknęłam na cały dom, że jadę na chwilę do koleżanki, aby później nie było znowu jakiś problemów. Ale przecież Diana ma problemy psychiczne. To bardzo poważna sprawa. Co jeśli się teraz tnie? Co jeśli ma teraz myśli samobójcze? Przeraziłam się tym, i to bardzo. Jednak nie byłam tym jakoś zaskoczona, ponieważ po tym wszystkim co przeżyła, na pewno musiała wybrać się do psychologa. Pewnie nadal tam chodzi przez tego walonego gnoja.

Zza rogu wyjechał z piskiem czarny Mercedes Blake'a, a ja od razu szybko do niego podbiegłam. Wsiadłam najszybciej jak mogłam do środka i w pośpiechu zapięłam pasy. Bałam się. Okropnie się bałam. Co jeśli było już za późno?

Po niecałych 5 minutach dojechaliśmy pod dom Diany. Blake zaparkował auto tuż przed podjazdem, zostawiając je otwarte, po czym oboje wbiegliśmy na posesję Diany. Nie kierowaliśmy się już w stronę drzwi. Musieliśmy działać natychmiastowo, dlatego stanęliśmy pod oknem dziewczyny. Spojrzałam na Blake'a, który wyraźnie dawał mi sygnał, abym wchodziła na górę po rynnie, co mnie trochę zawstydziło. Ponieważ jeszcze nigdy nie miałam okazji tak do kogoś wchodzić, a poza tym to nigdy nie dawałam sobie z tym rady.

-Idź pierwszy, bo tobie to krócej zajmie-powiedziałam i go przepuściłam przede mną. Blakeowi naprawdę dobrze szło wspinanie po rynnach, więc w momencie znalazł się w pokoju Diany. Gorsza sytuacja była ze mną, bo dotarłam na górę dopiero po 5 minutach, ale najważniejsze że dotarłam, prawda?

Rozejrzałam się po pokoju, jednak ani żywej duszy. Przejęta wyszłam po cichu z pokoju, a moim oczom ukazała się cała rodzina Diany i Blake'a kucających na podłodze. Zdziwiona podeszłam zobaczyć co się stało i wtedy zobaczyłam Dianę leżącą bez ruchu na podłodze. Obok niej leżało puste pudełeczko po jakiś mocnych tabletkach, dlatego szybko zaczęłam dotykać czarnowłosą po twarzy, aby ją wybudzić. Jednak nadal nic....Oczy zaczęły mi się robić szklane, ręce zaczęły się trząść. Przecież to niemożliwe, że nie żyje!

Wyglądała jak Królewna Śnieżka, czekająca na księcia, który ją pocałuje, ale książę był, a jej obudzonej  brak...

Mój kochany dupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz