12.Dziewczyna w szlafroku*

9.1K 236 7
                                    

Dopiero niedawno się tu wprowadziłam, a już tyle rzeczy się tu zadziało. Jeszcze miesiąc temu siedziałam w szpitalu z powodu Chrisa, a teraz siedziałam po raz drugi, ale tym razem było jeszcze gorzej. Znowu ktoś był tutaj z mojej walonej winy. Przecież za niedługo to ktoś naprawdę się przeze mnie zabije! Miałam tak rozstrojone nerwy, że aż cała się trzęsłam. Znudzeni podczas siedzenia na szpitalnym korytarzu, zadzwoniliśmy z Blake'm po resztę i poinformowaliśmy o tym co się stało. A już po niemal 15 min zjawili się na miejscu i razem z nami czekali w napięciu za lekarzem. Atmosfera pomiędzy nami była bardzo spięta. Nie tylko z powodu Diany, ale z dzisiejszej akcji z Drake'm. W sumie to nawet nie miałam pojęcia czy pozostali wiedzieli o tym wszystkim, ale patrząc na ich miny, takie już miałam przeczucie. Nie bałam się aż tak ich reakcji, jak bałam się o Dianę i co z nią będzie....

Po jakimś czasie moja cierpliwość już nie wytrzymała, dlatego wstałam gwałtowine z krzesełka, a następnie poszłam na tą samą stołówkę i postanowiłam wziąć sobie tą samą kawę co wtedy. Była 00:00, a ja nie spałam już drugą noc, więc kawa była wręcz teraz idealną decyzją. Tym razem kliknęłam odpowiednie przysicki i o dziwo, kawa zaczęła się nalewać do kubeczka, nie tak jak wcześniej.... Na samą myśl o kawie, przypomniało mi się jak ten bandyta pomógł mi z tym walonym automatem, który nie okazał się być dzięki niemu tak trudny w obsłudze. Nie ukrywam, ale uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o nim. Kiedy kawa była już gotowa, sięgnęłam po nią, po czym usiadłam sobie spokojnie sama przy stoliku. Sięgnęłam już setny raz po telefon, aby sprawdzić która jest godzina, mimo tego, że robiłam to dokładnie minutę temu . 

-Vera-odrzekła spokojnie Alice, sprawiając że się aż wzdrygnęłam z przestraszenia. Obejrzałam się za siebie a moim oczom ukazała się przemęczona blondynka, a obok niej Olivia, która była w podobnym stanie jak Alice. Nie pytając się usiadły obok mnie i zaczęły się wypytywać o zajście z Drakem, co wcale mnie nie zadowoliło.-Czy ty naprawdę...? 

Blondwłosa nie dokończyła tego pytania, tylko po prostu położyła rękę na moim ramieniu, starając się mnie pocieszyć. Po chwili zrobiła tak samo Olivia, ale ani ja ani one w ogóle się nic nie odzywałyśmy. Każda z nas wiedziała, że stan Diany był bardzo zły i w każdej chwili mógł się jeszcze bardziej pogorszyć. Choć była to cisza, nie była ona wcale krępująca jak zawsze. To była najlepsza cisza, jaką przeżyłam w moim nastoletnim życiu. Była taka....spokojna, szczera i pełna zrozumienia.

-Wiem, że nie powinnam była tego robić-mimo tego, że mój głos zaczął się załamywać, dalej kontynuowałam.-Nie powinnam była za żadne skarby...

Nagle po moim policzku spłynęła jedna łza, później kolejna i kolejna. A nim się obejrzałam, wszystkie zaczęłyśmy nagle płakać. Obie dziewczyny widząc, że było ze mną źle, przytuliły mnie na raz z dwóch stron, dzięki czemu przez chwilę poczułam się tak bezpiecznie i spokojnie.

-To nie twoja wina-powtarzała Olivia.-Diana często miała takie objawy. Nawet wtedy, kiedy ciebie tu jeszcze nie było. Proszę cię, przestań się za to obwiniać Ver... 

Olivia lekko się do mnie uśmiechnęła, po czym starła łzy ze swojej twarzy i wyszła z pomieszczenia, zostawiając mnie i Alice samą. Widocznie nawet jej nie udało się mnie przekonać, żebym zmieniła o sobie zdanie, dlatego po prostu zostawiła mnie z Alice, która jak wszyscy wiemy, była doskonałą pocieszycielką.

-Chyba jestem zmuszona coś tobie wyznać, bo nie widzę u ciebie żadnej poprawy...może chociaż wiedza o tym ci jakoś pomoże...-westchnęła, przez co spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.-Dawno temu, dokładnie 2 lata temu... Diana tak samo jak dzisiaj trafiła do szpitala...i to z mojej winy. Trochę zabawne, bo przyczyną tego było moment, w którym okazało się, że podoba się na ten sam chłopak. Obie byłyśmy na siebie złe i rywalizowałyśmy o jego względy, a ja posunęłam się nawet do pocałunku. Na jej oczach, rozumiesz? Tak samo na jej oczach powiedział, że czuje do mnie to samo! Przejmowałam się tym tak samo jak ty dzisiaj, ale dopiero dzisiaj zrozumiałam, że to nie była wcale moja wina. Człowieka chorego nie da się przed niczym uchronić. Zawsze znajdzie sobie inny powód...Wiadomo, że normalny człowiek nie postąpiłby tak samo, ale przecież nie mamy nigdy pewności czy ktoś jest chory czy nie. Tak samo ty o tym nie wiedziałaś i ja wtedy....To nie była nasza wina. Zastanów się nad tym i zastanów się czy będziesz tu siedziała, użalając się nad sobą czy może dołączysz do nas i będziesz razem z nami wspierała duchowo Dianę. Twój wybór...

Mój kochany dupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz