Święta, święta i po świętach. Był już 26 grudnia. Niecałą godzinę temu wróciliśmy do domu. Byliśmy u mojej babci Dominici i dziadka George'a w Waszyngtonie, jak planowaliśmy. Wizyta na szczęście przebiegła normalnie, w porównaniu do wizyty w Los Angeles. Wciąż nie mogłam zapomnieć tych dwóch obleśnych słów: „dopadnę cię".
-Kochanie jedziemy-krzyknęła mama z dołu.-Musimy podpisać dokumenty i omówić twoje szkolenia.
Tak, nie przesłyszeliście się. Jest 26 grudnia, a ja jadę na rozmowę o „pracę". Boję się spotkania z Liam'em. Przez ostatnie dni tyle się wydarzyło. Gdy byłam coraz bliżej budynku, zaczęłam żałować słów, które wypadły w kierunku Liama. On mnie chyba tam zabije. Przyznam, że nieźle wkurzyłam tego dupka, należało mu się.
Wysiedliśmy z auta i weszliśmy na posesję. Mogłam się jej bliżej przyjrzeć, ponieważ nie byłam na przykład uśpiona? Dom był wielki, straszny i zaniedbany. Znajdował się na ulicy Cmentarnej, której tak wszyscy się boją. Czy teraz będę siała postrach na całe Black City? Nie pukając do drzwi, weszliśmy do domu. Było ok. 18, a na mnie czekała rozmowa z szefem. Z początku miałam wejść tam sama, a potem dopiero z rodzicami, ponieważ musieli podpisać jakieś głupoty.
Nie widziałam Adama w roli szefa gangu. Co prawda nie będę się widywała z nim i mamą, ponieważ pracują w gangu dla „dorosłych", a ja dla „młodszych" Mówiąc młodszych mam na myśli od 18-30 lat. Natomiast „dorośli" od 30-60 lat. Całe szczęście, że nie jestem tutaj sama...
Weszłam do gabinetu. Przy biurku siedział Liam. Miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie. Jego włosy jak zwykle roztrzepane. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. W pokoju było ciemno, paliła się jedynie mała lampka przy biurku. Usiadłam niepewnie na fotelu i założyłam nogę na nogę.
Liam patrzył się na mnie bez jakichkolwiek emocji. Spoglądał to na szafę, to na ścianę, to na mnie. Wydawał się być pobudzony, może wziął jakieś prochy, jak to robią gangsterzy.
-Zamierzasz coś powiedzieć?-odchrząknął, a przez moje ciało przeszyły dreszcze. Zestresowałam się i zaczęłam bawić się palcami u rąk.
-Dobrze wiesz, czemu tu jestem-odpowiedziałam.-Nie muszę się wysilać, ponieważ i tak mnie tutaj przyjmiesz. Jakieś konkretne pytania?
-Miałaś kiedyś do czynienia z bronią?-zapytał wprost.-Trenowałaś kiedyś sztuki walki, umiesz się bronić, atakować? Masz dobre oceny z wf, wiesz różne czołganie, bieganie i tak dalej.
-Umm nie-oznajmiłam. Chłopak ani drgnął, siedział wlepiony w jeden punkt. Nie uśmiechał się jak wcześniej. Pewnie to jego prawdziwa strona, taki jest. Arogancki, bezszczelny i samolubny.
-Teraz cicho siedzisz co?-burknął Liam.-No proszę, nakrzycz na mnie! Taka jesteś silna to pokaż co potrafisz.
I właśnie przez ten głupi telefon podpadłam szefowi gangu. Byłam bardziej niż pewna, że to była zła decyzja. Nie dość, że Chris się na mnie obraził to jeszcze Liam ma jakieś pretensje i ciągle mi o tym wypomina.
-Przepraszam-odpowiedziałam.-Nie chciałam, to wszystko co powiedziałam było pod wpływem emocji. Nawet nie wiedziałam co mówię, nie powinnam się odzywać nie znając sytuacji...
Liam ciągle patrzył na ten sam punkt co wcześniej. Jednak po chwili spojrzał na mnie. Jego oczy wyrażały złość, jego twarz wyrażała złość, on cały wyrażał złość. Tkwiliśmy tak przez 5 minut, czułam, że znam już jego twarz na pamięć. Analizowałam każdy szczegół jego ostrych rysów twarzy. Uwierzcie mi, ale odkochanie się w nim to będzie wielkie wyzwanie.
-Czeka nas dużo pracy-parsknął chłopak.-Ty nic nie umiesz, dlatego lekcje będą odbywały się codziennie, za wyjątkiem niedzieli. Będziemy na ten moment spotykali się dwa razy w ciągu dnia. W roku szkolnym tylko raz. Mam nadzieję, że wszystko zrozumiałaś. Masz jakieś pytania?
CZYTASZ
Mój kochany dupek
Romance"-Kim ty jesteś?-zapytałam.-Skąd ty tyle wiesz?" "-Niestety nie mogę ci powiedzieć-odpowiedział. A po chwili poczułam już tylko jego usta" Veronica Farrow to z pozoru grzeczna dziewczyna. Ma 18 lat i wiedzie spokojne życie do czasu kiedy pewnego dni...