-To mój brat do cholery-odpowiedział i w tym momencie zamarłam.
To był do cholery jego brat. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć? Czemu Ethan nigdy o nim nie wspomniał? Czy to oznacza, że Liam jest taki sam jak on? Przecież to niemożliwe. Liam jest inny. On nigdy w życiu nie tknąłby dziewczyny i na pewno nie bierze używek w porównaniu do Ethana. To wszystko wydawało się być takie skomplikowane. Nie umiałam z siebie nic wydusić. To był cios prosto w serce...
-Nie sądziłem, że dziewczyna o której ciągle mówił to ty-warknął zdenerwowany.-To ty go zniszczyłaś. Przed poznaniem ciebie był całkowicie innym człowiekiem! To twoja wina do cholery! Dlaczego mu to zrobiłaś Veronica?!
Starałam się uspokoić. Nie mogłam zrozumieć dlaczego Liam stanął po stronie swojego psychicznego brata a nie mojej! Przecież było po nim widać, że był mocno wkurzony, gdy zobaczył moje siniaki. A teraz ma to w dupie, bo okazało się, że zrobił mi to jego własny braciszek. Mogłam się tego po nim spodziewać. Pewnie cała jego rodzina jest tak zwalona.
-Wiesz co?-krzyknęłam.-Myślałam, że jesteś inny. Ale głupia ja nie zauważyłam, że od początku byłeś taki sam jak Ethan. Jak mogłeś mi coś takiego zrobić?! Uważasz, że bicie dziewczyny nie jest w porządku, jednak jeśli twój brat to robi, to wszystko jest okej?! Nawet nie zdajesz sobie sprawy co ja przeżywałam będąc z Ethanem. Ale nie będę ci o tym opowiadała. Ty oczywiście wiesz najlepiej.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Założę się, że Liam dość wyraźnie słyszał mój płacz, jednak zamiast pozytywnej odpowiedzi, usłyszałam jedynie sygnał rozłączania. W tym momencie już totalnie się załamałam. Okazało się, że zakochałam się w bracie mojego ex, który bierze za miesiąc ślub. A na dodatek nie chce mnie znać. Więc wątpię, że będzie chciał mnie na nim widzieć. W sumie nawet sama nie miałam zamiaru się tam pojawiać. Myślę, że widok jego i Rose, mocno by mnie zabolał. I choć nie wzięli jeszcze ślubu, już go odczuwam. Gdybym się tam pojawiła, zapewne wybiegłabym z kościoła i zaczęłabym głośno płakać. Czego naprawdę nie chciałam.
Od samego początku wiedziałam, że z Liamem będą same problemy. Nie dość, że się mną po prostu zabawiał podczas pobytu w Sunny Village to jeszcze wyszło, że ma mnie w dupie. To najgorsze uczucie jakiego doznałam. Stanął po stronie Ethana! A tych którzy to robili, wręcz nienawidziłam. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś popiera bicie i molestowanie dziewczyn. A tą osobą jest również Liam. Dlatego od tej pory już wiedziałam, że go nienawidziłam. Nienawidziłam go całym sercem. Nienawidziłam go tak, że byłabym zdolna wydłubać mu oczy. Nienawidziłam go tak, że tak szczerze...Wolałabym go po prostu nigdy nie poznać...
Cały plan poszedł się walić. Teraz to już nawet nie ukradnę mu głupiej karteczki samoprzylepnej z biura. Co dopiero ważnego dokumentu? Zrozumiałam, że już po mnie. Jednak teraz było mi już wszystko jedno. Stanęłam na równe nogi i powolnym krokiem powędrowałam do gabinetu Adama. Jedyną rzeczą, którą chciałam zrobić, to opić do nieprzytomnego. To wszystko mnie już wykańczało. Dlatego otworzyłam barek i wybrałam jakiś najmocniejszy alkohol. Trochę szybszym krokiem wróciłam do pokoju, lecz poczułam silny ból, który wciąż nie ustawał. Najlepszym sposobem i na ból, i na złamane serce, było wypicie całej tej wódki. I właśnie tak zrobiłam.
***
Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam, ale obudziłam się z okropnym kacem. Śmierdziałam cała alkoholem, a moja pościel była oblana wódką. Czułam się jak najgorszy alkoholik spod sklepu i zdecydowanie potrzebowałam wizyty w łazienece. Ale świadomość o tym, że Chris i Adam na pewno widzieli mnie w takim stanie, szybko z tego zrezygnowałam. Dlatego postanowiłam, że zostanę w tym pokoju dopóki ktoś sam tu nie wejdzie. Oczywiście na moje szczęście, ktoś musiał po chwili wejść. Czy naprawdę aż tak głośno wstaję z łóżka?
CZYTASZ
Mój kochany dupek
Romance"-Kim ty jesteś?-zapytałam.-Skąd ty tyle wiesz?" "-Niestety nie mogę ci powiedzieć-odpowiedział. A po chwili poczułam już tylko jego usta" Veronica Farrow to z pozoru grzeczna dziewczyna. Ma 18 lat i wiedzie spokojne życie do czasu kiedy pewnego dni...