mam obowiązek tam wrócić

622 20 0
                                    

Podróż do Los Angeles minęła mi szybko, ogromny bus podjechał pod halę i zatrzymał się przy barierkach. Powoli wyszłam na zewnątrz, rozległ się ogromny krzyk. Przede mną, za mną i obok mnie znajdowało się mnóstwo ochroniarzy i policji. Zerknęłam na płaczące dziewczyny i krzyczących moje imię chłopaków. Podeszłam do nich i objęłam kilkoro z nich, zrobiłam sobie z nimi zdjęcia i podpisałam ich koszulki z mojego sklepu. —Liliana, kocham cię!— krzyknął ktoś. —Twoja muzyka mnie uratowała!— dopowiedział ktoś inny. Uśmiechnęłam się do nich ostatni raz i ze łzami w oczach, weszłam do ogromnego budynku. Do koncertu zostało pięć godzin. Wszyscy biegali wokół mnie i zasypywali mnie pytaniami. Od tego harmidru uwolniło mnie wejście do pokoju planowego. Znajdowali się tak dźwiękowcy, techniczni i Meredith.

Całe centrum dowodzenia tego show mieściło się w jednym, średniej wielkości pokoju. Rozejrzałam się dookoła i przywitałam ze wszystkimi.

—Liliana, dobrze że już przyjechaliście. Tancerze są na próbach, dźwięk działa, był problem z oświetleniem, ale już sobie z tym poradziliśmy. Stroje są przyszykowane, pamiętasz kiedy schodzicie na zmiany ubrań? Będziemy wtedy wyświetlać backstage z poprzednich koncertów. Teraz makijaż, próba, jedzenie i na koniec ubranie— trajkotała mi nad uchem, pokazując przy tym różne urządzenia przed nami. Widać, że była w swoim żywiole. Była szczęśliwa, planując to wszystko. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok.

—Dobra, to lecę na makijaż— klasnęłam w dłonie. Jej energia zaczęła mi się udzielać. Wyszłam z pomieszczenia i przeszłam do pokoju obok, unikając ciekawskich spojrzeń ludzi wokół. -Cześć wszystkim!- krzyknęłam i usiadłam na fotelu. W przeciągu sekundy znalazło się wokół mnie kilka kobiet, które na zmianę zajmowały się różnymi częściami mojej twarzy.

Koncert Liliany już dzisiaj! Wszyscy nastawiają się na niezapomnianą zabawę—ktoś zacytował fragment artykułu. —Młoda gwiazda jest znana z niewiarygodnie pięknych i artystycznych koncertów, czym zaskoczy tym razem?— obróciłam się w stronę źródła dźwięku i zobaczyłam Joe. Na jego widok poderwałam się z krzesła i mocno wtuliłam się w przyjaciela.

—Tak dawno cię nie widziałam— powiedziałam i przymknęłam oczy.

—Tęskniłem za tobą, Lili— roześmiał się wesoło i pocałował mnie w czoło. Joe był jednym z najlepszych tancerzy w całej Ameryce, tańczył na moich koncertach, ale doznał kontuzji i musiał przerwać karierę.

—Co z twoją nogą?— oderwałam się od niego i spojrzałam w jego jasne oczy.

—Rehabilitacja w toku— wzruszył ramionami, a ja pokiwałam głową. Usiadłam z powrotem na miejsce, pozwalając dziewczynom dokończyć pracę.

—Co tutaj robisz?— spytałam, patrząc w swoje odbicie.

—Chciałem ci zrobić niespodziankę, nie mogłem sobie odpuścić tego niesamowitego show—zaśmiał się i usiadł na skórzanej kanapie. Po chwili makijaż był już skończony, podziękowałam i wyszłam razem z Joe na zewnątrz.

—Cieszę się, że jesteś— odezwałam się i weszliśmy razem na ogromną scenę. Tancerze już ćwiczyli. Patrzyłam na to ze spokojem i zadowoleniem.

—Lili! Dobrze, że cię widzę— przy mnie znalazł się mój trener głosu. Uśmiechnęłam się i wspólnie zaczęliśmy ćwiczenia. Rozluźnianie, spinanie przepony i tak na przemian, później zaczęliśmy rozśpiew. Po około pół godzinie skończyliśmy. Teraz miałam chwilę przerwy.

Poszliśmy razem z Joe do sali, gdzie znajdował się duży stół, przy którym siedziało już kilkanaście osób. Usiedliśmy przy sobie i zaczęliśmy jeść podane jedzenie. Później przyszedł czas na tradycyjną przemowę, właściwie przemowę, to za dużo powiedziane. Postanowiłam sobie kiedyś, że zawsze przed koncertem będę mówiła kilka słów do tych wszystkich osób, bez których to nie mogłoby się odbyć.

Wstałam od stołu, a wszyscy umilkli. -Moi drodzy- zaczęłam ciepło i przyjrzałam się wszystkim twarzom. -Pragnę wam wszystkim podziękować, każdy z was jest tutaj równie ważny, nieobecność któregokolwiek z was sprawiłaby, że to wydarzenie nie mogłoby się odbyć. Dziękuję wam jeszcze raz, widzimy się na scenie za trzy godziny- uśmiechnęłam się.

—Za dwie i pół— poprawiła mnie Meredith, co spotkało się ze śmiechem wszystkich na sali. Czas minął mi tak szybko. Atmosfera wyraźnie się rozluźniła. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę garderoby. Ubrania moje i tancerzy były utrzymane w czarno czerwonej kolorystyce. Założyłam na siebie krótką spódniczkę i top na grubych ramiączkach. Na nogi włożyłam wysokie czarne kozaki za kolano. Niestety, długo męczyłam się z zapięciem zamka, ale w końcu udało mi się ubrać te przeklęte buty.

Na zewnątrz już czekał na mnie fryzjer, który ułożył mi włosy, a kilka pasm spiął z tyłu mojej głowy. Zaraz po mnie, do garderoby weszli tancerze i również przebrali się w stroje.

—Chodź na chwilę— usłyszałam głos Meredith. —Chcesz wziąć leki?— spytała, dokładnie mi się przyglądając.

—Nie, myślę że dam radę— powiedziałam pewnie i widząc jej karcący wzrok szybko się poprawiłam. —Poradzę sobie— dodałam i wyminęłam ją. Już po chwili stał przy mnie reżyser.

—Tutaj masz rozpisane przerwy, schodzisz ze sceny, biegiem do garderoby, przebierasz się w strój, który poda ci Dajana i wracasz na scenę— powiedział i podał mi kartkę papieru. Pokiwałam głową i dokładnie przejrzałam te informacje.


***


Zostało nam zaledwie dwadzieścia minut do rozpoczęcia koncertu, krzyki ludzi coraz wyraźniej do mnie docierały. Atmosfera zgęstniała, wszyscy w pośpiechu wypełniali ostatnie obowiązki. Wokół mnie znalazło się mnóstwo osób, poprawiali mój strój, włosy i makijaż. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Okropnie nie chcę tego zepsuć. Napiłam się wody z miodem, którą podał mi Bill. To również była moja mała, śmieszna tradycja.

—Będziesz świetna— usłyszałam Meredith i zostałam delikatnie popchnięta w stronę wejścia na scenę. Wszystkie światła zgasły, a wśród ludzi rozległ się pisk. Odetchnęłam głęboko i razem z tancerzami wyszliśmy na scenę. Ludzie jeszcze nas nie wiedzieli, ale już po chwili światła zapaliły się, a z głośników usłyszałam pierwsze dźwięki.

Wszystko przebiegało zgodnie z planem, śpiewałam i tańczyłam. Wszystko było perfekcyjnie, aż do czwartej piosenki. Wiązałam z nią ogromny bagaż emocjonalny, nie poradziłam sobie z uczuciami, które się we mnie zebrały.

Zaśpiewałam ją do końca, ze łzami w oczach. Nagle zostałam na scenie całkiem sama, za mną można było dostrzec moją uśmiechniętą twarz na ekranie, mówiłam coś.

Myślisz, że czeka mnie jeszcze coś dobrego? zapytałam, leżąc na nagiej klatce Grześka.

Myślę, że czeka cię znacznie więcej dobrego, niż ci się wydajeodpowiedział i zaczął bawić się moimi włosami.

Kocham cię odezwałam się nagle. Jego zapach koił moje zmysły, jego dotyk mnie uspokajał, sprawiał że byłam szczęśliwa. Jednak nagle widok zaczął mi się rozmywać, widziałam mojego ukochanego, jakby z oddali.

—Wróć— szepnęłam i wzdrygnęłam się nagle, słysząc dziwny pogłos. Stałam na scenie, ludzie na mnie patrzyli.

Niektórzy płakali, inni krzyczeli jakieś pocieszające słowa w moją stronę, niektórzy nagrywali. Zdałam sobie sprawę, co się stało, nie poszłam się przebrać, zostałam na scenie, całkiem sama. Zbiegłam szybko z podwyższenia w stronę garderoby, unikając nerwowych spojrzeń ludzi.

—Szybko, mamy mało czasu— mruknęłam w stronę Dajany, cała się trzęsłam. Ona nie odezwała się, spojrzała na mnie tylko i przytuliła mnie mocno do siebie.

—Nie musisz...—zaczęła, ale szybko jej przerwałam

—Tam czeka na mnie pięćdziesiąt tysięcy ludzi, mam obowiązek tam wrócić— powiedziałam ostro i ściągnęłam z siebie ubrania.

golden cage •g.krychowiak [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz