nie wszystko zawsze naprawisz liliami

557 14 2
                                    

—Nie jesteś nic warta, rozumiesz?— powiedział i nachylił się nade mną. Leżałam bez ruchu, a krew płynąca z mojego brzucha tworzyła kałużę na podłodze.

—Nikt nigdy cię nie pokocha, nie dotnie cię— dodał mój ojciec i kopnął mnie w brzuch.

Skuliłam się, krzycząc głośno i rozpaczliwie próbując nabrać powietrze.

Obudziłam się, a przed oczami miałam czarne plamy. Rozejrzałam się wokół siebie, byłam w sypialni, sama.

—Proszę nie— wyszeptałam do siebie i chwyciłam się za głowę. Próbowałam wstać z łóżka, ale moje dygoczące nogi nie ułatwiły mi tego zadania. Upadłam na podłogę i zaczęłam czołgać się w stronę wyjścia. W salonie dostrzegłam postać, rozpoznałam w niej Grzegorza. Zapłakałam gorzko i oparłam się o ścianę za mną.

—Boże...— natychmiast zerwał się z miejsca. Uklęknął przy mnie i wziął mnie w swoje ramiona. Zaciągnęłam się jego zapachem i objęłam go mocniej. Nagle mężczyzna uniósł mnie w górę i zaniósł do sypialni. Położył się przy mnie i przyciągnął do siebie. Mój oddech zaczął się normować.

—Wybacz, że nie jestem tym, do kogo chciałaś wrócić— usłyszałam, gdy zapadałam w sen.

***

Ranek nadszedł szybko, zbyt szybko. Jednak czując silne, męskie ramiona, które mnie obejmowały, byłam szczęśliwa. Na swoim karku czułam spokojny oddech Grzegorza. Jego zapach koił moje zmysły. Delikatnie wyplątałam się z jego objęć i poczułam, jak nieprzyjemnie pulsuje mi głowa. Przymknęłam oczy, wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni. Wygrzebałam z szafki tabletki przeciwbólowe i połknęłam jedną.

—Zaszaleliśmy wczoraj, co?— usłyszałam za sobą głos brata. Uśmiechnęłam się słabo i podałam mu opakowanie leków.

Wyciągnęłam z szafki dwie miski i nasypałam do nich płatków, zalewając je mlekiem. Podałam jedną z misek Wojtkowi i usiedliśmy razem przy stole. Chwyciłam za swój telefon i zaczęłam przeglądać Instagram, wyszłam z niego szybko, widząc swoje zdjęcia i długie wpisy ludzi, którzy życzyli mi wszystkiego, co najlepsze.

Nie byłam jeszcze gotowa, by do tego wracać. Weszłam na portal plotkarski i w trakcie skrolowania artykułów, nagle zobaczyłam zdjęcie Grzegorza. Nie było, by w tym nic zaskakującego, gdyby nie kobieta, stojąca przy nim.

Nie znałam jej, ale Grzegorz wyglądał na szczęśliwego, moja mina momentalnie zrzedła. Byłam zwyczajnie zazdrosna i to bardzo.

—Co znowu przeczytałaś?— westchnął Wojtek i przerwał jedzenie śniadania. Gdy nie odpowiedziałam, chłopak wyjął telefon z mojej dłoni i przyglądał mu się dokładnie.

—To Celia— powiedział spokojnie i odłożył urządzenie na stół.

To nie tak, że wierzyłam, że Grzesiek nikogo sobie nie znajdzie, ale myśl, o tym, że jakaś kobieta dotykała go, w taki sposób, w jaki ja go teraz dotykam, wprawiała mnie w złość.

—Ile byli razem?— spytałam i spojrzałam na brata.

—Nie byli w związku, to była znajomość z korzyściami fizycznymi— powiedział spokojnie, a kącik jego ust uniósł się w górę.

Pokiwałam tylko głową i zaczęłam nad tym myśleć. Czy się cieszyłam? Chyba tak, bo to oznacza, że nie darzył jej uczuciem.

Nagle usłyszałam głębokie ziewnięcie i odwróciłam się w tamtą stronę. Grzegorz szedł w naszą stronę zaspany i podszedł do ekspresu do kawy.

Zachowywał się...dziwnie. Nie patrzył w moją stronę. Był, jakby nieobecny.

Usiadł przy nas i pił wolno kawę.

—Dobrze się wczoraj bawiłaś, prawda Lili?— spytał, jakby z pretensją w głosie. Zmarszczyłam brwi i zerknęłam pytająco na Wojtka, ale ten tylko wzruszył ramionami.

—Tak— powiedziałam niepewnie, dokładnie mu się przyglądając.

—Bednarkowi prawie stanął, gdy z tobą tańczył— powiedział sucho, a ja zakrztusiłam się mlekiem z płatków, które własnie jadłam. Wojtek zaśmiał się głośno, a ja zgromiłam go spojrzeniem.

—O czym ty mówisz?— powiedziałam i kaszlnęłam cicho. Próbowałam przeanalizować w głowie całą minioną noc. Pamiętałam, że tańczyłam z Jankiem, dobrze się bawiliśmy, ale nic więcej.

—Tańczyliśmy tylko— dodałam szybko pewna swoich słów. Wojtek nie wtrącał się w rozmowę, słuchał nas tylko uważnie, przenosząc wzrok to na mnie, to na Grześka.

Chłopak mruknął coś tylko w odpowiedzi i dopił swój napój. Gdy wstawał z krzesła, chwyciłam gwałtownie za jego ramię.

—Grzesiek!— stanęłam na przeciwko niego. Mężczyzna patrzył na mnie twardo i wyszarpał się z uścisku. Podszedł do zmywarki i wstawił do niej kubek.

—My tylko tańczyliśmy!— żachnęłam się i ponownie podeszłam w jego stronę. —O co ci chodzi, co ci odjebało?!— poniosłam głos i spojrzałam na niego gniewnie.

Nagle chłopak chwycił mnie za ramiona i z hukiem przyparł mnie do ściany za nami, ściskając boleśnie moją skórę.

Wojtek natychmiast poderwał się z miejsca i podbiegł do nas.

—Co ty wyprawiasz, uspokój się!— krzyknął i odepchnął ode mnie Grzegorza. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie.

—Ja... przepraszam— chłopak zająkał się, a w jego oczach dostrzegłam strach. Spojrzał na swoje ręce i pokiwał tylko głową.

—Może, pójdź się przewietrzyć. Ochłoń, oboje dużo ostatnio przeszliście— powiedział Wojtek i poklepał Grześka po plecach. Nie minęła minuta, a mężczyzny już nie było w domu. Ja nadal stałam przy ścianie, z szokiem wymalowanym na twarzy.

—A wy już wstaliście?— do kuchni weszła zaspana Marina. Spojrzeliśmy na nią jednocześnie, a mój brat podrapał się z zakłopotaniem po karku.

W końcu odkleiłam się od zimnej ściany i chwyciłam za swoje papierosy, które leżały na komodzie. Wyszłam na balkon i zadrżałam z zimna. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się nim mocno.

Byłam zaskoczona tym, co się stało. Nie wiem, co wywołało w Grześku takie emocje, ale zdziwiło mnie to. Nigdy wcześniej nie był agresywny, na dodatek jego słowa: Wybacz, że nie jestem tym, do kogo chciałaś wróciłaś, nie mogły opuścić mojej głowy. Co to miało oznaczać, czy on naprawdę tak bardzo się zmienił? Nie mogłam wyprzeć z siebie wrażenia, że to co się z nim stało, było moją winą. Zgasiłam niedopałek i ukryłam twarz w dłoniach, poczułam zawroty głowy. Zdecydowanie powinnam udać się do lekarza, nie czuję się ostatnio najlepiej.

Wróciłam do środka i usiadłam na fotelu, jednak nie byłam długo sama. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i dostrzegłam Grzegorza.

Podszedł do mnie powoli i zza pleców wyciągnął bukiet białych kwiatów. Wstałam do niego i przytuliłam go niepewnie, nie chciałam się z nim kłócić, szczególnie nie teraz.

—Kocham cię, Grzesiek, ale pamiętaj, że nie wszystko zawsze naprawisz liliami— wyszeptałam i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.

golden cage •g.krychowiak [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz