—Wszystko macie?— dopytywała Marina i kolejny raz omiotła nasze walizki uważnym spojrzeniem.
—Wrócimy, zanim się obejrzysz— powiedział Wojtek i starł łzę z policzka swojej żony. Kobieta pociągnęła nosem i przytuliła po kolei naszą trójką.
Następnie wyszliśmy z mieszkania i zjechaliśmy windą na parking. Czekała tam na nas taksówka, zapakowaliśmy walizki do bagażnika i wsiedliśmy do środka. Drapałam paznokciami nerwowo swoje dłonie i spoglądałam w szybę.
Nagle poczułam uścisk na swojej ręce, odwróciłam wzrok i ujrzałam pokrzepiające spojrzenie Grzegorza.
Resztę drogi pokonałam w ramionach mężczyzny, opanowując swoje drżące z emocji ciało.
Podjechaliśmy na miejsce, stał tam ogromnych rozmiarów bus, podobny do tych, którymi jeszcze nie tak dawno przyjeżdżałam na swoje koncerty. Zapłaciliśmy mężczyźnie i wysiedliśmy z pojazdu.
—Kogo ja widzę?!— wykrzyknął Lewandowski i podszedł w naszą stronę, po czym wyściskał nas wszystkich. Cały stres ze mnie wyparował, rozluźniłam się odrobinę.
—O cześć!— usłyszałam głos Grosika. Następnie podszedł do nas Glik i wszyscy razem weszliśmy do busa.
Tam siedziała reszta zawodników, przywitali nas z uśmiechem.
—Proszę, to dla was— Brzęczek podał nam czerwone koszulki z naszymi nazwiskami, ja otrzymałam taką, która na plecach miała napis: pomocnik drużyny. Uśmiechnęłam się na ten widok i razem z chłopcami udaliśmy się na sam tył autokaru.
Nagle mężczyźni, nie przerywając swojej rozmowy, zwyczajnie ściągnęli swoje koszulki, ukazując swoje umięśnione ciała i nałożyli klubowe koszulki. Spojrzałam na nich z otwartymi oczami, a oczy Grosickiego na moment spotkały się z moimi.
—Och— mruknął cicho i niespodziewanie wstał na równe nogi. —Drodzy panowie, nasz pomocnik drużyny chciałby się przebrać, więc zamykamy oczka i nie podglądamy— klasnął, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że naprawdę wszyscy zamknęli oczy, poza siedzącym przy mnie Grześkiem, ale on był bardziej zaaferowany sprawdzaniem, czy na pewno nikt nie otworzył oczu. Spłonęłam rumieńce i zdjęłam z siebie ciepłą, czarną bluzę. Szybko zakryłam swoje ciało koszulką klubową i tym razem ja wstałam z siedzenia.
—Dziękuję!— krzyknęłam miło, żeby wszyscy mogli otworzyć oczy. Niestety, mimo że koszulka była luźna, to odsłaniała nienaturalną chudość moich rąk. Nie podobało mi się to.
Odwróciłam się w stronę Grześka, a ten uśmiechnął się do mnie delikatnie. Wtuliłam się w jego tors i przymknęłam oczy, jechaliśmy w stronę lotniska, na miejscu przywitali nas kibice. Usunęłam się w cień i patrzyłam na nich z uśmiechem. Przypominali mi moich fanów, chłopcy dawali im autografy, robili sobie zdjęcia, ale byli w tym wszystkim tacy...szczęśliwi.
—Liliana!— krzyknęła jakaś młoda dziewczyny i nagle uwaga wszystkich ludzi skupiła się na mnie. Chłopcy poszli dalej, a ja stanęłam jak wryta.
Podeszłam do krzyczących ludzi i uśmiechnęłam się delikatnie.
—Tak bardzo marzyłam, żeby kiedyś cię spotkać— wypłakała dziewczyna i zakryła usta dłońmi. Przytuliłam ją delikatnie i oparłam się o odgradzającą nas barierkę.
—Dlaczego trzymałaś w tajemnicy to, co się z tobą działo?— padło pytanie, a wszyscy wokół umilkli, przyglądając mi się uważnie.
—Nie miałam wyboru, stałam się jedynie składowiskiem niewypowiedzianych problemów— powiedziałam i nagle poczułam rękę na swoim ramieniu.
—Kochanie, chodź już— powiedział Grzesiek, ostatni raz uśmiechnęłam się do ludzi i odwróciłam się, chwytając chłopaka za rękę.
—Ale oni razem ładnie wyglądają— usłyszałam za sobą i mimowolnie uśmiechnęłam się. Grzesiek zerknął na mnie rozbawiony i przyciągnął mnie bliżej do siebie.
Weszliśmy na podkład samolotu i zajęliśmy swoje miejsca. Byłam zaskoczona tym, jak dobra atmosfera tam panowała, wszyscy śmiali się, śpiewali i rozmawiali. Ten lot był najlepszym w moim życiu, naprawdę dobrze się bawiłam.
—A tak w ogóle to nie rozumiem, dlaczego Krycha będzie spał z Lilianą, a cała reszta będzie musiała sobie sama radzić, jedynie ze zdjęciami swoich żon— powiedział Grosik, a wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Zaczerwieniłam się delikatnie i ziewnęłam przeciągle.
***
—Lili, mogłabyś przyjść na chwilę do naszej szatni?— usłyszałam głos Roberta w telefonie. Zmarszczyłam zdziwiona brwi, ale udałam się w tamtą stronę. Mecz miał się odbyć za godzinę, kibice właśnie zaczęli być wpuszczani na stadion. Stanęłam przed dużymi drzwiami i przyłożyłam swój identyfikator do czytnika. Małe światełko zmieniło się na zielone, a ja popchnęłam drzwi i wparowałam do środka. Zastałam tam całą drużynę, siedzieli na podestach i spokojnie rozmawiali ze sobą.
—No wreszcie!— krzyknął Robert i kiwnął głową, bym poszła za nim. Weszliśmy do drugiego pomieszczenia, były tam prysznice. Pod jedną ze ścian siedział skulony chłopak, niepewnie podeszłam bliżej.
—Grzesiek?— szepnęłam i kucnęłam przy nim. Podniósł na mnie swoje zaczerwienione oczy i spojrzał na swojego kolegę, stojącego za mną z paniką.
—Co się dzieje?— spytałam i położyłam dłoń na jego policzku.
—Często mu się to ostatnio zdarza, panikuje przed meczem— wtrącił Robert, a Grzesiek wyraźnie się spiął.
—Nie panikuję— syknął zły i przetarł swoje oczy dłońmi.
—Wstań, proszę— powiedziałam spokojnie i podtrzymałam jego ramię.
Gdy tylko stanął na równe nogi, przytuliłam go mocno.
—Będziesz świetny, jestem tego pewna— powiedziałam i pocałowałam go w usta. Pogłębił pocałunek i położył ręce na mojej talii.
—Chłopaki! Rozgrzewka się zaczyna!— do pomieszczenia wpadł Wojtek.
Uśmiechnęłam się do Grześka i wyszłam razem z chłopcami na murawę boiska. Coraz więcej kibiców zapełniało stadion.
—Powodzenia— powiedziałam do Wojtka i przytuliłam się do niego.
—Kocham cię— odparł i pocałował mnie w czoło. W jego oczach tliło się jakieś dziwne uczucie, którego nie potrafiłam wyjaśnić, zupełnie jakby się bał. Jakby nie mówił mi czegoś, co było ważne. Zanim się obejrzałam, stałam już sama przy białej linii. Usiadłam na plastikowym krzesełku, w miejscu przeznaczonym dla całej kadry reprezentacji.
Usiadłam przy rehabilitantach i patrzyłam się, jak układali wszystkie spreje i lekarstwa.
—Co tam, młoda?— odezwał się Maciek, bardzo sympatyczny gość.
—Jest tu jakiś wyjątkowy klimat— powiedziałam i rozejrzałam się wokoło. Kibice rozwieszający transparenty, zawodnicy powoli rozciągający się na boisku i sama wielkość tego miejsca - robiła ogromne wrażenie.
—Poczekaj, aż mecz się zacznie— zaśmiał się, chowając odżywki energetyczne.
Nagle zawodnicy zaczęli kierować się w stronę wejścia, to oznaczało, że mecz zaraz się zacznie. Ostatnia rozmowa i wskazówki trenera.
Na trybunach znajdował się już komplet kibiców, podskakiwali i skandowali nazwiska zawodników.
Nie długo czekaliśmy na początek meczu, na stadionie zawrzało. W momencie śpiewania hymnu Polski, w oczach stanęły mi łzy. Razem z ostatnimi słowami Mazurka, na stadionie rozległy się brawa, a ja usiadłam ponownie na krzesełku.
Później zaczęła się gra, zrozumiałam już, co Maciek miał na myśli. Atmosfera, jaka panowała na stadionie, sprawiała że zaczęłam bardziej rozumieć świat piłki i emocje jakie towarzyszyło kibicom i zawodnikom. To było niesamowite.
![](https://img.wattpad.com/cover/219225318-288-k824866.jpg)
CZYTASZ
golden cage •g.krychowiak [ZAKOŃCZONE]
Fanfic- Liliana- usłyszałam delikatny głos chłopaka. Moje imię w jego ustach brzmiało tak dobrze. To sprawiało, że nie nienawidziłam już się tak bardzo. - Najdroższa, spójrz na mnie- dodał łamiącym się głosem. Otworzyłam oczy, ujrzałam go, z bukietem lili...