światło ukryte w mroku

367 12 0
                                    

No i co o tym myślisz?— zapytał ponownie, a ja westchnęłam ciężko do telefonu.

—Kuba, nie jestem pewna, czy...— zaczęłam, ale przerwał mi szybko.

Jak już mówiłem, to będzie zupełnie inny format. Przyjedziesz do mnie, do domu, porozmawiamy o życiu, ustalimy o co mam cię nie pytać. Bez publiczności, tylko kamery i my— powiedział spokojnie Wojewódzki.

Milczałam dłuższą chwilę, zastanawiając się nad tym, co właściwie powinnam zrobić. Z jednej strony, bardzo ceniłam Kubę, kiedyś często z nim rozmawiałam, a z drugiej strony, czy ja na pewno chcę ponownie wejść w ten świat? Cholera, jestem coś winna moim fanom, nawet jeżeli ma to być jedynie głupi wywiad.

—Zgadzam się— powiedziałam i chwyciłam się za czoło.

Świetnie! Szczegóły wyślę ci zaraz w wiadomości— powiedział i rozłączył się.

Ja pierdole, w co ja się wpakowałam. Do tej pory nie miałam żadnego wpływu na to, na jaki wywiad idę. Po prostu dostawałam rozkaz od Meredith, gdzie i kiedy mam się stawić. Teraz myślę, że może to i dobrze, bo nie ma we mnie nawet krzty asertywności.

***

Duży dom dziennikarza robił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Dźwiękowcy i operatorzy kamer ustawili wszystko na swoim miejscu i wyszli z domu, zostawiając nas w komfortowej ciszy. To dało mi wrażenie większej intymności. Widok kamery, od tak dawna odrobinę mnie peszył, ale starałam się wyglądać spokojnie.

—Liliano, nie ukrywam, że ogromnie się cieszę, że po tak długim czasie możemy się spotkać— zaczął Kuba i uśmiechnął się do mnie ciepło.

—Ja też się cieszę— odparłam ze śmiechem.

—Wolałbym uniknąć pytania, kiedy wracasz, ale jak sama doskonale rozumiesz, ludzie chcą wiedzieć— powiedział poważnym tonem.

—Chciałabym kiedyś wrócić, mimo wszystko to, co robiłam przez długi czas sprawiało mi radość. Potrzebuję jednak dla siebie trochę czasu— powiedziałam i poprawiłam swoją sukienkę.

Rozmowa przebiegała dobrze, byłam opanowana i spokojnie odpowiadałam na pytania. Nawet udało nam się trochę pożartować z Kubą. Było naprawdę dobrze.

—Sława była dla ciebie pewnego rodzaju światłem, prawda? Pozwoliła ci zacząć od nowa— bardziej stwierdził niż spytał.

—To prawda, jednak czasami, jak to nazwałeś, światło ukryte w mroku, wcale nie jest warte odnalezienia— rzekłam i dotknęłam nerwowo swoje włosy.

Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, momentami zapominałam, że są z nami kamery, a to nie jest zwykła, przyjacielska rozmowa. Poruszaliśmy różne tematy, od mojego dzieciństwa, o którym powiedziałam bardzo zdawkowe rzeczy, po sławę i karierę o której opowiedziałam całkiem sporo.

—Jesteście z Grzegorzem idealnym przykładem na to, że stara miłość nie rdzewieje, ale cholera, on jest dosyć ostrym mężczyzną, często wdaje się w kłótnie i bójki na boisku. Czy to nie odbiera ci poczucia stabilizacji?— zapytał, a ja zastanowiłam się chwilę nad jego słowami.

—Nie, zawodnicy są inni na boisku, inni poza nim i jeszcze inni, w życiu prywatnym. Grzegorz daje mi dużo stabilizacji— odparłam zgodnie z prawdą i zerknęłam w kamerę.

W trakcie tego wywiadu jeszcze wiele razy poruszaliśmy temat Grześka, naszej miłości i tego, co sobie wzajemnie dajemy. Porozmawialiśmy też o Wojtku, o naszych relacjach i o moim poczuciu winy związanym z tym, co zdarzyło się sprzed laty.

Trochę otworzyłam się, mówiąc o tym wszystkim, jednak omijałam najbardziej prywatne sprawy. Chociaż właściwie, czy cokolwiek w moim życiu było kiedyś prywatną sprawą?

Cały wywiad trwał około dwóch godzin, po zmontowaniu zapewne skurczy się do godziny, może półtorej.

—No cóż, czego ci życzyć? Jako twój przyjaciel, mogę ci przede wszystkim powiedzieć, szukaj w swoim życiu rzeczy i ludzi, o których mówisz z takim błyskiem w oku, jak gdy mówisz o Grzegorzu— powiedział i klasnął energicznie w dłonie.

Kamery zostały wyłączone, a mikroporty odczepione od naszych ubrań. Podziękowałam mężczyźnie i wyszłam z jego domu. Dzień był dzisiaj deszczowy i zbierało się na burzę. Nie lubiłam słońca, nie odnajdywałam w nim niczego szczególnego, czy wyjątkowego. Lubiłam za to noc, burzę i deszcz, a gdy to wszystko łączyło się jeszcze w całość, było jeszcze lepiej.

Wsiadłam za kierownicę swojego auta i odpaliłam silnik. Wyjechałam z uliczki i odjechałam w stronę centrum. Ludzie z posępnymi minami ukrywali się przed deszczem na przystankach lub w domach. Ci, którzy stali na przystankach, nie wyglądali na zadowolonych, krzywili się nieznacznie, gdy krople wody dotykały ich twarzy.

Podjechałam na podziemny parking i wysiadłam z pojazdu. Skierowałam się w stronę windy i wsiadłam do niej.

W mieszkaniu panował spokój i głucha cisza. Weszłam powoli w głąb salonu i nagle ktoś rzucił się na mnie, przyciskając mnie do siebie. Przeraziłam się okropnie i zaczęłam się wyrywać.

—To tylko ja— usłyszałam głos Grzegorza, a moje mięśnie się rozluźniły. Chciałam na niego krzyknąć, że mnie przestraszył, jednak ten, zamknął moje usta swoimi. Przyparł mnie do ściany, brutalnie dobierając się do mojej sukienki i ściskając moją szyję. Zaczęło mi się robić słabo.

—Grzesiek...— zaczęłam, ale ten ani myślał się ode mnie oderwać.
—Grzegorz!— krzyknęłam i odepchnęłam go od siebie. Jego rozbiegany wzrok natrafił w końcu na moje oczy, w jego tęczówkach krył się jakiś niepokój, strach.

—Wybacz, ja...miałem zły dzień—odszedł ode mnie, podrapał się po karku i potarł swoje oczy. Podeszłam do niego powoli i schowałam jego głowę w zagłębieniu swojej szyi. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, zjechałam dłonią na jego plecy, głaszcząc go uspokajająco. Wyglądał na rozbitego.

—Weź gorący prysznic— mruknęłam cicho i chwyciłam go za rękę.

Chłopak pokiwał tylko głową i wszedł do łazienki. Ja stanęłam przed lustrem i przejechałam palcami po czerwonym śladzie na mojej szyi. Syknęłam głośno i zabrałam szybko rękę. Przymknęłam oczy, by się nie rozpłakać. Nie bolało mnie to, to znaczy bolało, ale w inny sposób. Cierpienie przysporzył mi jedynie fakt, że to Grzesiek mi to zrobił.

Woda w łazience przestała lecieć, a mężczyzna wyszedł z niej po chwili, owinięty jedynie w ręcznik na biodrach. Chciałam wyminąć go szybko i wejść do pomieszczenia, ale poczułam silny uścisk na swoim nadgarstku.

—Kto ci to zrobił?— zaczął zdenerwowany i zacisnął nerwowo szczękę. Wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w moją szyję.

Nie odpowiedziałam, nie chciałam tego robić. Wiedziałam, że sprawi mu to ból, nie chciałam go zranić.

—Jesteśmy!— ciszę przerwał donośny głos Mariny.

—Kto?— wysyczał chłopak, patrząc mi intensywnie w oczy. Dziwne, że sam nie potrafił połączyć ze sobą faktów.

—Ty...— nie wytrzymałam mocy jego spojrzenia, ani ręki zaciskającej się na mojej. Uścisk zelżał gwałtownie, a ja korzystając z okazji, szybko uciekłam do łazienki. Odetchnęłam głęboko i stanęłam przy umywalce. Oparłam się o jej brzeg, normując swój przyspieszony oddech.

golden cage •g.krychowiak [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz