—Może otworzę okno?—zapytał Grzesiek, stojąc nad łóżkiem w którym leżałam. Wzruszyłam tylko ramionami, było mi naprawdę obojętne, co zrobi z tym oknem. Po powrocie do domu od razu wzięłam długą, odprężającą kąpiel. Moje mięśnie były cholernie pospinane. Mężczyzna położył się przy mnie i objął ramieniem. Chłodny wiatr owiewał moją twarz, ale było to przyjemne uczucie. Naciągnęłam na siebie mocniej pościel i przymknęłam oczy.
***
Ranek nastał...późno. Otworzyłam oczy ze świadomością, że właśnie przespałam spokojnie całą noc. Moje małe, głupie marzenie właśnie się ziściło. W każde swoje urodziny, gdy myślałam o swoim życzeniu, chciałam przespać spokojnie całą noc, bez leków i narkotyków. Bez żadnych wspomagaczy. Podniosłam się powoli na łokciach, z lekkim uśmiechem na twarzy.
—Grzesiek?— chłopak siedział na brzegu łóżka, odwrócony do mnie plecami.
—Przepraszam, Liliana— odparł cicho i zerknął na mnie przez ramię. Zmarszczyłam ze zdziwieniem brwi i już otwierałam usta, by spytać, lecz odpowiedź wcześniej wypłynęła z ust Grzegorza.
—Czemu mnie nie obudziłaś? Właściwie, dlaczego sam się nie obudziłem?— pokręcił głową i nie wiem, czy miał pretensje do mnie czy do siebie, a może do nas obojga.
—Nie miałam koszmarów, Grzegorz. Odeszły— powiedziałam z dumą w głosie. Zupełnie, jakby była to moja zasługa, jakbym to sobie zawdzięczała odejście demonów. Prawda była taka, że gdyby nie Wojtek i Grzesiek, już dawno sięgnęłabym całkowitego dna. Może nawet czegoś więcej niż dna, bo od dna można próbować się odbić, a ja jestem przekonana, że gdyby nie ich pomoc, dla mnie nie byłoby już ratunku.
Mężczyzna odwrócił się do mnie z widocznym błyskiem w oku, dopiero po chwili, zorientowałam się, że jest to łza. Łza szczęścia, jak mogłam domyślać się po uśmiechu, jaki wkradł się na jego usta. Niespodziewanie, pocałował mnie krótko w usta i wziął mnie w swoje ramiona.
—Nigdy nie przestałem w ciebie wierzyć— powiedział, a ja starłam łzę, która zakręciła się teraz w moim oku. Grzegorz wyszedł do kuchni, zrobić śniadanie, a ja wzięłam do ręki swój telefon. Weszłam na Instagram i odnalazłam ustawienia. Zawahałam się chwilę, ale ostatecznie odblokowałam swoje konto. Ogrom wiadomości zaczął spływać na mój telefon, sprawiając że ten zaciął się na dłuższą chwilę. W końcu weszłam w relację, wybrałam czarne tło i napisałam: i'm so happy, love ya
Banalne do bólu, a tak prawdziwe. Miałam w sobie jedną tylko niespokojną, martwiącą myśl. Czułam, że źle potraktowałam swoich fanów, że miałam wobec nich jakiś dług. Ludzie, którzy mnie słuchali, inspirowali się mną i przychodzili na moje koncerty, to dzięki nim byłam w tym miejscu, to dzięki nim wyrwałam się z piekła, a zostawiłam ich z niczym. Jedyne, co im pozostawiłam, to poczucie że ich wiecznie uśmiechnięta idolka, skrywa w sobie mrok, jaki ciężko sobie nawet wyobrazić.
Weszłam w prywatne wiadomości, część z nich przeleciałam wzrokiem. Były to głównie słowa wsparcia i podziękowania. Za co? Tego nie wiem. Ponownie weszłam w ustawienia i zawiesiłam konto, by nie utonąć w lawinie powiadomień i wiadomości.
Do mojego pokoju wszedł Grzesiek, a tuż za nim, Marina z Wojtkiem. Wszyscy uśmiechali się do mnie szeroko. Spojrzałam na nich niepewnie, nie bardzo wiedząc, co się dzieje.
—Chodź tu, młoda— powiedział Wojtek i mocno mnie przytulił. Domyśliłam się, że Grzesiek im o wszystkim powiedział. Szczerze mówiąc, to śmieszyła mnie ta sceneria, czułam się jak dziecko w przedszkolu o którym rozmawiają przedszkolanki i chwalą, że nauczyło się wreszcie rozróżniać kolory. Mimo wszystko, było to całkiem urocze, a ja starałam się przyzwyczaić do świadomości, że ktoś się o mnie martwił i bynajmniej, nie jest to spowodowane chęcią zarobku na mnie. To akurat była całkiem przyjemna myśl.
Oderwałam się od brata i zerknęłam na Marinę. Była naprawdę niesamowitą kobietą, na jej ustach zawsze widniał szczery uśmiech. Zastanawiało mnie, jak mało musiał w swoim życiu wycierpieć człowiek, który ma tak radosny wyraz twarzy. Gdy na nią patrzyłam, w mojej głowie kiełkowało się pragnienie, bym ja kiedyś też tak wyglądała. Taka radosna, szczęśliwa...
—Skoro jesteśmy tu razem i to jeszcze w tak dobrej atmosferze, to chciałabym coś ogłosić— zaczęła, a wszyscy spojrzeli na nią zaciekawieni.
—Jestem w ciąży!— powiedziała radośnie, a Wojtek aż przysiadł na fotelu obok. Szturchnęłam go mocno w ramię, a ten jakby wybity z transu, poderwał się do swojej żony. Właśnie zdałam sobie sprawę, że zostanę ciocią, Chryste...
Podeszłam do kobiety i objęłam ją delikatnie, szepcząc do jej ucha gratulacje. Oderwałam się od niej i pociągnęłam Grześka ze sobą do salonu. Niech mają tę chwilę dla siebie, niech się tym nacieszą.
—Nie patrz z taką zazdrością, na nas też przyjdzie czas— mrugnął do mnie i podszedł z zawadiackim uśmiechem. Przyciągnęłam go do siebie bliżej i wpiłam się w jego usta. On przeniósł swoje ręce na moje pośladki i ścisnął je. Z moich ust wydobył się stłumiony jęk. Podniecenie narastało we mnie z minuty na minutę. Dłonie Grzegorza błądziły po moim ciele, doprowadzając mnie do szaleństwa.
—Nikt nigdy mnie tak pięknie nie kochał, jak ty— odezwałam się, lecz nie dałam mu odpowiedzieć, całując jego usta.
Naszą chwilę bliskości przerwali Wojtek z Mariną.
—Właściwie, to nie przerywajcie sobie, jedziemy do lekarza— powiedziała Marina z nieukrywanym uśmiechem i chwyciła mojego brata za rękę. Zawstydzona odwróciłam wzrok i parsknęłam śmiechem, rozbawiona tą sytuacją.
Wojtek z poważną miną, wpatrywał się z Grześka, ale pociągnięty przez swoją żonę, udał się w końcu do wyjścia.
—Na czym skończy...— zaczęłam, ale ciepłe wargi mężczyzny opadły na moją szyję, wydobywając z moich ust ciche westchnięcie. Zrzuciłam z siebie koszulkę i spodenki, stając nago na zimnej posadzce. Grzegorz przeniósł nas z powrotem do sypialni i rzucił mnie na łóżku. Ściągnął z siebie ubrania w błyskawicznym tempie i zawisł nade mną. Przyszpilił moje nadgarstki do poduszki, ale momentalnie oderwał od nich ręce. Przeniósł na mnie leniwie wzrok, a ja tylko kiwnęłam głową na znak, że wszystko jest dobrze. Wiedział, że nie lubiłam być przytrzymywana i krępowana, można powiedzieć że dużo próbowaliśmy, gdy byliśmy młodsi.
Z uśmiechem kontynuował obcałowywanie mojego ciała, kończąc na jeszcze bardziej intensywnych doznaniach. Było mi z nim dobrze, jak w niebie.
CZYTASZ
golden cage •g.krychowiak [ZAKOŃCZONE]
Fanfic- Liliana- usłyszałam delikatny głos chłopaka. Moje imię w jego ustach brzmiało tak dobrze. To sprawiało, że nie nienawidziłam już się tak bardzo. - Najdroższa, spójrz na mnie- dodał łamiącym się głosem. Otworzyłam oczy, ujrzałam go, z bukietem lili...