chcieli mnie wykorzystać

390 14 0
                                    

Najpierw zaczęłam odczuwać ból, głównie na skroniach. Następnie dotarły do mnie dźwięki, pikanie i denerwujące piski jakiś maszyn. Nie chciałam jednak otwierać oczu, bałam się tego, co zobaczę.

—Wróć do mnie, Lili. Proszę— nad swoich uchem usłyszałam znajomy głos. Teraz byłam już pewna, że wcale nie umarłam.

Uchyliłam lekko powieki, jasne światło raziło mnie w oczy. Grzegorz od razu chwycił mnie za rękę, wpatrując się we mnie zdenerwowany.

—Najdroższa...— zaczął łamiącym się głosem. Odwróciłam wzrok, nie chciałam na niego patrzeć, gdy był w tym stanie. Nie mogłam oglądać troski w jego oczach.

Jego ręka zacisnęła się na mojej. —Spójrz na mnie, proszę— powiedział, a ja niechętnie odwróciłam wzrok w jego stronę. Oblizałam nerwowo zaschnięte wargi i rozejrzałam się po szpitalnej sali.

—Co się stało?— zapytałam, krzywiąc się na swój ochrypnięty głos.

—Jacyś turyści zobaczyli cię, na wieży widokowej, gdy zemdlałaś. Gdyby nie wyszli w nocy na spacer, zamarzłabyś na śmierć. Trafiłaś tu ze skrajnym wyziębieniem— powiedział i złapał się za głowę w geście bezsilności.

Spojrzałam na niego przestraszona i sięgnęłam dłonią w stronę jego policzków. Starłam z nich łzy i pogładziłam jego skórę. Przełknęłam nerwowo ślinę i w duchu dziękowałam Bogu, że pielęgniarka właśnie w tym momencie weszła do pomieszczenia, a ja nie byłam zmuszona odpowiadać na jego wcześniejsze słowa.

Młoda kobieta podeszła do mojego łóżka i odpięła mi pustą już kroplówkę. Uśmiechnęła się w moją stronę i przyłożyła mi do czoła termometr.

—Na zewnątrz czekają reporterzy, czy mam ich wpuścić?— zapytała, a ja westchnęłam cicho na te słowa, słuchając karcącego tonu Grzegorza, który w ostrych słowach wyjaśnił jej, jak głupie było to pytanie.

Pielęgniarka wyszła szybko ze spuszczoną głową, a ja sięgnęłam dłonią po szklankę, stojącą na stoliku. Upiłam łyk wody i ponownie opadłam na twardy materac.

—Co ty tam robiłaś? Dlaczego wyszłaś, wiesz jak się martwiliśmy?— powiedział, a ja zaczęłam nerwowo miętolić kawałem białej pościeli.

—Nie powinnam była wracać do Polski— pokręciłam głową.

—Co? O czym ty mówisz?— mężczyzna spiął się wyraźnie i wpatrywał mi się intensywnie w oczy.

—Wojtek to wszystko ukartował, razem z moją matką. Chcieli mnie wykorzystać i na tym zarobić— powiedziałam, po czym w sali zapadła cisza. Odetchnęłam głośno i nakryłam się bardziej pościelą.

Grzegorz podniósł się gwałtownie z krzesła i bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Po chwili usłyszałam głośne krzyki, a gdy zobaczyłam przyszpilone ciało mojego brata do mlecznego szkła, które oddzielało moją salę od szpitalnego korytarza, moje serce zaczęło bić mocniej. Krzyki nie ustawały, a już po chwili przy obu chłopakach pojawili się lekarze. Niestety, usłyszałam też charakterystyczny dźwięk błysku flesza. Kurwa, zawsze to samo.

—Jak się pani czuje?— do sali wszedł lekarz w wygniecionym kitlu. Jego głos drżał delikatnie. Wzruszyłam tylko ramionami, próbując dojrzeć, co dzieje się na zewnątrz.

—Musi pani odpoczywać i dbać o siebie, organizm będzie jeszcze długo dochodził do siebie— stwierdził i zaczął przeglądać kartę, leżącą przy moim łóżku.

Kiwnęłam tylko niechętnie głową, pojęcie dbania o siebie było mi obce. Już dawno nie martwiłam się o siebie. Krzyki na korytarzu ustały, chłopcy zostali pewnie wyproszeni ze szpitala. Lekarz odłożył kartę na szafkę i wychodząc, włączył radio z którego leciały jakieś włoskie piosenki. Ziewnęłam przeciągle, a mój wzrok padł na fotel przy moim łóżku. Leżała na nim moja torba podręczna. Sięgnęłam po nią i zajrzałam do środka. Było tam kilka najpotrzebniejszych rzeczy, wyciągnęłam swój telefon i rzuciłam torbę na ziemię.

Włączyłam urządzenie i weszłam na jedną z popularniejszych stron plotkarskich. Moje uczucia po zobaczeniu głównej strony, można by opisać właściwie tylko dwoma słowami. Ja pierdole.

Liliana jest coraz chudsza!

Liliana próbowała popełnić samobójstwo?! Mamy relacje świadków!

Upadła gwiazda ma coraz większe problemy!

Zacisnęłam zęby ze zdenerwowania i wyłączyłam telefon. Odkaszlnęłam cicho i uderzyłam pięścią w materac.

Do pomieszczenia nagle wpadli Wojtek i Grzesiek, dysząc głęboko. Ich roztrzepane włosy i poszargane ubrania stanowiły dla mnie wręcz komiczną scenerię.

—Liliana, kochanie musisz go posłuchać, to wszystko nie tak, jak myślisz— odezwał się Grzegorz i wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam na nich niepewnie, ale kiwnęłam delikatnie głową.

—Posłuchaj, ona mi wmawiała przez tygodnie, że chce to wszystko naprawić, prosiła żebym ci nie mówił, że to jeszcze za wcześnie— zaczął błagalnym głosem. W jego oczach dojrzałam szczerość.

Przenosiłam wzrok to na Grzegorza, to na Wojtka, oboje byli bardzo przejęci.

—A ty jej oczywiście uwierzyłeś, po tym wszystkim co nam zrobiła, razem z ojcem— parsknęłam śmiechem z ironią i przewróciłam oczami.

Wojtek westchnął tylko i chwycił mnie za rękę.

—Naprawdę chciałem dobrze, rozmawiałem z nią przed chwilą, zablokowałem jej numer—dodał i przeczesał swoje włosy, wolną dłonią. Zmrużyłam oczy i zacisnęłam usta w cienką linię.

Ponownie spojrzałam na mojego brata i położyłam dłoń na jego ramieniu. Zobaczyłam szczerość w jego oczach, nie chciałam robić mu wyrzutów.

—Powiedz mi proszę, co ty tam robiłaś, Lili? Co chciałaś zrobić, mała?— jego głos stał się jeszcze bardziej łagodny.

—Nic—wzruszyłam ramionami, siląc się na obojętny ton. Właściwie to wcale nie skłamałam.

Chłopcy siedzieli ze mną przez całą następną noc, nie opuścili mnie nawet na moment. O nic więcej już mnie nie pytali, po prostu ze mną byli. Oglądaliśmy nawet razem włoski film w telewizji, nie ważne, że nic z tego nie zrozumieliśmy. Ważne, że byliśmy razem. Pielęgniarka przyniosła mi jakieś prochy na sen, po których sen zmorzył mnie już po kilku minutach

***

Z samego rana dostałam wypis ze szpitala. Wyszliśmy razem z budynku, zasłaniając twarz przed wielkimi aparatami, które reporterzy wpychali nam w twarz.

—Pozwól nam zagrać jeden mecz, bez przygód— zażartował Grzesiek i pocałował mnie w czoło, na tylnym siedzeniu taksówki.

Przybliżyłam się do chłopaka i przełożyłam rękę przez jego tors. Ciepło, które biło z jego ciała, uspokajało mnie, a jego zapach, koił moje zmysły. Pamiętam, że gdy byliśmy młodsi, dostałam od Grześka jego koszulkę. Zakładałam ją zawsze wtedy, gdy się bałam. Zwracała mi ona poczucie bezpieczeństwa, brutalnie odebranego mi przez ojca. Była moim ratunkiem, w ciemnej piwnicy mojego domu. Domu, który znał jedynie krzyki i przemoc. Domu, którego nie można było nazwać prawdziwym domem.

golden cage •g.krychowiak [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz