/7/

57 11 5
                                    

-Nieźle wczoraj zaszalałyście - takimi słowami powitał mnie nad wyraz szczęśliwy Andres. Coś mi nie pasowało.

-Co zrobiłam? - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach

-O jakiejś czwartej nad ranem, przyszłyście do nas i zaczęłyście tańczyć na stole - zaczął brunet, a ja już czułam okropny wstyd i upokorzenie - Później wzięłaś mnie za rękę na górę do sypialni Grace i Andera i zrobiłaś mi prywatny striptiz. Potem chciałaś nagrać sekstaśmę i uprawialiśmy seks chyba z siedem razy, ale spokojnie bez żadnej kamery.

Spojrzałam na niego tak strasznie zawstydzona, a ten tylko się ze mnie roześmiał.

-Nie będę już więcej pić - obiecałam

-Oj nie, po tym co się stało będę Cię upijał jak najczęściej.

.

Spojrzałam na siebie i sama nie wierzyłam w to co widzę. Miałam na sobie długą, białą suknię i zaraz będę wychodzić za mąż. Alicia pomalowała mnie, a Madison z Bellą ułożyły moje włosy w eleganckiego ślubnego koka.

-Skarbie, wyglądasz prześlicznie - wyszeptała moja mama, która przyleciała na kilka dni przed ślubem. Gdy jej powiedziałam, że będę brać ślub na początku się obraziła, że jej nic nie powiedziałam, ale koniec końców przyleciała do Australii z tatą. 

-Dziękuję mamo - wymamrotałam, po raz setny poprawiając sukienkę. Nie wierzyłam, że właśnie wychodzę za mąż i moja mama zresztą też.

-Nie martw się, wszystko będzie dobrze - na szczęście mama od razu polubiła Andresa, gorzej było z tatą, któremu oczywiście, przeszkadzała spora różnica wieku. Zawsze miałam pociąg do starszych.

-Wiem, mamo, ale zawsze jest jakiś stres. 

Gdy szłam do ołtarza tata, który trzymał mnie za rękę zmroził wzrokiem szczęśliwego Andres, który jedynie puścił mu oczko. Stanęłam przed miłością mojego życia, mając łzy w oczach. Nie wiem w jaki sposób się nie popłakałam, gdy składaliśmy sobie przysięgę małżeńską. Moje sześć druhen uśmiechało się do mnie i szeptało do siebie, co mnie dosyć rozpraszało, więc odetchnęłam z ulgą, gdy ceremonia się skończyła. 

Dalsza część wesela, odbyła się na świeżym powietrzu w obrzydliwie bogatym, nadmorskim dworku. Nie lubiłam uroczystych imprez, więc z ulgą powitałam rozpoczęcie zabawy. Moje przyjaciółki brały wszystkich do zabawy i same chyba bawiły się najlepiej. Na weselu była tylko nasza najbliższa rodzina. Rodzice Andresa zmarli ponad dziesięć lat temu, więc pozostały mu tylko dwie, ukochane siostry. 

-Jak się wam podoba wesele? - zapytałam moich rodziców, którzy dopiero co zeszli z parkietu

-Tu jest naprawdę ślicznie, Andres wybrał bardzo ładne miejsce - pochwaliła zdyszana mama

-To ten cały Andres wybrał to miejsce? - zapytał tata, a ja skinęłam głową - A to już mi się nie podoba.

Przewróciłam tylko oczami na jego uwagę i podeszłam do Belli i Luke'a.

-A wam jak się podoba?

-Mi się w ogóle nie podoba - burknął Luke

-Powiedziałam na żarty, że ten kelner jest całkiem przystojny i się obraził - mruknęła rozbawiona Bella, szturchając mojego brata, który nawet na nią nie spojrzał

-To sobie teraz idź do swojego przystojnego kelnerka - przewróciłam oczami na jego słowa i odeszłam do Andresa, który właśnie rozmawiał z Alicią i Madison. Zauważyłam, że brunetka była totalnie uległa w stosunku do siostry bruneta. Blondynka robiła z nią co chciała. 

-Pani De Fonollosa, wygląda pani zjawiskowo - wymruczał mi do ucha Andres, a ja rozpromieniłam się widząc go.

-Cofam wszystkie moje wcześniejsze słowa, jednak pasujecie do siebie - odezwała się Alicia, przyciągając bliżej Madison

-A jakie były twoje wcześniejsze słowa?

-Eh, nie ważne - blondynka uciekła wzrokiem, a po chwili odeszła mrucząc, że idzie po kolejnego drinka

-Nie mogę się doczekać nocy poślubnej i miesiąca miodowego - mruknął Andres do mojego ucha, a ja się mimowolnie uśmiechnęłam. Szczerze to właśnie na to czekałam całe wesele.

-Gdzie mnie zabierasz? - szepnęłam do jego ucha, ale jedyną odpowiedzią był tylko tajemniczy uśmiech. 

Zabawa skończyła się dopiero o piątej nad ranem, kiedy już nikt (oprócz Emily) nie był w stanie ustać na nogach. Przyznam, że noc poślubna, a raczej poranek poślubny, który nie mam pojęcia jak się odbył skoro ledwo staliśmy na nogach, był bardzo owocny. Przespaliśmy cały następny dzień, a kolejnego wylecieliśmy z Andresem do słonecznej Hiszpanii, czyli jego prawdziwego domu. Nasz miesiąc miodowy spędziliśmy w domku wakacyjnym Alicii w Toledo.

.

UncertaintyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz