27

50 6 1
                                    

Gdy Chloe trochę się już ogarnęła, postanowiła rozprawić się z Arthurem raz na zawsze. Niczym huragan weszła do domu, a ja z Emily i Massimo i Laurą na rękach oczywiście za nią.

-Jeśli sądzisz, że możesz mnie zdradzać z tą rudą małpą to się grubo mylisz! - krzyknęła, podchodząc do niego i uderzając go z całej siły w twarz

-Chloe, musisz mi uwierzyć-

-Nic nie muszę. Przez Ciebie i tą twoją rudą szmatę, nasze dziecko straci ojca i to będzie tylko i wyłącznie twoja, pierdolona wina! - warknęła, odpychając go do tyłu

-Nic z nią nie robiłem, uwierz mi

-Sama doskonale widziałam, jak na siebie patrzycie. Sądzisz, że nie zauważę? Jesteście siebie warci, ty i ta twoja ruda flądra.

-Przepraszam, że się wtrącam, ale nie używaj w każdym zdaniu słowa ,,ruda'', to może podchodzić pod dyskryminację ze względu na kolor włosów - starała się powiedzieć Lizzie, ale Chloe zmroziła ją wzrokiem.

-Nie masz prawa głosu, ruda pizdo - rzuciła i weszła do pokoju Louis'a, zabierając jego rzeczy.

-Nie możesz zabierać mi mojego syna! - sprzeciwił się Arthur

-Straciłeś go wtedy, gdy przespałeś się z jebaną podróbką Arielki.

Chloe bez słowa później zabrała również swojego syna i na czas nieokreślony przeniosła się do Emily i Lucasa. 

-Nie mógłbyś może zwolnić Arthura? - zapytałam Andresa, siadając na blacie w kuchni

-Jest najlepszym fałszerzem pieniędzy jakiego mamy - mruknął brunet, parząc sobie kawę.

-Nie zwolniłbyś go dla mnie? - uśmiechnęłam się do niego słodko, na co zaśmiał się i pokręcił głową

-Nie mogę zwalniać każdego kto Ci się nie podoba, albo zrani twoją przyjaciółkę. Sama mówiłaś, że trzeba rozdzielać pracę, a życie prywatne.

-Mówiłam wiele rzeczy - jęknęłam, schodząc z blatu i idąc za nim do jego gabinetu

-Będziesz tak teraz za mną łazić cały dzień i namawiać mnie na zwolnienie Arthura? - zapytał mężczyzna, a ja energicznie pokiwałam głową - Spoiler. Nie uda Ci się.

-Zawsze warto próbować - powiedziałam, siadając okrakiem na jego kolanach - Przecież zawsze jest jakaś maleńka niteczka nadziei.

-Zależy w jaki sposób będziesz prosić - mruknął, jeżdżąc swoimi dłońmi po moich udach. Uśmiechnęłam się lekko.

-Bardzo, ale to bardzo przekonujący.

.



UncertaintyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz