/15/

37 8 1
                                    

Od porwania Anastasii minęło dwa dni. Czterdzieści osiem godzin męki i cierpień. Sam widok Emily przynosił ból. Była cieniem samego siebie. Nie jadła, ani nie robiła kompletnie nic. Nawet Massimo i Laura przestały ją interesować. Opieka nad dziećmi spadła na mnie i na Bellę. Andres uruchomił całą swoją siatkę szpiegowską, żeby odnaleźć dziecko, ale Anastasia jakby zapadła się pod ziemię. Nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie znajduje się dziewczynka. 

-Nie mów tego Emily, ale z dnia na dzień coraz bardziej tracę nadzieję - odezwała się do mnie pewnego popołudnia Bella, na co jej skinęłam głową. 

-Ja też, Andres mówił, że po tylu dniach, prawdopodobieństwo jej znalezienia już nie istnieje. 

Wieczorem jak zawsze uśpiłyśmy dzieci i wróciłyśmy do salonu, który pełnił rolę miejsca zbiorowego. Tym razem w pomieszczeniu było pusto. 

-Słyszysz to? - zapytała Bella, a ja skinęłam głową. Na zewnątrz było słychać podniesione głosy i krzyki. Od razu pobiegłyśmy to sprawdzić.

-Jeśli wyjedziecie od razu powiadomię wszystkich swoich ludzi, żeby przestali poszukiwać waszego dzieciaka - usłyszałam szorstki ton Andresa. Zobaczyłam Lucasa i Emily, którzy stali naprzeciwko niego z walizkami. Przed nimi stał brunet, a po obu jego stronach Helsi i Agatha, którzy celowali do Lucasa i Emily. Ander, Luke i Arthur stali obok Andresa.

-Co wy wyprawiacie? - zapytała zdezorientowana Bella

-Clara wynoś się stąd - odezwał się zimnym tonem Andres, który nawet na mnie nie spojrzał, co mnie lekko zirytowało. 

-O co tu do cholery chodzi? - zapytałam, patrząc na Emily i Lucasa

-Andres, kocham Cię jak brata, ale to moje dziecko, rozumiesz? Gdybyś je miał, zrozumiałbyś o czym mówię. Jeśli jest jakakolwiek szansa na odzyskanie go, muszę spróbować, wiesz o tym, że się nie poddamy - wyznał, kompletnie załamany Lucas, a mi się aż serce krajało, widząc go w takim stanie

-Jeśli naprawdę sądzisz, że ją odnajdziesz jesteś zwykłym głupcem - warknął brunet, machając dłonią, a Helsi i Agatha opuścili broń - Rób co chcesz, ale później nie przychodź do mnie z płaczem, że nie wiesz co robić i prosisz mnie o pomoc. 

-Muszę tam pojechać... - załkał mężczyzna 

-W takim razie, Ander wiesz co robić - powiedział sucho Andres, a ja stałam zszokowana. Po raz pierwszy widziałam go takiego. Bez serca. 

Lucas tylko pokiwał głową i zabrał swoje walizki, a za nim jak cień ruszyła Emily. Podeszłam do Andresa, który stał tam z wysoko uniesioną głową i ciężkim wzrokiem wbitym w odchodzącą sylwetkę swojego przyjaciela.

-Co tu się właśnie stało?

-Lucas dostał wiadomość, że Anastasia może przebywać w Dubaju, co oczywiście, jest tylko fałszywą informacją, ale on i tak musi pojechać i to sprawdzić, choć nasi ludzie rzecz jasna mu tego odradzają. Emily pojechała z nim, bo sama widzisz jaka jest. Tylko nadzieja trzyma ją przy życiu - wytłumaczył Arthur, a ja spojrzałam na bruneta.

-Jak mogłeś im coś takiego powiedzieć? Że nie ma żadnej szansy na odnalezienie Anastasii? - zarzuciłam mężczyźnie, na co ten jedynie przewrócił oczami i odszedł. Lecz ja nie zamierzałam tak łatwo zrezygnować i od razu poszłam za nim.

-Odpowiedz mi do cholery!

-Chcesz wiedzieć dlaczego im tak powiedziałem? - zapytał Andres, brutalnie przygważdżając mnie do ściany domu i zaciskając ręce na mojej szyi - Bo to jest kurewska prawda, czy wam się to wszystkim podoba czy nie. Każdy to wie, ale każdy boi się tego powiedzieć mu prosto w twarz. 

Gdy zaczęłam tracić dostęp do powietrza, puścił mnie, a ja upadłam na ziemię i zaczęłam łapać oddech. Patrzyłam na oddalającą się sylwetkę Andresa, zastanawiając się jakim cudem mogłam się zakochać w takim socjopacie.

.

UncertaintyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz