Epilog

1.5K 52 80
                                    

Cholera, nie wiedziałam, że to tak boli.

Momentalnie złapałam się za brzuch. Dobrze, że obok było łóżko, bo inaczej wylądowałabym na niezbyt twardej podłodze. Ciszę przerwał mój krzyk. Byłam w ciemnej dupie, bo telefon został na dole.

Kurwa
Czemu życie jest przeciwko mnie w takiej chwili. Czemu

Ostatkiem sił i mimo olbrzymiego bólu, który dosłownie mnie rozrywał doczłapałam do schodów. Kiedy jednak spojrzałam w dół zakręciło mi się w głowie. Na szczęście złapałam się za poręcz.

- Ana?! Boże dobrze, że wróciłem wcześniej - obok mnie pojawił się Mendes, który natychmiast zbladł, wyglądał jak duch

Brunet sprowadził mnie ostrożnie na dół uprzednio dzwoniąc po karetkę. Potem przyniósł torbę z moimi rzeczami, które przygotowałam kilka dni temu. Miałam zaplanowany poród dopiero za około dwa tygodnie. Mieliśmy pojechać w spokoju do szpitala, do przygotowanego apartamentu, który wynajął Shawn. To nie miało się tak potoczyć. Teraz opierałam się o sofę próbując złapać oddech i zwalczyć ogromny ból nasilający się z każdą minutą. Dziecko chciało znaleźć się na świecie już, natychmiast. To kurde jednak nie było takie proste. Mendes trzymał mnie za dłoń coraz bardziej niecierpliwiąc się w oczekiwaniu na karetkę i pomoc. Mówił mi, że wszystko będzie dobrze, żebym wytrzymała. I chociaż bardzo to doceniam to w tamtej chwili jedyne na czym potrafiłam się skupić to, to by nie stracić kontaktu z rzeczywistością.

Usłyszałam odgłos karetki, a chwilę później ratownicy pojawili się w środku. Właściwie to nie wiem czemu Mendes sam mnie nie zawiózł. Chyba był bardziej spanikowany niż ja. Co dopiero jakby musiał to dziecko rodzić. Nie wytrzymałby połowy tego bólu.

Chwilami traciłam kontakt z realnym światem, kiedy jechałam karetką do szpitala. Ratownicy cały czas coś do mnie mówili, a ja teraz już nawet nie pamiętam co. W końcu znalazłam się na łóżku szpitalnym gdzie przejęła mnie położna i lekarz. Zaczęło się. Bolało jeszcze bardziej..

Nie wytrzymam

***

Shawn

To było jeszcze straszniejsze niż mój pierwszy koncert czy którykolwiek inny. Ten niepokój. Co z Aną? Co z dzieckiem? Targały mną sprzeczne emocje w drodze do szpitala. Zdecydowałem się wziąć taksówkę, żeby po drodze nie spowodować żadnego wypadku. Chciałem jechać razem z nią, ale nie mogłem. Teraz nie wiem co się dzieje. Chciałbym być tam przy niej, a nie jak ostatni debil jechać już po wszystkim, kiedy ona tam do kurwy rodzi.

Wpadłem do szpitala jak popażony i miałem gdzieś co będą o mnie pisać następnego dnia w internecie. Tu chodzi o moją kruszynkę i moje dziecko!

Minęło trochę czasu zanim znalazłem odpowiednią salę, jednak tam też nie mogłem wejść. Poród jeszcze trwał. Na korytarzu słychać było krzyki Any, a ja z każdą chwilą zaczynałem się coraz bardziej niecierpliwić. Zadzwoniłem do Rosie, mojej mamy i mamy Any, a później nie pozostało mi nic tylko czekać.

Nagle z sali wybiegła jakaś pielęgniarka, która przemknęła obok jak błyskawica i już jej nie było. Zaczynam się bać, że coś się dzieje.

Cholera

Ile to jeszcze będzie trwać?

Nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i na wyświetlaczu zobaczyłem znajome imię.

Camila

- Camila?

- Hej Shawn! Jesteś w domu? Pomyślałam, że wyciagnę cię gdzieś na jakąś kawę czy coś, pogadamy. Ostatnio przez moją trasę nie mieliśmy okazji - usłyszałem głos brunetki

All I need is You | S.M Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz