Walka

185 17 15
                                    

-Witamy was w trzecim etapie egzaminu. Będzie on polegał na walce jeden na jednego. Na tablicy za mną będą się pojawiać osoby które będą walczyły. Wszystko dokładnie wytłumaczy wam (jak on się nazywał!? Wasza autorką jest głupia! Pisze książę a nie wie takich rzeczy! Głupia ja! Help? dop.aut). Jakiś shinoby wyszedł przed szereg i zakasłał.

-Witam was. Jestem... I będę pilnował walk. Zasady są proste *kaszel* możecie używać broni i technik. Walka kończy się *kaszel* gdy przeciśnij się podda lub będzie nie zdolny do walki. Można zrezygnować z tego etapu. *kaszel*. Rozejrzałam się po wszystkich. Kabuto podniusl rękę.

-Rezygnuje. Przepraszam was.- gdy odchodził spojrzał na mnie i lekko się uśmiechną.
-Czy ktoś jeszcze na zamiar zrezygnować?-nikt nie podniósł ręki.- Dobrze. Na tablicy za mną *kaszel* po jawią się imiona osób które mają walczyć. Resztę proszę o wejście na balkony i czekanie na swoją kolej.- nie patrząc na tablice skierowałam się do schodów. Usiadłam pod ścianą i zamknęłam oczy. Ciekawe co jest temu typkowi. Sabaku tu jest. Ciekawe z kim będzie walczył. Może pójdę w kimę? W sumie czemu nie. Dobranoc.

§ jakiś czas później §

Właśnie jeżdżę na pięknej szarej klaczy, gdy raptownie mną ktoś potrząsa. Zabjie! Nawet jak to Sasuke czy ANBU czy nawet Hokage zabjie! Otworzyłam lekko oczy i odrazu zaatakowałam osobę która śmiała mnie obudzić. Przyjrzałam się temu człowiekowi. Naruto? Masz Kurame więc będzie żyć. Wstałam z niego i podałam mu rękę. Wstał.

-Jakim prawem jestem budzona?
-Walczysz dettebayo.
-Chyba nie.-spojrzałam na tablice.- A jednak.- zeskoczyłam z trybun lądując na zgiętych nogach i tak zostając. Spojrzałam na tablice gdzie było tylko moje imię i nazwisko.- O co chodzi Hakage-sama?
-Będziesz walczyć z jednym z jonunów.- odrazu rozeszły się szepty typu 'nie da rady' 'przegra' 'jest słaba', ale były też inne typu 'musi być dobra' 'ładna' 'ciekawe czy ma kogoś'
-Dobrze. Z kim?- od tyłu zaatakował mnie Kurenai. Odskoczyłam i spojrzałam na moją przeciwniczkę.- Witaj Kurenai-san.
-Część młoda. Już nie Kurenai-chan? Czy poprostu Kurenai?
-Nie bo już Anko i Ibiki się czepiali. Jak narazie Kakashi się nie czepia.
-Ekhem możemy zacząć?- spojrzałam na człowieka który nam przerwał rozmowę.- Jak tak to walka!- czarnowłosa za szarżowała na mnie z kunaiem. Przeskoczyłam nad nią. Stałam do niej tyłem. Odwróciłam się do niej i spojrzałam w jej oczy.
-Wiesz że to nie przejdzie.
-Wiem, ale warto próbować.
-To prędzej czy puźniej nie będziesz zdolna do walki.- zaczęłam do niej biec składając pieczęcie: łabądź, żaba, ośmiornica. Za mną pojawiły się wodne macki. Kurenai co rusz łapała mnie w iluzji z których tylko Uchicha był w stanie wyjść, ale ja za każdym razem z niej uciekałam. Atakowałam ją bo to shurikenami, kunaiami, mackami czy kataną. Złapała mnie w iluzjie. Zostałam w niej. Siedziałam na krześle przywiązana. Przede mną stała białowłosa kobieta. Była ubrana w struj shinobi z mojej wioski. Jej twarz z czasem przybierała normalny wygląd do mementu, aż nie ujrzałam mamy.

-Mamo...- po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Szła do mnie z kunaiem w ręce. Zamchneła się nim.- Kai!- w ostatnim momencie to powiedziałam. Spojrzałam na Kurenai z smutkiem i złością. Moja chakta zaczęła się mieszać tą z Ökami. Przed czerwonooką pojawiłam się błyskawicznie i przygwozdziłam ją do ściany. Położyłam rękę na głównym tenseiganie i go zablokowałam. Opadła na moje ramiona. Położyłam ją i pochyliłam się.

-Nigdy nie przypuszczała bym, że posuniesz sie tak daleko Kurenai. Możesz zawdzięczać mi to że żyjesz. Wrócisz do normalnego funkcjonowania, ale powiesz że się poddajesz, jasne?- powiedziałam to z jaden z głosie.
-Yhy- odblokowałam główny tenseigan i podałam jej rękę.- Poddaję się!
-Wygrywa Emiko Ide! Proszę zwycięsców o przyjście do mnie.- wszyscy zeszli z balkonu.-Weźcie karteczki z numerkami- wszyscy je wzięli.- Dobrze. Proszę ustawcie jest tak jak macie numerki.- byłam na końcu- Dobrze popołudniu przed budynkieg Hokage będzie ogłoszone kto z kim walczy. Możecie odejść. Wszyscy skierowali się do wyjścia. Nie obyło się bez spojrzeń na mnie. Gdy już wyszłam jakiś koleś staną przede mną.

-Hej mała. Dasz radę zaprosić się na objad.
-Spadaj.- wykonałam go, ale on złapał mnie za rękę.
-Nie daj się prosić.
-Jeśli chcesz mieć w przyszłości dzieci, to puść mnie.- puścił, a ja poszłam do domu. Po drodze jeszcze kilku się mnie uczepiło. Weszłam do domu i odrazu poszłam do pokoju, w którym się położyłam i poszłam w kimę.

§ pod wieczór §

Obudziłam się z ciężarem na mojm brzuchu. Spojrzałam tam. Leżała tam wilczycy. Pogłaskałam ją po głowie.

-Ökami.
~Hy?
-Możesz zejść mi z brzucha?
~Ne.
-Ej no! Ja chce do łazienki.
~Ehhh- zeszła ze mnie, a ja poszłam do łazienki. Wyszłam z niej, po czy udałam się na dół. Skierowałam się do kuchni w której na stole stał talerz z kanapkami. Wzięłam jedną i zaczęłam jeść. Po zjedzeniu wszystkiego wyszłam do ogrodu. Na trawie siedział tam Uchicha. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Nie oddał go. Puściłam go i spojrzałam mu w oczy. Był nieobecny. Popchnęłam go lekko do tyłu. Nie zareagował. Ej no, co z nim? Usiadłam mu na udach i zaczęłam muskać lekko szyję na co mrukną. No w końcu się obudziłeś. Położył ręce na mojch biodrach. Odsunęłam się od niego. Warkną cicho na mnie. Oj tak bawić się nie będziemy kochany.

-Czemu przestałaś?
-Bo moge. O czym myślałeś?
-Nie ważne.
-Dla mnie ważne.
-Nie ważne.- lekko ścisną ręce na biodrach.
-Itachi?
-Nie.
-Pieczęć?
-Ta.
-Pokaż mi ją.- wstałam z niego. On usiadł do mnie tyłem i zdją koszulkę. Spojrzałam na nią. Po za 3 łezkami była jeszcze jedna pieczęć. To nie daje 100% pewności że jest bezpieczny. Nie będę nic zmieniać. Przytuliłam go i wstałam.- Choć.- poszłam do domu. W kuchni stał Oro. Nie było go wcześniej?
-Witaj.
-Witaj. Zaczynamy?
-Tak. Lepiej jak byś się położyła.- poszłam na górę, a Oro z Sasuke za mną. Położyłam się na łóżku.- Daj rękę dominującą.- dałam mu prawą.- Sasuke-kun będę u was przez czas puki Emiko się nie obudzi.
-Dobrze.- schylił się i wbił kły w rękę.
-Aaaaa!- puścił ją. A ja zwinęłam się w kulkę i złapałam za rękę.
-Przeżyje?
-Tak....

=======================================
Hejo! Kto się stęsknił? Jak wam mjia czas? Mam nadzieję że się spodoba. Do zobaczenia. Bayo!

Życie | Sasuke x Oc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz