Rozdział 4

1K 68 7
                                    

   — ZAMORDUJĘ BLIŹNIAKÓW — OZNAJMIŁA Vivienne, nawet nie siląc się na ściszenie tonu głosu.

   Pojawienie się Tonks w bibliotece nie było niczym nowym. Pojawienie się zirytowanej, czy nawet wkurzonej Tonks w bibliotece nie było niczym nowym. Ale pojawienie się nieszanującej zasady ciszy Tonks w bibliotece zdecydowanie było nowością.

   Charlie z ulgą oderwała się od numerologii, a Nora, która próbowała wytłumaczyć ją Puchonce, skrzywiła się. Marlow ewidentnie szukała czegokolwiek innego do roboty, nawet nie próbując zrozumieć przedmiotu, który ukochała sobie Jordan. Charlotte poległa już na pierwszym zadaniu domowym i otrzymała O, więc jej przyjaciółka za cel przyjęła sobie pomoc dziewczynie i przy okazji zafascynowanie jej przedmiotem. Na razie szło powoli i niewdzięcznie, ale Nora z odwagą godną Gryfonki podjęła się walki z nienawiścią Charlie do numerologii.

   Nauka poszła jednak w zapomnienie, kiedy tylko dziewczyny spojrzały na Viv. Włosy Ślizgonki — zazwyczaj rudoblond i delikatnie falowane — teraz tworzyły zielonkawe strąki, niepokojąco przypominające węże.

   — Zamorduję ich, naprawdę — powiedziała już ciszej Viv, opadając na krzesło i ciskając gromami z oczu. — Pozmieniali szampony w łazienkach dziewczyn, u chłopaków zostawili eliksir na porost włosów z nosa. Zielonych, bo tak przecież zabawniej.

   Nora mimowolnie parsknęła. Charlotte udało się stłumić śmiech, ale kąciki jej ust drgały, wyrywając się do uśmiechu.

   — Śmiejcie się, śmiejcie — Viv spiorunowała obie wzrokiem. — Żadna z was nie pomoże przyjaciółce pozbyć się tego czegoś z mojej głowy?

   — Ale kochana z ciebie Meduza się zrobiła, to trzeba przyznać — zażartowała Charlie.

   — Nate skamienieje na twój widok — dodała Nora.

   Grobowa mina Vivienne sugerowała, że to właśnie jej przyjaciółki są pierwszymi kandydatkami do zamienienia się w kamień, a nie chłopak, który się jej podobał.

   — Oj, no dobra, już ci pomagamy — przełamała się Marlow. — Nora, spróbuj dowiedzieć się od Freda i Georga, czego użyli do żartu, a ja poszukam jakiegoś przeciwzaklęcia. Viv, poszukaj w eliksirach, dobra?

   Dziewczyny skinęły głowami i rozeszły się do swoich zadań. Charlotte z ulgą schowała podręcznik do numerologii i również rozpoczęła poszukiwania.

   Wszystko niestety szło dużo wolniej niż którakolwiek z przyjaciółek oczekiwała. Nora musiała mieć naprawdę duże problemy z przekonaniem bliźniaków, by zdradzili jej przepis na kawał, bo od dłuższego czasu nie wracała do biblioteki. Z kolei Charlie i Viv przekopywały się przez księgi, które mogły zawierać przepis na cofnięcie efektów działania szamponu.

   — Wiesz, kogo bym nasłała na bliźniaków, żeby gnębił ich do końca życia za ten żart? — zapytała Tonks i nie czekając na reakcję przyjaciółki, sama odpowiedziała — Moody'ego. Obserwowałby ich i doprowadzał do szaleństwa, czasami zamienił ich w jakieś zwierzę jak ostatnio Draco... nie dałby im spokoju.

   — Nie Snape'a? — Charlie przekrzywiła pytająco głowę. — Nienawidzą się z wzajemnością.

   Vivienne zaprzeczyła.

   — Nie, bo Snape z czasem robi się mniej przerażający i mniej więcej po tygodniu nikogo już nie obchodzi, a Moody jest szalony. Im dłużej z nim przebywasz, tym bardziej przeraża. Mamy z nim lekcje ile? Od miesiąca?

   Marlow przytaknęła.

   — No właśnie — podjęła Viv. — Zrobił się o wiele bardziej niepokojący, to jego oko równie dobrze mogłoby zacząć biegać i skakać po uczniach, i nie zdziwiłabym się, jakby rzeczywiście zaczęło. Weasley jeden z drugim nie mają z nim szans.

Puchońska dusza {George Weasley}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz