Rozdział 38

285 31 50
                                    

   POBYT W NEWCASTLE, mimo że wyczekiwany, nie podobał się Charlie tak bardzo, jak się na to zapowiadało. Musiała jednak przyznać, że to, czego chciała — a więc spędzanie czasu z kuzynką — miała cały czas. Problem polegał na tym, że w zestawie dostała również inne rzeczy.

   Inne rzeczy czy raczej inne osoby, bo Evelyn cały czas towarzyszyła grupka jej znajomych, których Charlie co prawda się spodziewała, jednak nie w takiej ilości. Ósemka nowych osób, które nagle się nią zainteresowały — w końcu była nowa — trochę przytłaczała Charlie, która najchętniej przeleżałaby całe dwa tygodnie w ogródku kuzynki i rozmawiała z nią o głupich sprawach, odwracając uwagę Marlow od ciągle towarzyszącego jej przygnębienia.

   Nie miała jednak takiego szczęścia. Pierwszą osobę, chłopaka Evelyn, poznała jeszcze tego samego wieczoru, kiedy przyjechała do Newcastle.

   — Tom — przedstawił się jej.

   Siedzieli w pokoju jej kuzynki, bo ciocia Willow nie chciała słyszeć, by goście pomagali jej w kuchni. Gotowanie było zajęciem gospodarzy, a nie przyjezdnych. Mimo tego mama Charlie i tak postanowiła jej pomóc.

   — Charlie.

   Zlustrowała go wzrokiem. Był wysoki, sporo wyższy od Evelyn, a ona wcale nie należała do niskich osób. Z jasnymi włosami ufryzowanymi jak u Leonarda DiCaprio, otaczającymi jego symetryczną twarz, oraz umięśnionymi ramionami — jak się później dowiedziała, grał w piłkę ręczną i to temu zawdzięczał swoją imponującą budowę — wyglądał naprawdę dobrze. Może nawet sympatycznie.

   Wrażenie szybko minęło.

   — Co taka na czarno ubrana? Ktoś umarł?

   Charlie nie była pewna, czy bardziej miała ochotę rozpłakać się na miejscu, czy wydłubać chłopakowi oczy.

   — Tom! — syknęła oburzona Evelyn i trzepnęła go w ramię. — Zamknąłbyś się czasem.

   — Co? Ja tylko...

   Zamilkł pod piorunującym wzrokiem dziewczyny. Charlie nie wiedziała, co było tego powodem — może domyślił się, że rzeczywiście ktoś umarł, chociaż równie dobrze mógł po prostu nie chcieć się kłócić z Evelyn — ale niespecjalnie ją to obchodziło. Wolała, kiedy Tom się nie odzywał.

   Nie miała takiego szczęścia — chłopak lubił mówić. Nawet na rodzinnej kolacji, na którą zaprosiła go ciocia Willow (dla niego pani Meyer), to on ciągnął rozmowę i dopytywał się to Charlie, to jej mamy o interesujące go sprawy. Dobrze przynajmniej, że robił to z większym taktem niż wcześniej w pokoju.

   Christine była zachwycona Tomem. Wesoły, zabawny i przy okazji nieco szarmancki szybko zawładnął jej sercem. Charlie była przekonana, że będzie musiała się jeszcze o nim nasłuchać, nawet na długo po powrocie do domu.

   Na niej samej chłopak nie zrobił zbyt dobrego wrażenia, głównie przez ich pierwszą rozmowę. Z tego właśnie powodu na jego pytania podczas kolacji odpowiadała półsłówkami, dużo bardziej zajęta grzebaniem w talerzu i przyglądaniu się Evelyn.

   Jej kuzynka sporo się zmieniła, odkąd widziały się po raz ostatni. Wtedy była trochę niższa, włosy swobodnie się jej kręciły, a na twarzy cały czas miała konspiracyjny uśmieszek. Nie to co teraz; zaledwie — a może — rok później dziewczyna była nie do poznania. Teraz włosy miała rozjaśnione do jasnego brązu, wyprostowane i wycieniowane, trochę podobnie fryzury Rachel w Przyjaciołach, przez co zdawały się być zupełnie inne, dużo bardziej obce niż wcześniej. Zaczęła też ubierać się o wiele bardziej dziewczęco — w dopasowane koszulki i spódniczki, których pełną szafę Charlie zdołała zaobserwować wcześniej w jej pokoju.

Puchońska dusza {George Weasley}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz