Rozdział 26

381 32 14
                                    

   CHŁODNE POWIEWY WIATRU i słońce wyłaniające się raz na jakiś czas zza chmur towarzyszyły Charlie, Norze i Viv podczas ich spaceru po błoniach. Końcówka marca przez jakiś czas zdawała się zwiastować prawdziwą wiosnę, jednak opady deszczu ze śniegiem poprzedniego dnia wydawały się otwarcie kpić z nadziei wszystkich wyczekujących ciepła uczniów.

   Charlie nie była z powodu zmiennej pogody aż tak niezadowolona jak jej przyjaciółki czy współlokatorki. Wolała oczywiście albo prawdziwą zimę, albo prawdziwą wiosnę, jednak dopóki raz na jakiś czas była w stanie zobaczyć promienie słońca, nie była skłonna do narzekania. No a poza tym większość czasu i tak spędzała w bibliotece, więc pogoda za oknem obchodziła ją jakoś mniej niż zwykle.

   Teraz jednak udało jej się wyjść z zamku i chłód był dla niej trochę bardziej dokuczliwy niż wydawał się zza murów. Szczególnie marzły jej ręce, bo bez rękawiczek wystawione były na smagnięcia zimnego wiatru, a osłona kieszeni cienkiej kurtki Marlow zdecydowanie nie była wystarczająca. Przynajmniej nie zapomniała o wzięciu chusty, którą teraz okutała się prawie pod sam nos.

   Viv i Nora również pozawijały się w swoje płaszcze i szaliki, próbując osłonić się przed chłodem. Chociaż spacer był ich pomysłem — błonia były opustoszałe, więc nikt nie mógł im przeszkodzić w rozmowie, a ponadto obie dziewczyny zgodziły się, że Charlie musi w końcu wyjść z biblioteki — teraz wydawały się żałować swojej decyzji.

   Ale rzeczywiście, tylko one zdecydowały się opuścić zamek, a to tworzyło idealną atmosferę do rozmowy.

   — Udało się wam coś znaleźć? — zapytała Nora, kopiąc przed siebie zbłąkany patyk.

   Ich poszukiwania w sprawie Charlie trwały już od dobrego miesiąca i dotychczas — niestety — szły im raczej marnie. Przekopywanie się przez księgi, jednocześnie przygotowując się do kolejnych testów i nieubłaganie nadchodzących SUM-ów, nie było specjalnie efektywne.

   Viv wzruszyła ramionami.

   — Nie bardzo. Może jakbym miała więcej czasu...

   — Ale ja coś chyba mam — wtrąciła się Charlie.

   Jej przyjaciółki spojrzały na nią zaskoczone. Ich miny chwilę później przerodziły się w uśmiechy.

   — Naprawdę? — Nora szturchnęła ją w ramię.

   — Co znalazłaś? — zapytała Viv w tej samej chwili.

   Charlie wepchnęła ręce głębiej do kieszeni, by chronić je przed zimnem, po czym odparła:

   — To nie jest jeszcze nic pewnego, ale chyba wiem, czego konkretniej będziemy mogły szukać.

   Poprzedniego wieczoru w końcu zabrała się za czytanie „Cierni nocy" — książki, którą znalazła w bibliotece w dzień swojej kłótni z Bastienem. Co prawda za pierwszym razem wyniosła ją nielegalnie i pani Pince pewnie by ją zjadła, gdyby się o tym dowiedziała, bo tamtego dnia Charlie jedynie wcisnęła „Ciernie..." do torby, a parę minut później wyparowała z biblioteki jak burza, jednak na szczęście kobieta się nie zorientowała. Następnego popołudnia Marlow pokrążyła chwilę między półkami, by po jakimś czasie podejść do bibliotekarki i poprosić o wypożyczenie pozycji, którą oczywiście znalazła zaledwie przed chwilą.

    Od tego czasu książka krążyła między jej stolikiem nocnym a torbą, kiedy Charlie wmawiała sobie, że zaraz zabierze się za jej czytanie. Niestety ciągła nauka, przygotowywanie projektu z transmutacji i rozterki związkowe zajmowały jej tyle czasu, że „Ciernie nocy" leżały wciąż nieruszone i powoli zaczynały wzbudzać w niej poczucie winy.

Puchońska dusza {George Weasley}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz