Rozdział 17

606 51 28
                                    

   WIECZÓR, A WRAZ z nim rozpoczęcie Balu Bożonarodzeniowego, zbliżał się wielkimi krokami. Charlie cały dzień niemalże drobiła z podekscytowania, nie mogąc doczekać się wydarzenia.

   Nie była jedyna. Nora i Viv, z którymi spędziła większość dnia, również nie kryły wyczekiwania. W końcu, jakby nie patrzeć, tego dnia wypatrywały od początku roku szkolnego. Ostatni tydzień jedynie zwiększył ich ogromną ekscytację, więc bal dosłownie był jedynym tematem ich rozmów.

   Przyjaciółki Charlie nie omieszkały jej jednak przypomnieć o zakładzie. Pocałunek pod jemiołą z gościem z obcej szkoły — Bastienem – jako dowód braku jej uczuć do Cedrika od początku wydawał się jej być idiotyzmem, ale Viv i Nora nalegały. Przynajmniej jeśli to zrobi — a miała taki plan — dziewczyny miały robić co Marlow tylko chciała przez cztery dni, a ponadto kupować jej piwo kremowe do końca roku.

   Nie brzmiało to tak źle i Charlie właściwie wyczekiwała tego momentu wieczoru. Bastien naprawdę się jej podobał i gdzieś w głębi serca liczyła na coś więcej niż zwykła przyjaźń. Obserwując Francuza, mogła stwierdzić, że najprawdopodobniej on czuje się podobnie. Mimo że nie mogła być tego całkowicie pewna, swoje podejrzenia miała. Utwierdzały ją też w nich Nora i Viv.

   No a poza tym, czy bal nie był idealną scenerią na pierwszy pocałunek?

   Takie fantazje — tańce w pięknych sukniach, pięknie przystrojona sala i Bastien — towarzyszyły jej przez cały dzień. Nie mogła się od nich opędzić, ale też nie chciała, ku rozbawieniu jej przyjaciółek. Nawet jej współlokatorki popatrywały na nią ze znaczącymi uśmieszkami, kiedy Charlie z głową w chmurach zaczęła przygotowywać się do balu.

   Ku uldze wszystkich mieszkanek pokoju Marlow, Leonie poszła się umyć do łazienki prefektów i nie zajmowała tej w ich dormitorium. Dzięki temu pozostała czwórka mogła umyć się bez pośpiechu, a potem zacząć się stroić. Już wkrótce wszystkie dziewczyny szeleściły materiałami swoich sukien, przeglądając się w wąskim lustrze na drzwiach szafy.

   Charlie z zachwytem oglądała stroje swoich koleżanek. Anne i Taylor ubrane były w bliźniaczo rozkloszowane sukienki. Tu jednak podobieństwa się kończyły. Anne, by wprowadzić kontrast do swoich czarnych włosów, suknię miała bladoróżową z białym paskiem. Tay z kolei wybrała purpurę, a do niej dobrała złote bransoletki i kolczyki. Wyglądała iście po królewsku.

   Lindiwe zachwycała swoją bordową suknią w prostym, choć nieoczywistym stylu. Miała krótkie, zwiewne rękawki, zwężała się w talii i wreszcie spływała falami wzdłuż długich nóg dziewczyny. By urozmaicić swój wygląd, na oczy nałożyła złoty cień do powiek, który w połączeniu z jej ciemną skórą dawał oszałamiające wrażenie.

   Charlie przy swoich współlokatorkach wyglądała dużo skromniej, jednak wcale jej to nie przeszkadzało. Cieszyła się, że jej koleżanki w swoich sukniach mogą oszałamiać, ona nie musiała. Mimo różnicy między strojami i tak się sobie podobała.

   Błękitna sukienka, jaką miała na sobie Marlow, opinała się u góry i przyciągała uwagę odkrytymi ramionami oraz kwiatowymi zdobieniami. Dolna część, tiulowa, opływała jej nogi i aż prosiła o to, by dziewczyna zakręciła się wokół własnej osi. Charlie powstrzymała się od tego; na razie ćwiczyła chodzenie na wysokim obcasie. Beżowe buty z domu przysłała jej mama na prośbę dziewczyny, która nie chciała być aż tyle niższa od wszystkich co zawsze.

   A zwłaszcza od Bastiena.

   Na ustach Charlie znowu rozciągnął się rozmarzony uśmiech.

   Kiedy pomimo zbliżającej się wielkimi krokami godziny balu w pokoju dziewczyn nie pojawiła się Leonie, Puchonki postanowiły ruszyć pod Wielką Salę. Stukając obcasami po kamiennej posadzce, czuły się jak w bajce. Spoglądały po sobie z podekscytowaniem, rozmawiając cicho i wzdychając zadowolone.

Puchońska dusza {George Weasley}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz