CHARLOTTE Z UŚMIECHEM NA USTACH rozsiadła się w fotelu w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu. Bez wątpienia było to jej ulubione miejsce w całym Hogwarcie — przytulne i zaciszne, co pomagało zarówno w skutecznej nauce, jak i po prostu spędzaniu dobrego czasu z przyjaciółmi. Było także blisko kuchni, więc nawet w nocy można było wybrać się po jedzenie i nie zostać zauważonym.
Oczywiście to nie były jedyne powody, dla których Marlow uwielbiała siedzibę swojego domu. Nawet mimo tego, że znajdowała się w piwnicach, przypominała raczej przyjemne hobbickie mieszkanko niż zatęchłą i zawilgoconą klitkę, jakiej można by się było spodziewać. Duże okna rozświetlały okrągłe pomieszczenie, a powietrze wewnątrz wypełniał zapach kwiatów, których doniczki można było znaleźć prawie na każdej powierzchni w pokoju.
To zdecydowanie był jej drugi dom, pomyślała Charlotte, zapadając się w fotelu.
— Zamierzasz się zgłosić? — zapytała siedzącego obok niej Cedrika.
Poprzedniego dnia na uczcie powitalnej chłopakowi aż zaświeciły się oczy, gdy profesor Dumbledore zapowiedział Turniej Trójmagiczny. Charlie była prawie pewna jego odpowiedzi, ale i tak wolała się upewnić. Bądź co bądź, to było niebezpieczne, nawet mimo perspektywy wiecznej sławy.
Ced uśmiechnął się szeroko.
— Tak — odpowiedział. — Nie mógłbym sobie odpuścić takiej szansy, wiesz przecież.
Marlow pokiwała głową.
— Wiem — westchnęła. — Tylko uważaj tam na siebie.
Chłopak pokiwał z poważną miną głową. Niestety nie udało mu się jej długo utrzymać i wkrótce od jednego unoszącego się kącika ust przez drugi skończył na uśmiechu od ucha do ucha.
Charlotte nie mogła się powstrzymać od tego samego.
— Będę się pilnować — obiecał. — Ale wiem, że jak coś to mogę liczyć, że będziesz mnie ratować zaklęciami z trybun.
— Licz na co chcesz, ale ja będę jadła popcorn, jak ciebie w ramach zadania będą zjadać jakieś sklątki Hagrida — Charlotte przymrużyła złośliwie oczy, ale wciąż się uśmiechała.
Cedrik złapał się za serce.
— Brutalna z ciebie sztuka, Charlie — roześmiał się chłopak. — Jeszcze będziesz płakać nad moimi szczątkami.
Dziewczyna parsknęła śmiechem i rzuciła w przyjaciela poduszką. Cedrik ją złapał — oczywiście, nawet gdyby nie był szukającym, to i tak by mu się to udało — i odrzucił wstającej Marlow. Ta pokręciła rozbawiona głową.
— Jesteś niemożliwy — westchnęła z uśmiechem, odkładając poduszkę na fotel. — Idę do kuchni, coś ci przynieść?
— Całusa od Cho — Ced mrugnął, a Charlie przewróciła oczami.
— Sam leć do jej wieży, jak ci tak na niej zależy, kochasiu.
— To w takim razie wystarczą paszteciki dyniowe — zażartował.
Charlotte ze wszystkich sił starała się nie roześmiać, ale uśmiech mimowolnie rozciągał się jej na twarzy i już po chwili chichotała.
— Łatwo się poddajesz — rzuciła rozbawiona, po czym wyszła z Pokoju Wspólnego i skierowała się w stronę obrazu z paterą owoców.
Już po chwili Puchonka połaskotała gruszę z malowidła i weszła do szkolnej kuchni. Mimo zabiegania, jakie jak zwykle ogarniało skrzaty, kilka z nich od razu do niej podbiegło.
CZYTASZ
Puchońska dusza {George Weasley}
FanficZdawanie SUM-ów, kiedy obok toczy się Turniej Trójmagiczny, to całkiem spore wyzwanie. Jeszcze większe, kiedy jeden z twoich przyjaciół bierze w nim udział, a pozostali wkręcają cię w zakład, który ma znaleźć ci miłość życia, mimo twoich usilnych pr...