Rozdział 32

394 33 28
                                    

Pod rozdziałem ważna notka. Zachęcam do przeczytania!

☆★☆

   PROFESOR SNAPE MIERZYŁ Charlie zimnym spojrzeniem, kiedy oddawała mu swoją zakorkowaną fiolkę z eliksirem do oceny. Wydawał się być niezadowolonym z faktu, że na pierwszy rzut oka efektom pracy dziewczyny nie można było nic zarzucić. Eliksir wzmacniający poprawnie lśnił srebrzystym blaskiem, wywołując na twarzy Marlow zadowolony z siebie uśmiech.

   — Miejmy nadzieję, że pani wywar nie będzie gorszy niż na to wygląda — wycedził, a Charlie nieco zrzedła mina.

   Oczywiście, Snape najchętniej by zobaczył jak zawartość kociołka wybucha jej prosto w twarz, jak zresztą chyba wszystkim jego uczniom z wyjątkiem Ślizgonów. Faworyzowanie wychowanków swojego domu było jego nieprzyjemną cechą, a jeszcze gorszą zupełne odbieranie ochoty do nauki innym swoimi zniechęcającymi komentarzami. No a poza tym jego zachowanie wobec nielubianych lub słabszych uczniów podchodziło pod nękanie, co było już zupełnie nieakceptowalne ze strony nauczyciela.

   Niemniej jednak Charlie nie mogła zrezygnować z zajęć eliksirów i też tego nie chciała. Sam przedmiot całkiem lubiła i była z niego lepsza niż większość swojej klasy — co prawda by do tego doprowadzić, musiała poświęcać długie godziny na naukę, zwłaszcza na początku uczęszczania do Hogwartu — a poza tym był jej potrzebny do zrealizowania swoich planów zostania magomedyczką. Nie narzekałaby jednak, gdyby Snape został zastąpiony nieco przyjaźniejszą osobą. Zdecydowanie nie.

   Na szczęście jednak właśnie kończył się jej dwugodzinny blok eliksirów i bez wyrzutów sumienia mogła opuścić klasę. Już za drzwiami zatrzymała się i zaczęła czekać na Viv, którą w środku zatrzymał profesor i zajął rozmową.

   Przez drzwi wylewał się powoli tłumek uczniów. Obciążeni podręcznikami piątoklasiści nie spiesząc się, plotkowali cicho, ścigani spojrzeniami młodszych kolegów czekających na zwolnienie sali. Nie rozpoznawała większości z nich; kojarzyła jedynie rude włosy Ginny Weasley, jednak nikogo poza nią.

   Między snującymi się ospale uczniami Charlie zauważyła przepychającą się w jej stronę Taylor. Wspomagana potężnymi okrzykami towarzyszącej jej Leonie („Przejście dla prefekta! Bewegt sich*! No już!"), po chwili znalazła się tuż przy niej.

   — Charlie, idziesz? — zapytała Tay, opierając się o ścianę. — Za chwilę zaczyna się transmutacja.

   — Zaraz do was dojdę, czekam na Viv.

   Leonie parsknęła i uśmiechnęła się krzywo.

   — Trochę sobie poczekasz. Jak przechodziłam koło niej, to Snape właśnie zaczynał rozmawiać z nią o zmianach w patrolach prefektów. Mi profesor Sprout tłumaczyła wszystko przez pół godziny i i tak pominęła połowę rzeczy, więc pewnie trochę jeszcze jej zejdzie.

   Charlie zawahała się. Jeśli Viv rzeczywiście miała spędzić w lochach tyle czasu, to nie mogła na nią zaczekać. Jak bardzo chciałaby to zrobić, tak jej ambicje dostania P na SUM-ach z transmutacji wymagały stawiania się na lekcje na czas.

   Mimo tego dalej niechętnie podchodziła do pomysłu pójścia sobie bez powiedzenia słowa przyjaciółce. Kiedy jednak zajrzała do klasy, a Viv odgoniła ją machnięciem ręki, po czym wróciła do słuchania Snape'a, wątpliwości się rozwiały. Tonks miała swoje rzeczy do zrobienia, a Charlie mogła w spokoju udać się na kolejną lekcję.

   Taylor i Leonie od razu zaczęły zasypywać ją plotkami. Marlow ostatnimi czasy była średnio na bieżąco z nowymi informacjami, bo większość czasu spędzała zakopana pod podręcznikami albo wykręcając żarty z lub na bliźniakach, więc słowa koleżanek chłonęła z wyjątkową uwagą.

Puchońska dusza {George Weasley}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz