KOLEJNE DNI CHARLIE spędziła, panikując. I ucząc się. I unikając wszystkich, którzy mogliby podejrzewać, że coś jest nie w porządku. Czyli, jednym słowem, wszystkich.
Nie było to najlepsze rozwiązanie z kilku powodów, zaczynając od tego, że ostatnio zemdlała z przemęczenia i przepracowania, a teraz była na dobrej drodze, żeby powtórzyć swój wyczyn. Nauka podczas jedzenia, nauka podczas przerw, nauka w Pokoju Wspólnym, na korytarzach i w bibliotece. Trudno było złapać ją gdziekolwiek bez podręcznika, w którym się zaczytywała. Na lekcjach na jej twarzy malowało się skupienie, atrament kończył się coraz szybciej od notowania każdego słowa nauczycieli, a pióra łamały się jedno za drugim. Wydawało się, że Charlie Marlow całe swoje dnie poświęca wyłącznie uczeniu się.
I tak było, przynajmniej przez większość czasu. Gdy nie zajmowała się sprawami na lekcje, uczyła się uzdrowicielstwa. Na zajęciach z Adamem Burleighem, magomedykiem z Munga, siadywała sama, skupiając się wyłącznie na przyswajaniu materiału. Nawet nie zaszczycała spojrzeniem Nate'a, który chyba wyczuł, że stosunek Charlie do niego znacząco się oziębił, jednak nie wyglądał, jakby mu to przeszkadzało. Teraz mogli się przynajmniej nie lubić z wzajemnością. A skoro tak, to najlepszym sposobem na ukazanie niechęci — Charlie przetestowała już tę metodę na Zachariaszu — była rywalizacja. Nic więc dziwnego, że po niedługim czasie z całej grupy była zdecydowanie najlepsza. Skoro i tak się dużo uczyła, równie dobrze mogła wykorzystać to do udowodnienia Nate'owi, że swoje uprzedzenia może sobie wsadzić tam, gdzie światło nie sięga.
Ale nawet z tym, praktykami pod okiem pani Pomfrey w Skrzydle Szpitalnym i treningami Quidditcha Charlie nie była w stanie spożytkować całego swojego wolnego czasu. I chociaż bardzo starała się w ogóle nie myśleć o pozanaukowych sprawach, to gdy próbowała wieczorem zasypiać, jej myśli odpływały w stronę George'a dużo częściej niż by tego chciała.
Bo amortencja — ta nieszczęsna, okropna, przeklęta amortencja — zmusiła ją do tego, by Charlie uświadomiła sobie, jakimi uczuciami darzy George'a. O ironio, Fred i Viv mieli rację, gdy w wakacje w Kwaterze Głównej droczyli się z nimi, mówiąc, że cokolwiek między nimi jest to na pewno nie przyjaźń. No, a przynajmniej częściowo, bo to Marlow okazała się być zadurzona po uszy.
Ale czy można było ją winić? George był naprawdę świetną osobą i Charlie wiedziała, że zawsze może na niego liczyć — nawet wtedy, kiedy się tego zupełnie nie spodziewała. Przecież ostatnio sam z siebie przyniósł jej jedzenie, bo zauważył, że przez cały dzień nic nie jadła. Albo wtedy, gdy dostała wyniki SUM-ów, to on siedział z nią i przez barierę drzwi próbował ją pocieszyć. Lista mogła się ciągnąć i ciągnąć, a Charlie prawdopodobnie nigdy nie dotarłaby do jej końca.
No a poza tym zawsze mogła się przy nim czuć swobodnie. Przy Bastienie nie do końca tak było; na nim początkowo chciała zrobić dobre pierwsze wrażenie, a potem starała się pokazywać tylko od najlepszej strony. Miała też opory, by się przed nim otworzyć, zresztą może i słuszne — nawet jeśli pogodzili się po swojej kłótni o jej mugolskie pochodzenie, to Charlie przez cały czas obawiała się, że znowu natrafi się taki temat, który wywoła następną sprzeczkę.
Przy George'u tego nie było. Jemu też, rzecz jasna, nie mówiła o wszystkim — jak choćby o tym, co poczuła w kociołku z amortencją i co to oznaczało — ale poza tym jednym przypadkiem nie musiała się obawiać, że przyjmie jej rewelacje i nie będzie jej oceniał. A to było dla niej ogromnie ważne.
Tylko co z tego, skoro o tej najbardziej palącej kwestii nie mogła mu powiedzieć. Bo nie mogła — tego była w stu procentach pewna. To zupełnie zniszczyłoby ich przyjaźń. Co więcej, nie tylko ich, bo jej szalone wyznanie oznaczałoby, że dynamika w ich całej grupce diametralnie by się zmieniła. Fred trzymały się z George'em i Lee, a ona, Nora i Viv osobno. Tylko że Nora, ponieważ była Gryfonką, mogłaby zdecydować się na spędzanie czasu z bliźniakami i bratem, a wtedy pozostałaby sama z Viv. Czyli byłyby one dwie z dużą szansą na to, że Tonks zacznie spędzać dużo, dużo więcej czasu ze swoim chłopakiem, który — jak dobitnie zostało jej to przekazane — jej, Charlie, nie lubił. A wtedy zostałaby całkiem sama.

CZYTASZ
Puchońska dusza {George Weasley}
FanficZdawanie SUM-ów, kiedy obok toczy się Turniej Trójmagiczny, to całkiem spore wyzwanie. Jeszcze większe, kiedy jeden z twoich przyjaciół bierze w nim udział, a pozostali wkręcają cię w zakład, który ma znaleźć ci miłość życia, mimo twoich usilnych pr...