CHARLIE Z HUKIEM upadła na podłogę. Zmusiła się do przetoczenia w bok, unikając w ten sposób trafienia kolejnym zaklęciem, i zerwała się na równe nogi.
— Alarte ascendare! — zawołała, celując w nogi Cedrika.
Jeden z jego butów wyrwał się w powietrze, skutecznie pozbawiając go równowagi. Teraz to on się przewrócił, wstał jednak jeszcze szybciej niż ona przed chwilą.
— Confundus!
— Immobilus!
— Drętwota!
— Protego! Locomotor mortis!
Cedrik zachwiał się, potraktowany zwieraczem nóg. Dyszał ciężko, a po czole spływały mu krople potu. Nic dziwnego, pojedynkował się w końcu z Charlie bez żadnej przerwy już od dobrych kilku minut.
— Expulso! — zawołał w odpowiedzi, posyłając ją na drugą stronę klasy. — Expelliarmus!
Różdżka Marlow z cichym pyknięciem wyleciała jej z dłoni i przeleciawszy eleganckim łukiem przez całą salę, wylądowała w ręce chłopaka.
Charlie jęknęła i oparła się o ścianę. Oczywiście, Cedrik znowu wygrał ich pojedynek. Piąty tego dnia, żeby być dokładnym, w porównaniu do zaledwie jednego zakończonego jej sukcesem.
Siedząca na ławce pod ścianą Clarke zapisała wynik pojedynku i wyszczerzyła się do nich. Musiał naprawdę nieźle się bawić, obserwując swoich przyjaciół rzucających sobą nawzajem po podłodze, samemu tylko oglądając to z odległości.
Charlie zastanawiała się, czy przypadkiem nie robiło się to już nudne. Od kilku tygodni co sobotę pojedynkowała się z Cedrikiem albo rywalizowała z nim w rzucaniu szybszych, dokładniejszych i lepszych zaklęć transmutacyjnych po to, by przygotować się do SUM-ów, a w przypadku chłopaka do trzeciego zadania Turnieju Trójmagicznego. Nie sądziła, że może być to bardzo porywające; dokładnie to samo tydzień w tydzień nie brzmiało jak najlepsza zabawa, ale Clarke za każdym razem chętnie się dołączała do ich treningów w roli sędziego i za każdym razem zdawała się być zadowolona z podjętej decyzji.
Cóż, Charlie nie oceniała — każdy miał prawo robić to, co lubił. Zwłaszcza że tak właściwie to jej można się było dziwić, bo mimo że w konkurencjach z Cedrikiem niemal za każdym razem przegrywała, to i tak uparcie decydowała się na dalszą rywalizację.
— Koniec na dziś — zawyrokował Diggory, podchodząc do niej i wręczając jej z powrotem różdżkę. — Chyba oboje już mamy dość.
Charlie popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek i uśmiechnęła się wyzywająco. Nawet jeśli znowu miała zostać zbombardowana zaklęciami Ceda, wciąż nie miała ochoty kończyć rywalizacji.
Widząc jej wzrok, chłopak przewrócił oczami.
— Dałabyś mi już spokój, co? — mruknął, trącając ją ramieniem. — Nawet jeśli zdarza mi się wygrać, to wcale nie przychodzi mi to tak łatwo, jak sobie wmawiasz.
Charlie prychnęła rozbawiona.
— Jaasne.
— A żebyś wiedziała! Miałem się zaraz spotkać z Cho, ale tak mnie wymęczyłaś, że będę musiał się umyć, zanim do niej pójdę.
— Idź, śmierdzisz aż do mnie — Do rozmowy dołączył się Clarke.
Charlie parsknęła śmiechem, widząc zdradzoną minę Cedrika. Nawet mimo tego, że za maską oburzenia na jego twarzy kryło się rozbawienie, wysoko uniesione brwi i ogniki w oczach sprawiały naprawdę realistyczne wrażenie.
CZYTASZ
Puchońska dusza {George Weasley}
FanfictionZdawanie SUM-ów, kiedy obok toczy się Turniej Trójmagiczny, to całkiem spore wyzwanie. Jeszcze większe, kiedy jeden z twoich przyjaciół bierze w nim udział, a pozostali wkręcają cię w zakład, który ma znaleźć ci miłość życia, mimo twoich usilnych pr...