Rozdział 27

393 39 46
                                    

   BIEG DO WIEŻY Gryffindoru prosto z piwnic byłby idealną rozgrzewką przed treningiem Quidditcha. Wtedy Charlie w pełni doceniłaby jego długość, nie do końca możliwą do przewidzenia trasę (a takie uroki miały poruszające się schody) i zadyszkę, jaką miała, gdy wreszcie dotarła do obrazu Grubej Damy.

   To jednak nie była rozgrzewka, a szaleńczy pęd, by tylko nie spóźnić się za bardzo na mini–imprezę u bliźniaków Weasley. Świętowanie urodzin w kameralnym gronie brzmiało jak doskonała zabawa i Charlie nawet pomimo wcześniejszych obaw — u Freda i George'a miała się pojawić prawie cała gryfońska drużyna Quidditcha, z którą dziewczyna nie utrzymywała zbyt ciepłych stosunków — nie mogła się doczekać. Bliźniacy jednak mogli znaleźć jakieś lepsze miejsce niż ich własny pokój, znajdujący się po drugiej stronie zamku względem Pokoju Wspólnego Hufflepuffu.

   Oczywiście przesadzała. To była tylko i wyłącznie jej wina, że teraz biegła na złamanie karku, będąc i tak już sporo spóźnioną. Gdyby tylko pilnowała czasu i wyszła za piętnaście siódma, a nie zaczęła się zbierać o dziewiętnastej — godzinie rozpoczęcia urodzin — nie miałaby teraz problemu. Nie mogła nic jednak poradzić na to, że wciągnęła się w czytanie „Cierni nocy" tak bardzo, że nie usłyszała wcześniejszego bicia zegara.

   Chociaż — pomyślała, pędząc w stronę tajnego przejścia — cały ten dzień był całkiem szalony, a ten bieg tylko się do tego dokładał.

   Bo rzeczywiście, już podczas śniadania wszystko odeszło od normalności. W Wielkiej Sali z okazji prima aprilis raz na jakiś czas pojawiały się przykuwające wzrok uwagę żarty — tu ktoś kogoś przyprawił o królicze uszy, jedzenie wybuchło kolorowym konfetti czy sok dyniowy okazał się być musującym mugolskim napojem — jednak nikt nie był przygotowany na nagły chaos, jaki rozpętał się w pomieszczeniu.

   Bo w jednej chwili wszyscy — wliczając to nauczycieli, uczniów zagranicznych szkół i turniejowych sędziów — zaczęli się krzywić, po czym przemienili się w bliźniaków Weasley. Nagłe krzyki, śmiechy i ogólny rozgardiasz sprawiły, że nie dało się dojść do tego, kto tak naprawdę jest kim, a sprawców całego zamieszania nie dało się zlokalizować.

   Charlie dusiła się ze śmiechu, widząc wokół siebie tabuny Fredów i George'ów w spódniczkach, niedopasowanych mundurkach czy futrach uczniów z Durmstrangu. Ona sama również padła ofiarą tego kawału i domyślała się, że wygląda równie zabawnie. Jeszcze bardziej bawiło ją to, że spoglądała na wszystko z dużo wyższego niż zwykle pułapu — normalnie bliźniakom ledwie dorastała do ramienia, więc teraz mogła rozejrzeć się po zamku z innej perspektywy.

   Tym ostatnim nieco się jednak zawiodła, chociaż cały żart uznawała za jeden z najlepszych Freda i George'a. Musiała jednak przyznać, że kiedy wszyscy byli tego samego wzrostu, zamiast patrzeć na innych z góry, widziała same rude głowy.

   Efekty kawału zaczęły znikać dopiero po godzinie i dopiero wtedy w zamku zapanował względny spokój. Oczywiście zaraz po tym, jak większość uczniów przestała wyglądać jak Fred i George, do jubilatów zaczęła ustawiać się kolejka z życzeniami albo — jak w przypadku Snape'a, który bezceremonialnie przerwał Norze rozmowę z bliźniakami — zaproszeniem na tygodniowy szlaban.

   To jednak nie powstrzymało Weasley'ów od kontynuowania swoich żartów, bo te pojawiały się przez cały dzień. Część klamek w drzwiach została zaklęta, by wykrzykiwać powitania głosami Freda albo George'a, Irytek rozrzucał po zamku konfetti z twarzami bliźniaków, a na błoniach z gałęzi, liści, resztek śniegu i mnóstwa zaklęć powstały dwie figury imitujące chłopaków, przyozdobione na czubku rudymi perukami.

   Te wszystkie atrakcje sprawiły, że Charlie przez cały dzień nie mogła przestać się uśmiechać. Nie tylko ona; większość uczniów Hogwartu (może z wyłączeniem Malfoy'a i Zachariasza Smitha) również śmiała się i rozmawiała o kolejnych żartach, jakie napotykała na swojej drodze. Nawet część wychowanków Beauxbatons i Durmstrangu wydawała się być rozbawiona całą sytuacją, choć niestety nie wszyscy. Jedną ze średnio zadowolonych osób był Bastien, który podczas spaceru z Charlie wydawał się być poirytowany ciągłym widokiem rudych czupryn bliźniaków.

Puchońska dusza {George Weasley}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz