CAŁE POPOŁUDNIE I WIECZÓR Charlie i pozostali najbliżsi przyjaciele Cedrika spędzili razem z nim na poszukiwaniu zaklęć, którymi mógłby pokonać smoki. No, a przynajmniej unieszkodliwić. Co prawda Potter nie wiedział, na czym dokładnie miało polegać pierwsze zadanie, ale całą swoją wiedzę przekazał jednak Cedowi i żaden ze scenariuszy obejmujący obecność smoków nie napawał nikogo optymizmem.
Wszyscy siedzieli z Diggorym prawie do pierwszej nad ranem, próbując wymyślić jakąś strategię, dopóki Charlie, wspierana przez Maeve — pałkarkę z roku Cedrika — nie zagoniła wszystkich do spania. Chłopak musiał się wyspać, a chociaż było mało prawdopodobne, że zaśnie od razu, musiał przynajmniej spróbować.
Kolejnego ranka niemalże cała szkoła wydawała się nie zauważać zdenerwowania Cedrika. Przechodzący uczniowie poklepywali go po plecach, życzyli powodzenia i zachowywali się tak, jakby czekał ich najlepszy dzień w ich życiu.
Ced z kolei od rana wyglądał dość marnie. Było widać, że zamiast spać, przewracał się z boku na bok. Z tego powodu był nieco poszarzały na twarzy, a kiedy popatrzył na jedzenie w Wielkiej Sali, pozieleniał.
— Musisz coś zjeść — jęknęła Charlie. — Zemdlejesz przy tym smo... zadaniu, jeśli nic nie zjesz.
Chłopak pokręcił głową.
— Nie dam rady — wydusił przez zaciśnięte gardło. — Jak coś zjem, to zwymiotuję.
Charlotte popatrzyła bezradnie na siedzących wokół niej przyjaciół Diggory'ego.
— To napij się chociaż czegoś — zaproponował Aaron, opierając mu dłoń na ramieniu. Jego ciemna skóra niepokojąco mocno odcinała się od skóry Cedrika — zdecydowanie bardziej niż zazwyczaj.
Diggory pokiwał powoli głową.
— Chyba mogę spróbować.
Charlie chwyciła dzbanek z herbatą — owocową, jego ulubioną — i nalała ją. Zanim przekazała kubek Cedrikowi, dosypała do niego trzy kopiaste łyżeczki cukru.
— Wiesz, że nie piję słodzonej — westchnął chłopak, spoglądając nieufnie na Marlow.
— Wiem — odparła — ale musisz mieć chociaż trochę energii. Wypij to, proszę.
Ced skrzywił się, ale posłusznie wykonał polecenie. Herbata ewidentnie mu nie smakowała, ale Charlie nie zamierzała mu odpuścić.
W końcu wyszli z zamku i skierowali się ku boisku do Quidditcha. Cedrika zostawili w namiocie dla reprezentantów, uprzednio ściskając go i zapewniając o tym, że na pewno świetnie mu pójdzie. W końcu, kiedy Ludo Bagman wygonił ich od Ceda, poddenerwowaną grupką ruszyli w kierunku trybun.
Charlie przeszła do sektora Gryffindoru, boleśnie świadoma posyłanych za nią niechętnych spojrzeń — w końcu nie kibicowała Potterowi z ich domu, ale „temu przystojniaczkowi Diggory'emu". Nie miała siły się nimi przejmować, za bardzo zżerał ją stres, więc jedynie wypatrywała w tłumie Nory i Viv.
Znalazła je — bez większego zaskoczenia — przy bliźniakach i Lee. Nora jak zwykle kłóciła się z bratem, a Viv, udając, że wcale nie przejmuje się skierowaną ku niej otwartą wrogością Gryfonów, rozmawiała z przyjmującymi zakłady Weasley'ami.
— Na pewno nie postawisz na Cedrika? — niemalże zawołał do niej George, kiedy tylko się do nich zbliżyła.
— Nic z tego — mruknęła. Jej głos zgubił się wśród gwaru, więc niezadowolona musiała powtórzyć.
CZYTASZ
Puchońska dusza {George Weasley}
FanficZdawanie SUM-ów, kiedy obok toczy się Turniej Trójmagiczny, to całkiem spore wyzwanie. Jeszcze większe, kiedy jeden z twoich przyjaciół bierze w nim udział, a pozostali wkręcają cię w zakład, który ma znaleźć ci miłość życia, mimo twoich usilnych pr...