38. Mała roszada.

504 56 134
                                    

AlkariaFaira się na mnie obraziła :<

A tak w ogóle to macie nowy rozdział. Nie chcę was smucić, ale to ostatni. Ale nie martwcie się. Epilog będzie (mam nadzieję) udanym pożegnaniem. Zresztą spokojnie, przecież będzie dalsza część. Tylko... nie wiem kiedy ;-;

_______________________

   Szedłem ulicami Konohy i dokładnie obserwowałem otoczenie. Odgłosy walk zaczęły powoli cichnąć, więc mogłem uznać, że sam atak również dobiega końca. Mimo to nadal można było się natknąć na zagubionych wrogów a że słynę ze swojego szczęścia, to nie byłbym sobą, gdybym na takich nie trafił. 

  W moją stronę poleciał ponad tuzin shurikenów oraz kunai. Westchnąłem zatrzymując się w miejscu. Błyskawicznie wyjąłem swój miecz i niemal machinalnie odbiłem zagrażające mi bronie. Całej reszcie pozwoliłem lecieć dalej. Chwilę później pojawiłem się przed przeciwnikami i zrobiłem to co zawsze. Zabiłem ich tak szybko, jak to było możliwe. I oczywiście znowu musiałem się pobrudzić. Pieprzona krew. Na co to komu?

  Z pewnością jeszcze długo narzekał bym na tę czerwoną ciecz. Jednak nie dane mi było tego zrobić. W końcu ja nigdy nie mogę zrobić tego na co mam ochotę, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi muszą chcieć inaczej. I zapewne dlatego też do moich uszu otarło to wołanie.

- Karumi!~ - Chciałem się odwrócić, jednak blondyn był szybszy i już po chwili poczułem ciężar na plecach. Westchnąłem ostrożnie łapiąc równowagę.

- Ryuki... Złaź ze mnie - mruknąłem gdy poczułem jak jego ręce oplatają się wokół mojej szyi.

- Nie ma mowy! Zostawiłeś nas samych na całą batalię! Ty się bawiłeś a my musieliśmy słuchać rozkazów jakiś debili tylko po to, by po kilku minutach patrzeć jak zdychają! - wykrzyknął z pretensją w głosie i zaczepił się nogami o moje biodra.

- Jestem cały we krwi... Pobrudzisz się - stwierdziłem z nadzieją, że chociaż ten argument do niego przemówi. Oczywiście nadzieja matką głupich...

- Daj spokój! Co to za shinobi, który boi się pobrudzić? - zapytał z rozbawieniem i zbliżył twarz do mojego ucha. - Zresztą krew dodaje ci uroku~ - dodał poważnie. Nie powiem... Brew mi drgnęła i zapewne zaraz zrzuciłbym z siebie blondyna, jednak ktoś mnie uprzedził. A tym kimś był nie kto inny jak Ginki.

- Złaź - warknął, po czym prawdopodobnie pociągnął Ryuki'ego za ubranie. Ten, z moją pomocą, wylądował na ziemi z cichym jękiem.

- I ty przeciwko mnie?! Nie mów, że ci się nie nudziło podczas walki! - wykrzyknął urażony chłopak podnosząc się i spoglądając z irytacją na starszego bruneta. Ginki jedynie pokręcił głową z politowaniem i spojrzał na mnie.

- Nie zwracaj na niego uwagi. Może dostał jakąś zatrutą bronią i teraz mu odwala - stwierdził z przekąsem.

   Dopiero po tym zdaniu przyjrzałem się dokładniej ich wyglądowi. Obaj mieli poszarpane ubrania. W dziurach widać było bandaże, niektóre czerwone a inne lekko różowawe. Uniosłem brew, jednak nie skomentowałem tego. Mimo wszystko oni byli ludźmi i nie byli niezniszczalni. Tyle dobrego, że mimo posiadanych ran nie wydawali się mniej ruchliwi. A już szczególnie blondyn, który przeskakiwał nerwowo z nogi na nogę.

- Załapiemy się jeszcze na jakieś walki!? Chodźmy, proszę! - Czyli Ryuki się nakręcił. Ech... Czasem nie wiem, czy mam się z tego cieszyć, czy nie. Mimo wszystko dobrze, że obaj byli cali.

- Chodźcie, może jeszcze na kogoś trafimy - mruknąłem poddając się.

- Jej! - Na moje słowa od razu odpowiedział wesoły okrzyk blondyna. Doprawdy... Nie wiem co jest gorsze. Entuzjazm Ryuki'ego na myśl o zabijaniu, spokój Ginkiego, czy fakt, że cieszę się z tego jacy się stali.

Zgubiona przeszłość | Naruto -Zakończona-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz