15. Być drużyną.

766 63 55
                                    

  Uwaga uwaga, bo rzadko to robię!

Podczas pisania tego rozdziału (a raczej sprawdzania co miało miejsce z poprzednim rozdziale) zauważyłem, że rozdział 14 ma tylko 2000 słów choć poprzednie mają ich po 4000. Tak więc w ramach przeprosin za takie gałgaństwo i nieuwagę zapraszam na rozdział 15 pt. "Być drużyną", który ma aż 6000 słów. Miłej lektury ;)

___________________

 Leżałem sobie i patrzyłem na przemijający krajobraz. Powiedziałbym, że to niezbyt wygodna forma podróży, ale nic nie czułem, więc nie mogłem tak mówić. Mimo to moje usta wydają się powoli wracać do życia. Jeśli to samo stało się ze strunami głosowymi, to może będę w stanie mówić.

- Nie sądziłem, że jesteś optymistą - stwierdził Bijuu. Chyba będę musiał przyzwyczaić się do jego głosu.

Podobno nie miałeś się ze mną spoufalać...

- Powinieneś to docenić. Obecnie i tak nie mam nic do roboty a twoje szalejące myśli są irytujące. Wolę zająć ciebie rozmową niż musieć słuchać tego potoku teorii i domysłów - rzekł niewzruszony. Mogłem się założyć, że właśnie się skrzywił.

Dlaczego tak łatwo przystałeś na moją propozycję? 

- Nie jestem pewien. Może dlatego, że jako pierwszy człowiek od setek lat wymówiłeś moje imię? A może dlatego, że zamiast zaatakować chciałeś rozmawiać? Powód z pewnością jakiś jest, jednak nie myśl, że ci go zdradzę - westchnąłem zawiedziony i wszedłem do swojego umysłu. Od razu uderzył we mnie niekończący się błękit. Nie było obok mnie Sanbi'ego, ale to dlatego, że odciąłem od niego swoje myśli.

- Więc na tym polega nasz układ... - dotarł do mnie basowy głos. Zignorowałem go wiedząc, że i tak nie usłyszy moich myśli. - Nie będę się z tobą spierał. Czuję, że ta pieczęć jest bardzo słaba. Musiałeś mieć do mnie duże zaufanie dlatego też uznam twoją prywatność - rzekł i tym już się nie odezwał. Westchnąłem i przeciągnąłem się siadając na wodzie, jak na zwykłej podłodze.

- Ja... poczułem ból... - mruknąłem patrząc na swoją rękę. Jak to się stało? Przecież już nie raz się okaleczałem i nie czułem nic prócz pieczenia lub szczypania. Jakim cudem teraz poczułem ból, prawdziwy ból?

  Powoli położyłem rękę na tafli wody, po czym uderzyłem w nią z dużym impetem. Ocean nawet nie drgnął, jednak czarne symbole pojawiły się niemal natychmiast. Zmarszczyłem brwi przejeżdżając palcem po czarnych znakach. Co kryło się pod nimi? Moje prawdziwe "ja"? Osoba, która znała swoją przeszłość od narodzin aż do utraty wspomnień? Westchnąłem zirytowany.

- Co za bezsens...

   Reszta podróży zeszła mi na rozmyślaniach oraz obserwacji mijających krajobrazów. Najgorsza była podróż statkiem, ponieważ cały czas bujało, przez co moja głowa nie raz przechylała się w lewo lub w prawo. Jednak był jeden plus tej sytuacji. Nie nudziło mi się, ponieważ całkowicie oddałem się wyklinaniu statku i swojej sytuacji. Jednak wszystko zmieniło się w momencie, gdy zeszliśmy na ląd i ruszyliśmy w stronę Kirigakure.

- Dzieciaku, spróbuj coś powiedzieć - rzekł niespodziewanie Isobu-san. Chciałem zaprotestować, jednak uprzedził mnie w tym. - Bez dyskusji. Powinieneś być już w stanie mówić. Mięśnie twarzy i krtani zregenerowały się całkowicie.

A co z płucami? Potrzeba powietrza by mówić.

- Tak. Podobnie krew musi płynąć w organizmie by dotleniać tkanki - stwierdził ironicznie zamykając mi usta.

Zgubiona przeszłość | Naruto -Zakończona-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz