39. Epilog.

610 74 101
                                    

   Mijał właśnie piąty dzień od rozpoczęcia wojny z Krajem Wody. Wbrew pozorom Kumogakure nie wydawało się dotknięte konfliktem, co w sumie nie było zaskoczeniem. To oni byli agresorami, więc oczywistym było, że tereny ich kraju były odpowiednio zabezpieczone przed ewentualnym atakiem.

  Raikage uważał, że wybrał idealny moment na atak. Konoha i Suna były osłabione własnym konfliktem, natomiast Kiri część swoich sił miała na terenie Kraju Ognia, co osłabiało jej siłę. Jedyną wioską mogącą przeszkodzić im w wojnie była Iwagakure, jednak nić porozumienia zawiązana z Tsuchikage wykluczała taką możliwość. Dlatego też A był pewny swojej wygranej. Miał bardzo korzystne warunki i przewagę. Nie tylko posiadał większą armię, lepsze zaplecze ekonomiczne, ale też element zaskoczenia, który pozwolił jego armii przedrzeć się przez granicę Kraju Wody już pierwszego dnia. Teraz jego wojska kierowały się do Kirigakure a on sam miał zamiar uczestniczyć w tej potyczce. Nic dziwnego więc, że szykował się do opuszczenia wioski w ciągu najbliższych dwóch dni. Bee był już na polu walki i oczekiwał jego przybycia.

  Mimo to gdzieś z tyłu głowy czuł niepokój. Coś się działo i na pewno nie było to związane z Yugito, która nie chciała uczestniczyć w wojnie. To było coś o czym on nie miał pojęcia. Niestety jego duma nie pozwalała mu myśleć, że coś może pójść nie tak. Razem ze swoimi strategami dokładnie przeanalizował sytuację Mgły. Wyczucie czasu podczas ataku mieli idealne. Plan ofensywy też był już ustalony i to w pięciu wariantach. Nic nie mogło pójść nie tak. Nic.

  Problem polegał na tym, że gdy coś idzie bardzo dobrze trzeba się spodziewać, że w końcu się zepsuje. I tak też było w tym przypadku, gdy całym budynkiem zatrzęsła potężna fala uderzeniowa. Raikage nie zdążył nawet zapytać o co chodzi, gdy w gabinecie pojawił się ANBU. Mężczyzna pokłonił się przed swoim przełożonym i powiedział coś, czego A nie spodziewał się usłyszeć tak szybko.

- Raikage-sama... Zostaliśmy zaatakowani przez shinobi z Kirigakure.

***

   Brama prowadząca do Kumogakure nigdy nie była jakaś imponująco potężna. Przez kręte górskie ścieżki trudno było trafić do wioski. Była to naturalna ochrona Chmury. Dzięki ich położeniu bardzo trudno było przeprowadzić masowy atak, gdyż przez górskie szlaki mogły iść tylko małe grupy ludzi. Nawet shinobi musieli uważać, by nie stracić życia podczas drogi do osady. Jednak ta wspaniała obrona nie miała znaczenia, gdy napastnikiem była jedna osoba.

- Ej Daru... Widzisz to samo co ja? - zapytał strażnik obserwujący tereny przed bramą. Jego przyjaciel jak i współpracownik podszedł do muru i przyjrzał się we wskazanym kierunku.

- Jakiś dzieciak w masce... Czekaj... - zaciął się, gdy jego wzrok zawisł na srebrnym kawałku metalu. Nie było mowy o pomyłce. Był środek dnia, więc postać idąca w stronę bramy była doskonale widoczna. - Ochraniacz Kirigakure? Ale... Skąd on się tu wziął?! - wykrzyknął z zaskoczeniem, po czym spojrzał przelotnie na swojego przyjaciela.

- Idź zaalarmować wioskę! Może być ich więcej - zarządził starszy mężczyzna. Daru skinął głową i szybko zeskoczył z bramy amortyzując upadek czakrą. Po kilku sekundach był już tylko ciemnym kształtem na tle skał. 

  W tym czasie starszy shinobi patrzył na zamaskowanego, który zatrzymał się w miejscu i zaczął składać pieczęcie. Ninja z Kumo w ostatniej chwili zrozumiał co zaraz będzie mieć miejsce. Chciał zeskoczyć z bramu tak jak jego poprzednik, jednak potężna fala powietrza dosłownie zdmuchnęła go i odrzuciła na kilkanaście metrów. Do jego uszu dotarł dźwięk pękającej skały oraz rozrywanego drewna a potężny wstrząs potwierdził jego przypuszczenia. Mimo ogarniającego go przerażenia podniósł wzrok i dojrzał to czego nie chciał widzieć.

Zgubiona przeszłość | Naruto -Zakończona-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz