Dobra przyznam, że teraz akcja nieco przybierze na prędkości, jednak zanim to nastąpi chciałbym was o coś zapytać (tutaj, bo na konwersacje pewnie nawet nie wejdziecie). Mam ochotę napisać jaką nową historię, ale uniwersum Naruto już mi się wyczerpało, więc chciałbym zapytać czy macie jakieś propozycje.
Liczę, że ktokolwiek tutaj odpowie ^-^
_______________________________
Powrót do wioski zajął nam cztery dni, czyli dokładnie tyle ile cała misja. Co prawda nie byliśmy przez nikogo atakowani, jednak obrażenia chłopaków oraz Nomudy-sensei'a skutecznie spowalniały całą podróż. Ja przez ten czas całkowicie się zregenerowałem a co za tym idzie przez niemal całą drogą musiałem wysłuchiwać narzekań Ryuki'ego jakim to ja jestem farciarzem i w ogóle. Znosiłem jego jęki przez cztery dni. Cztery cholerne dni, przez które nadawał bez końca jak zdarta płyta. I tym też sposobem wyczerpał moją cierpliwość.
- Ryuki... - Powiedziałem to tak złowrogo, że chłopak natychmiast umilkł i spojrzał na mnie z lekkim niepokojem. Ja natomiast spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się jak gdyby nigdy nic. - Jeśli się nie zamkniesz to mogę ci obiecać, że na następnym treningu nie wrócisz do domu o własnych siłach. - Powiedziałem to z takim spokojem, że blondyn aż drgnął. Momentalnie odwrócił wzrok i podrapał się po głowie.
- Wiesz... to na pewno ma swoje wady... - zaśmiał się z zakłopotaniem i zamilkł pozwalając mi napawać się upragnioną ciszą. Jednak z drugiej strony Ryuki ma rację. Moje "nieśmiertelne" ciało ma pewnie jakieś wady. Tylko jakie dokładnie?
- Jakie by nie były podejrzewam, że pieczęć w twoim umyśle jest kluczem do tej zagadki - stwierdził spokojnie Sanbi. - A ten podejrzany czarny dym oraz twoje, że tak to ujmę, wahania nastrojów są poszlaką.
Jeśli to prawda, to zaczynam się bać. Co się zaczyna wymykać spod kontroli, o ile kiedykolwiek pod nią było. Pieczęć dała o sobie znać zarówno na egzaminie jak i na misji. To tylko kilka dni przerwy...
- Nie powinieneś się teraz nad tym zastanawiać. W wiosce będziesz miał dużo czasu na rozmyślania - rzekł na co skinąłem głową.
- Karumi, wszystko dobrze?
Z zamyślenia wyrwało mnie nagłe pytanie. Spojrzałem na Ginki'ego i pokiwałem głową. On jedynie westchnął i wrócił wzrokiem na drogę przed nami. Mogliśmy oczywiście skakać po drzewach, jednak jak stwierdził Nomuda-sensei "lepiej nie kusić losu". Dlatego też całą drogą przebyliśmy pieszo robiąc kilka krótkich postojów. Mnie osobiście to nie przeszkadzało, jednak znacznie spowalniało całą podróż. Po około godzinie na horyzoncie ukazała nam się brama prowadząca do wioski. Widząc ją nieco przyspieszyliśmy dzięki czemu dotarliśmy do niej po niecałym kwadransie.
- Możecie wracać do domów, pan też mistrzu - rzekłem patrząc na mężczyznę. - Jestem w najlepszym stanie, więc zgłoszę nasze przybycie. Wy powinniście odpoczywać - dodałem bez słowa ruszając przed siebie. Zatrzymałem się jednak po kilku krokach i spojrzałem na chłopaków. Oczywiście Nomuda-sensei już się zmył... - Na dziś macie wolne, ale jutro chcę was widzieć na naszym miejscu treningów. Chcę wam coś pokazać - rzuciłem na odchodne wskakując na jeden z dachów i ruszając w stronę budynku administracyjnego.
Mniej więcej w połowie drogi zatrzymałem się gwałtownie, przypominając sobie o pewnym... szczególe. Spojrzałem w dół i niemal natychmiast przeszła mi chęć do dalszego egzystowania. Walnąłem się w czoło, i to kilka razy, po czym szybko skierowałem się do swojego domu. Przecież nie mogę przyjść do Mizukage w takich łachach... Przydałoby się chociaż przebrać. Wpadłem do domu jak burza. Szybko zrzuciłem podarte i brudne ubrania, po czym wbiegłem do łazienki. Wziąłem ekspresowy prysznic i już po piętnastu minutach stałem przed wyjściem ubrany w czyste ubrania. Otworzyłem drzwi, by chwilę później je zakluczyć.
CZYTASZ
Zgubiona przeszłość | Naruto -Zakończona-
Fiksi PenggemarCo gdybyś obudził/a się w szpitalu bez wspomnień? Nie wiedząc nic o sobie, czy też o świecie w jakim się znajdujesz? Jaka byłaby twoja reakcja? Co byś zrobił/a? Ty masz to szczęście, że możesz się zastanowić. Ja nie mogłem. Niespodziewanie zo...