37. Bestie w akcji.

473 60 90
                                    

   Odskoczyłem w bok i przeturlałem się po ziemi unikając ataku blondyna. Z trudem chwyciłem leżący na ziemi miecz, po czym zwiększyłem dystans dzielący mnie i Uzumaki'ego. Co jak co ale wkurzony sakryfikant może mnie łatwo wyeliminować. Mogę się leczyć i jestem prawdopodobnie nieśmiertelny, jednak po pierwsze nikt nie musi o tym wiedzieć a po drugie jeśli otrzymam zbyt dużo obrażeń nie zdążę ich wyleczyć na czas i sędzia przerwie walkę. A ja nie mam zamiaru jej przegrać.

  Chwyciłem ostrze między dwa palce i przesunąłem nimi od nasady aż po jego czubek. Metal zmienił kolor na czerń. Mało tego, zdawał się wręcz pochłaniać światło. Spojrzałem na Uzumaki'ego, który znów uformował tego dziwnego Rasengana. Kątem oka dostrzegłem obok niego ogromną dziurę wywołaną poprzednim atakiem, na który nie zwróciłem wcześniej uwagi. Wziąłem głęboki wdech przygotowując się na jego atak.

- Jesteś gotowy? Może ci pomóc? - zapytał spokojnie Isobu-san na co mimowolnie zaprzeczyłem głową.

Wyglądam jakbym potrzebował pomocy? Chcę go pokonać sam. Udowodnić, że nawet Kurama nie jest w stanie nadrobić przepaści jaka nas dzieli.

- Oho...

  Blondyn ruszył, więc i ja zaatakowałem. Rasengan uderzył w ostrze miecza, który dla pewności trzymałem z obu stron. Zarówno za rękojeść jak i jego szczyt. Oczywiście tam trzymałem osłoniętą dłonią. W końcu nie chciałem się pokaleczyć własną bronią.

   Technika uderzyła w czarny miecz i tak zaczął się pojedynek siłowy. Rasengan miał niesamowitą siłę a dodając do tego, że Uzumaki pchał go w moją stronę... opór był wybitnie duży. Jednak ja też nie odstawałem. W końcu dzięki brakowi odczuwania bólu mogę lepiej wykorzystywać swoje mięśnie. I tak też było w tym przypadku. Mimo, że na początku blondyn miał przewagę, to stopniowo spychałem go do defensywy. Gdy jego własny Rasengan był ledwie kilka centymetrów od jego twarzy chłopak dołożył drugą rękę, przez co technika powiększyła się dwukrotnie.

  Cholerna ziemia... Mimo, że sam z siebie opierałem się blondynowi, to podłoże nie było tak wytrzymałe. Ziemia powoli zaczęła osuwać się tym samym utrudniając mi stanie w miejscu. Cóż... przynajmniej Uzumaki nie miał lepiej. W końcu obaj odskoczyliśmy od siebie, jednak gdy tylko dotknąłem nogami podłoża skoczyłem w stronę blondyna. Zamachnąłem się i z całej siły uderzyłem z niego. Pech chciał, że ten zdążył stworzyć kolejnego Rasengana, przez co mój atak trafił w technikę.

  Kula czakry eksplodowała i odrzuciła mnie z ogromną siła. Nie wiem ile przeleciałem, jednak sądząc po tym co zdążyłem zauważyć to ładnych kilka metrów. Uderzyłem kilka razy o ziemię, jednak na szczęście udało mi się wyhamować. Czułem w powietrzu ciężką atmosferę a do moich uszu nagle uderzyły setki głosów wydobywających się z trybun. Tak się zaangażowałem, że kompletnie ich zignorowałem.

  Spojrzałem na Uzumaki'ego. Był bliżej ściany, więc nic dziwnego, że został w nią wgnieciony. Czerwona czakra powoli zaczęła cofać się, przez co chłopak przestał emanować tak przytłaczającą mocą. Mimo to lepiej nie spuszcza gardy.

- Zapytałem z czego jesteś zrobiony - mruknął chłopak powoli wychodząc z wyrwy jaką zrobił własnym ciałem. - Powinienem raczej zapytać czym jesteś - dodał z rozbawieniem i zachichotał.

- Niczym wyjątkowym - odparłem podnosząc się na równe nogi.

- Nie zgodzę się - prychnął chwytając w dłoń kunai'a. Druga, z tego co zauważyłem, raczej nie nadawała się już do walki. - Ale nie mam zamiaru się kłócić - rzucił i zniknął. Użył teleportacji!

   Ułamek sekundy. Tyle potrzebowałem, by wyczuć go tuż za swoimi plecami. Odwróciłem się, jednak nie miałem czasu za reakcję. Ostrze było milimetry od mojego gardła. Wtedy też poczułem jak po mojej szyi rozchodzi się przyjemne ciepło. Chwilę później broń z mocą uderzyła w moje gardło. 

Zgubiona przeszłość | Naruto -Zakończona-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz