Rozdział 7

3.2K 242 46
                                    

Emily

– Emily, gdzie jesteś? – Frontowe drzwi trzasnęły i w korytarzu rozległy się kroki.

– W kuchni – obwieściłam donośnie.

Właśnie doprawiałam dzisiejszą kolację. Zerknęłam na zegarek i zdziwiłam się, widząc, że Jacob wrócił o tej porze do domu. Naszła mnie myśl, że najprawdopodobniej wpadł tylko na chwilę i zaraz zniknie.

– Cześć, kochanie – przywitał się. Podszedł i przytulił się od tyłu, opierając podbródek o moje ramię. Momentalnie zesztywniałam. – Co gotujesz?

– Spaghetti. Coś się stało? – zapytałam ostrożnie.

Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz zachowywał się w ten sposób. Poczułam się zdezorientowana. A przecież nie powinnam; od kilku lat byliśmy małżeństwem.

– Nie. A miało?

Po intonacji jego głosu poznałam, że się uśmiechnął. Coraz mniej rozumiałam zaistniałą sytuację.

– Jacob, nie udawaj, że wszystko jest w porządku. – Wyłączyłam palnik i obróciłam się w jego ramionach, aby móc spojrzeć mu prosto w twarz. – Dobrze wiesz, o czym mówię. Co to wszystko znaczy?

– Chciałem cię przeprosić – wyznał po chwili. – Wiem, że od jakiegoś czasu psuło się między nami.

– Sądziłam, że w ogóle tego nie dostrzegasz. – Tylko siłą woli pohamowałam się przed prychnięciem. – Nie wiem, co się z tobą dzieje. Odnoszę wrażenie, że celowo się ode mnie odsuwasz. – Powiedzenie tych słów na głos wcale nie sprawiło mi ulgi.

– Po prostu staram się coś osiągnąć, Em – westchnął.

Wyraz jego twarzy uległ zmianie. Radość zniknęła, pojawiło się zagubienie.

– Rozumiem cię. Bardzo mi zależy, żebyś spełniał się zawodowo, ale nie widzisz, że popadasz w obsesję? Nie ma cię całymi dniami, czasami w ogóle się nie widzimy. Kładę się spać bez ciebie i tak samo wstaję! – podniosłam głos. Nie byłam w stanie dłużej się powstrzymywać. – Czasami się zastanawiam... – zamilkłam niespodziewanie. Słowa z coraz większym trudem przechodziły mi przez gardło.

– Nad czym się zastanawiasz? – spytał z niebywałą łagodnością. W jego oczach zagościło poczucie winy.

– Czy wciąż mam męża... – wydusiłam w końcu. – Nie wiem, jak długo jeszcze zniosę coś takiego. Potrzebuję cię obok siebie, potrzebuję twojego wsparcia. Zmieniłeś się nie do poznania.

– Tak bardzo cię przepraszam, kochanie. – Jacob pocałował mnie w czoło, po czym ujął moją twarz w dłonie. – W pełni zdaję sobie sprawę, jak fatalnym mężem byłem od jakiegoś czasu. Nie chciałem cię zaniedbywać, ale w pracy wreszcie dali mi szansę. Odsyłają mnie do spraw, które nie polegają jedynie na drobnych interwencjach. Wiesz, że zawsze marzyłem o byciu najlepszym gliną. – Ponownie westchnął. Czyżby naprawdę zdał sobie sprawę, że nasze małżeństwo wisiało na włosku? – Złościłem się, że nie rozumiesz, jakie to dla mnie ważne, a przecież sama robisz to, co lubisz.

– Tylko że moja praca nie pochłania mnie niemal dwadzieścia cztery na dobę – odparłam z wyrzutem.

Wciąż nie wiedziałam, jak podejść do tego wyznania, choć w moim sercu zakiełkowała nadzieja.

– Wiem, skarbie. Zrozumiałem, że cię ranię, a uwierz mi, bardzo tego nie chcę. Wciąż cię kocham i pragnę, żebyś była ze mną szczęśliwa – powiedział, a moje serce gwałtownie przyspieszyło. Oczy się zaszkliły, nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. – Postaram się być lepszym mężem i wsparciem dla ciebie. Nie zamierzam żyć ze świadomością, że jestem przyczyną twojego smutku.

Szczypta tajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz