Rozdział 8

3.1K 229 27
                                    

Simon

– Proszę. – Emily wyszła z domu i podała mi butelkę. – Jeśli wolisz coś innego... – zaczęła, spostrzegłszy moją miną.

– Piwo będzie w sam raz – zakomunikowałem, po czym upiłem łyk. Zimna ciecz spłynęła wzdłuż gardła, poczułem ulgę. Tak, zdecydowanie tego było mi trzeba.

Emily zaskoczyła mnie, kiedy zaproponowała wspólną kolację. Nie spodziewałem się, że spotkam ją na basenie, a co dopiero, że zjemy posiłek pod nieobecność Jacoba. Gdyby nie tamta namolna kobieta, nie wykorzystałbym sytuacji. Rawlings wyglądała na zaskoczoną takim obrotem spraw, jednak słowem nie zdradziła, że wcześniej jej odmówiłem. I właśnie tak wylądowaliśmy u niej na werandzie.

Nie widzieliśmy się od dnia, w którym zjawiłem się w cukierni. Później byłem zbyt zajęty wieloma sprawami i młoda kobieta rzadko pojawiała się w moich myślach.

Muszę skupić się na tym, co planowałem osiągnąć, a rozpraszanie uwagi przez płeć piękną nie bardzo wchodziło w grę. Na razie nad wszystkim panowałem i nie przewidywałem komplikacji z tego tytułu. Emily nie była kimś, kto w jakikolwiek sposób byłby w stanie zmienić moje plany. Nie obawiałem się o przyszłość.

Aczkolwiek miała bardzo przyjazne dla męskiego oka ciało. Gdy zlustrowałem ją na basenie, zrozumiałem, że ta drobna dziewczyna szybko by mnie pobudziła. Dorobiła się wspaniałych kształtów: zaokrągleń w odpowiednich miejscach; piersi, które z pewnością zamknąłbym w swoich dłoniach. Nie mogłem odmówić sobie przyjemności przyglądania się jej sylwetce; tym bardziej, że ona robiła dokładnie to samo. Nie czułem się winny.

Jedno mnie w niej zastanawiało. Dlaczego nie odeszła od Jacoba? Była młoda, z pewnością ułożyłaby sobie życie od nowa. Ewidentnie brakowało jej męskiej uwagi, podczas gdy mąż skupiał swoją na pracy. W końcu stwierdziłem, że to również nie moja sprawa. Nie będę nikomu naprawiał małżeństwa ani udzielał złotych rad. Gdyby Emily należała do mnie, nie poczułaby się odrzucona.

– Powinnam się na ciebie obrazić – odezwała się, siadając na wprost mnie. – Wykorzystałeś mnie, żeby pozbyć się problemu – nawiązała do rudej.

– Przyznaję ci rację, nieco cię wykorzystałem. Mam nadzieję, że się o to nie gniewasz. Nie lubię namolnych kobiet, a tamta była wyjątkowo natarczywa.

Em przyjrzała mi się badawczo. Widać było, że zamierzała coś jeszcze powiedzieć na ten temat, lecz ostatecznie tego zaniechała.

– Jak ci się żyje w Covington? – Zabrała się za jedzenie. – Czy już się zaaklimatyzowałeś? – Na jej twarzy dostrzegłem zwykłą, ludzką ciekawość.

– Zależy, o co pytasz – wymamrotałem, wgryzając się w cheeseburgera.

Moje kubki smakowe eksplodowały. Kochałem jeść: dobrze przygotowane potrawy, słodycze, praktycznie wszystko. O przyrost tkanki tłuszczowej się nie martwiłem – dużo ćwiczyłem, więc spalałem zbędne kalorie.

– Jeśli o to, czy wtopiłem się w społeczeństwo, to cię rozczaruję – mruknąłem, kiedy wszystko przeżułem.

– Dlaczego? – Emily przestała jeść i skupiła na mnie całą uwagę.

O dziwo, nie patrzyła się jak na kawał mięsa, chociaż wzrok, którym obdarzyła mnie na basenie, można było podpiąć pod podziw.

– Ponieważ nie jestem typem, który asymiluje się z ludźmi – przyznałem szczerze. – Pewnie zaraz zapytasz dlaczego. Uprzedzę więc twoje pytanie.

– Wcale nie zamierzałam... – Rawlings próbowała się bronić, jednak wiedziałem swoje. Oczy ją zdradziły.

– Nie potrzebuję towarzystwa i adoracji. Im mniej jej wokół mnie, tym lepiej i dla mnie, i dla wszystkich – wyjaśniłem uprzejmie.

Szczypta tajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz