Simon
– Potrafisz załadować magazynek? – spytałem retorycznie, podejrzewając, że zrobi to bez problemu. Potwierdziła skinieniem głowy. – W takim razie zrób to.
– W porządku.
Przejęła ode mnie pistolet. Przyglądałem się w milczeniu, jak bez najmniejszych przeszkód wykonała polecenie.
– Teraz przeładuj – poprosiłem i tym razem również uzyskałem zadowalający efekt. – Świetnie. Ile razy w całym życiu trzymałaś broń w dłoniach?
– Niewiele. Zawsze uważałam, że strzelanie to umiejętność, z której nie będę musiała skorzystać.
– A czujesz się do tego przymuszona? – Przyjrzałem się jej uważnie, próbując wychwycić prawdę w mowie ciała i w oczach.
Zaproponowałem takie, a nie inne zajęcie, bo to lubiłem. W ten sposób często pozbywałem się frustracji. Teraz również, bo – mimo wszystko – ona nadal gdzieś we mnie tkwiła. Niezbyt dobrze znosiłem siedzenie tygodniami na czterech literach i nic nierobienie. Nie zostałem stworzony do takiego życia.
Gdzieś tam na zewnątrz czaili się Jimmy i Marcus, żądni zemsty oraz naszej krwi. Gdyby nie chodziło o Rawlings, już dawno dołączyłbym do poszukiwań. W tej chwili jedynym plusem izolacji było to, że miałem Em wyłącznie dla siebie. I tylko z tego powodu chciałem, żeby nasze wygnanie trwało jak najdłużej, mimo niedorzeczności tej myśli.
– Nie – odpowiedziała pewnym głosem. – Ale przyznam szczerze, że bardziej mnie interesuje, by zobaczyć cię w akcji. – Słowa dziewczyny zrobiły na mnie wrażenie. – Sama też chętnie się przekonam, czy w cokolwiek trafię.
– Świetnie. – Skinąłem głową, po czym wskazałem na prowizoryczną tarczę. Prawie prychnąłem na widok kilku innych drzew, na których widniały ślady po kulach. Dobrze, że Damon tego nie widział. – W takim razie ustaw się i pokaż, co potrafisz.
Odsunąłem się do tyłu, robiąc miejsce. Kiedy zobaczyłem, jaką przyjęła postawę, już wiedziałem, co się zaraz stanie. Podszedłem i chwyciłem ją za ramię, zanim uniosła broń i strzeliła.
– O co chodzi? – zapytała, ściągając brwi. – Przecież wszystko wykonałam prawidłowo.
– Odrzut wybiłby ci bark. – Stanąłem tuż za nią. – Zrobimy to razem, dobrze?
Na szczęście Emily nie wyglądała na urażoną. Kiwnęła głową w ramach akceptacji. Przylgnąłem do jej pleców, korygując jej postawę, aby nie zrobiła sobie krzywdy. W końcu nacisnęła spust i rozległ się huk wystrzału. Siła lekko trąciła jej ciałem – a tym samym i moim.
– Cholera! – warknęła, zauważywszy, że pocisk ledwo drasnął korę.
– To nic. Spróbuj jeszcze raz. Widocznie wyszłaś z wprawy – pocieszyłem ją.
– Albo nie potrafię strzelać – fuknęła, lecz ponownie ustawiła się zgodnie z sugestiami.
Nie zostawiłem jej samej sobie i asekurowałem kolejną próbę.
Drugi i następne razy wyszły nieco lepiej niż pierwszy, choć nie mogłem powiedzieć, że rewelacyjnie. Rawlings z pewnością przydałby się intensywny trening, ale moje ciało nie umiało dłużej ignorować jej bliskości.
Zrobiłem się twardy, o czym Emily doskonale wiedziała, jednak nie odezwała się na ten temat ani słowem. Za to ja myślałem tylko o tym, jak bardzo jej pragnę i że zaraz zwariuję od przebłysków umysłu, jak było mi z nią dobrze.
Chciałem to powtórzyć.
– Zamilkłeś – słusznie zauważyła po wystrzeleniu drugiego magazynku.
CZYTASZ
Szczypta tajemnic
Storie d'amoreKiedy Simon Peterson pojawia się w Covington, Emily jeszcze nie wie, że jej pozornie idealne i szczęśliwe życie runie jak domek z kart. Tajemniczy mężczyzna coraz bardziej ją intryguje, zwłaszcza że zawsze jest blisko, kiedy ona potrzebuje pomocy, w...