Rozdział 21

3K 222 39
                                    

Emily

Przyjemne ciepło skumulowało się w dole mojego brzucha. Mruknęłam z zadowoleniem, tak dawno tego nie odczuwałam. Bardzo powoli wracałam ze świata snu na jawę, coraz mocniej rejestrując fakt, że ten poranek zupełnie odbiegał od normy. Powoli otworzyłam oczy i utkwiłam wzrok w ścianie naprzeciwko. Spojrzałam przez szybę, zza której przebijały się promienie słoneczne. I wtedy to poczułam.

Delikatny ruch drugiego człowieka tuż za mną. Zesztywniałam, a moje serce przyspieszyło. Biło tak szybko, jakby zamierzało przeszyć klatkę piersiową i wyskoczyć na zewnątrz. Mocno zacisnęłam powieki, aby się uspokoić. Wzięłam głęboki oddech, pozwalając, by tlen rozprzestrzenił się w płucach. Po chwili wypuściłam powietrze ze świstem.

Powoli sobie przypomniałam, co zaszło poprzedniego wieczoru i w nocy. Kumulacja złego nastroju pchnęła mnie do sięgnięcia po wino, które weszło za mocno. Pamiętałam, że siedziałam w salonie. Simon krzątał się po domu, jak zwykle mnie ignorując. Dlaczego więc trafiłam do jego łóżka? Bo nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, gdzie się znajdowałam.

Ręka mężczyzny opasała moją talię, a on najwyraźniej wciąż spał. Bałam się poruszyć, żeby go nie obudzić. Jednak, kiedy na pośladkach poczułam coś ciepłego i twardego, zadygotałam, jakby ktoś poraził mnie prądem. Do umysłu wkradła się panika. Musiałam uciec stąd jak najszybciej. Nie potrafiłam zignorować tego, co się działo. Chwyciłam za rękę Corteza i przesunęłam ją na bok. Omal nie dostałam zawału, kiedy wymruczał coś pod nosem.

Ostrożnie zsunęłam nogi z łóżka, z niejaką ulgą zauważywszy, że wciąż miałam na sobie ubranie. Nie zdobyłam się na odwagę, żeby spojrzeć na Simona. Przerażał mnie fakt, że nie powstrzymałabym pragnień, które uparcie ignorowałam. Pragnień, które z jednej strony przerażały i wzmacniały we mnie wyrzuty sumienia, a które z drugiej strony chciałam zrealizować.

– Emily? – Zachrypnięty głos Simona wybrzmiał niczym huk armatni.

Gdybym się odwróciła i spojrzała Cortezowi prosto w oczy, uległabym mu tu i teraz. Dlatego nie odpowiedziałam, tylko złapałam za klamkę i wybiegłam z sypialni. Gdy wpadłam do siebie, zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie. Czułam, jakbym przebiegła maraton. Nogi mi drżały, dłonie zwilgotniały, oddech przyspieszył. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak się zachowywałam, ale obecnie tego nie kontrolowałam.

Po jakimś czasie skierowałam kroki do łazienki. Na wspomnienie twardej męskości, uwierającej mnie w pośladki, oblałam się rumieńcem, a między udami pojawiał się żar, którego nie potrafiłam ugasić.

Nie odważyłam się wyjść z sypialni przed południem, chociaż zrobiłam się tak głodna, że aż skręcało mnie w środku. W domu panowała cisza, jednak byłam pewna, że Simon czaił się w pobliżu. Po ostatniej kłótni – w trakcie której zachowałam się jak skończona idiotka – między nami zapanował względny spokój. Niestety Cortez nadal schodził mi z drogi i unikał konfrontacji. Dlatego zdumiało mnie, że nie oddelegował mnie ze swojego pokoju. W końcu mi się przypomniało, jak do niego trafiłam.

W kuchni przygotowałam lunch, a później zasiadłam w salonie. Aby nie zwariować od przejmującej ciszy – bo nadal nie dostrzegłam nigdzie śladu Simona – włączyłam telewizor i przerzucałam kanałami, aż natrafiłam na jeden z tych głupich reality show, których pełno było w telewizji. Nie należałam do ich fanów, niemniej skutecznie udało mi się odciągnąć na chwilę uwagę od problemów.

Po sytym i ciepłym posiłku ogarnęła mnie senność. Położyłam się na kanapie; przecież i tak nie miałam nic pilnego do roboty. Nakryłam się kocem i przymknęłam oczy. Odleciałam szybciej, niż zdołałam o czymkolwiek pomyśleć.

Szczypta tajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz