Rozdział 18

2.8K 232 94
                                    

Simon

– Wszystko z nią w porządku? – spytał Damon, kiedy Emily uciekła na piętro.

Przeniosłem wzrok na brata, który wyglądał bardziej na zaciekawionego niż na zaniepokojonego. Nie rozmawiałem z nim o tym, ale po jego minie obstawiałbym, że był przekonany, iż miałem romans z Rawlings.

– Jest emocjonalnie rozstrojona. Potrzebuje czasu. Czy jeszcze coś powinienem wiedzieć o tym miejscu? – zmieniłem temat.

Znając starszego Corteza, można było się spodziewać, że chata w lesie nie będzie wyglądała jak typowa chata w lesie. Ale żeby aż coś takiego? Nie zazdrościłem mu, tylko liczyłem, że to miejsce zagwarantuje nam potrzebny spokój oraz dyskrecję. Po drodze nie zauważyłem innych zabudowań, jednak niczego nie należało brać za pewnik. Nawet tutaj powinienem zachować ostrożność.

Nie zamierzałem wybrzydzać, mówiąc bratu, że dom okazał się zbyt luksusowy i o takich miejscach z pewnością wiedziało sporo osób, a już na pewno okoliczni mieszkańcy. Nie chciałem myśleć pesymistycznie, lecz w moim zawodzie musiałem pilnować się na każdym kroku.

W trasie Damon często zmieniał kierunek jazdy, dlatego też dotarcie do celu zajęło nam tyle czasu. Byłem mu za to bardzo wdzięczny. Starszy brat – kiedyś na bakier z prawem – nadal zachowywał ostrożność. Nie przywiózłby nas tutaj, gdybyśmy mieli „ogon". Sam obserwowałem każdy pojazd, który za nami jechał. Wyglądało na to, że chociaż przez chwilę mogłem odetchnąć z ulgą.

– W piwnicy, w skrzyni, do której zaraz dam ci klucz, znajduje się amunicja. Nie patrz tak na mnie. – Damon podniósł dłonie w obronnym geście. – Nie bawię się już w nielegalne interesy, ale lubię mieć wszystko pod kontrolą. Broń też tam znajdziesz, chociaż wnioskuję, że spluwę trzymasz przy sobie.

– Jestem agentem, zapomniałeś? – Uniosłem brwi, postanawiając nie komentować kwestii „zaopatrzenia" domku.

– Zostawię ci trochę gotówki. – Z kieszeni kurtki wyciągnął grubo wypchaną kopertę. Przyglądałem się jej, jakby zawierała bombę, a nie pieniądze. – Dlaczego tak spoglądasz?

– Zaskoczyłeś mnie. Wiesz, że to się rzadko zdarza. – Wzruszyłem ramionami, czując niesamowitą wdzięczność dla Damona. – Oddam ci co do centa, kiedy tylko się stąd wydostaniemy – zapewniłem, przyjąwszy prezent.

– Nie ma mowy – oznajmił twardym głosem. – Nigdy nie pozwoliłeś mi odwzajemnić się za pomoc. To dzięki tobie wcześniej wyszedłem na wolność. – Patrzyliśmy sobie w oczy. Damon nie lubił mówić o uczuciach, podobnie jak ja, lecz tym razem zdobył się na szczerość. – Nie wzbraniaj się – rzucił, gdy chciałem się odezwać. – Podałeś pomocną dłoń, choć zawsze byłem wrzodem na tyłku dla ciebie i rodziców. Nasze relacje nie są najlepsze, ale liczę, że kiedyś obaj zdobędziemy się na to, by usiąść i je naprawić. Na razie weź te pieniądze i postaraj się ujść z życiem. Chętnie zostałbym tutaj z tobą, jednak...

– Nie tłumacz się. – Kiwnąłem głową porozumiewawczo. – Masz swoje życie. Dziękuję za pomoc. Ty również na siebie uważaj.

Wysunąłem dłoń, a Damon ją uścisnął i zaraz puścił. Zdecydowanie nie byliśmy ze sobą blisko, jednak po przeżyciach ostatnich dni zrozumiałem, że choćbym nie rozmawiał z nim latami, pozostaniemy rodziną, która w najgorszych chwilach się wspiera.

– Odzywaj się od czasu do czasu. Gdyby działo się coś niepokojącego, natychmiast dzwoń. Przyślę swoich ludzi – zapewnił.

– Poradzę sobie, niemniej dziękuję za propozycję.

– W porządku.

Damon ruszył do wyjścia, po czym ostatni raz odwrócił się w moją stronę. Milczał, ale słowa nie były już potrzebne. Powiedzieliśmy sobie więcej niż przy wielu okazjach w całym naszym życiu.

Szczypta tajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz