Rozdział 2

4.5K 275 68
                                    

Simon

Wszedłem do domu, który od niedawna zamieszkiwałem. Rzuciłem kluczyki od auta na blat stołu w kuchni i sięgnąłem do lodówki po coś zimnego do picia. Wyciągnęłam z niej coca colę, jeden z moich nałogów. Licznych, muszę dodać. Z równym zapałem pochłaniałem słodycze – najlepiej wchodziły mi domowe wypieki. Kiedy przypomniałem sobie sernik mojej babci, po brodzie niemal pociekła mi ślinka. Co bym oddał, żeby znów poczuć w ustach jego smak.

Po zaspokojeniu pragnienia pochowałem wszystkie rzeczy ze sklepu. Od razu przed oczami stanęła mi tamta kobieta – Emily Rawlings. Tak właściwie nie rozumiałem siebie i swojego postępowania. Nie miałem w zwyczaju nagabywać obcych dziewczyn podczas zakupów w markecie.

Przypadkowo zostałem świadkiem rozmowy Emily i nieznajomego mężczyzny. Ciemnowłosa kobieta była wyraźnie zawiedziona, że jej towarzysz musiał dokądś jechać, chociaż próbowała nadrabiać miną. Może to głupie, ale zrobiło mi się jej żal i, zanim zdołałem wszystko przemyśleć, zagadnęłam ją, po czym zaproponowałem podwózkę. To był cud, że nie uciekła z krzykiem. Obcy facet oferuje pomoc i jeszcze mówi, że wie, gdzie mieszka.

Palant.

A ponoć miałem się za inteligentnego faceta. Parsknąłem pod nosem, ruszając w głąb domu. Musiałem przeglądnąć pewne dokumenty. Im szybciej to zrobię, tym lepiej dla mnie i wszystkich tych, których one dotyczyły. Rozmyślanie na temat niedalekiej sąsiadki odłożyłem na później.

Praca pochłonęła mnie do tego stopnia, że ocknąłem się z transu dopiero około północy. Spojrzałem przez okno – na zewnątrz panowała absolutna ciemność. Wstałem z fotela i pokręciłem głową na boki oraz przód-tył. Kark nieco zdrętwiał od nadmiernego pochylania się, ale wiedziałem, że zaraz mi przejdzie.

Poczułem głód, więc skierowałem się prosto do kuchni. Nie dbałem o to, że było późno, nie zasnąłbym z pustym żołądkiem. Nie przejmowałem się kaloriami – wybiegam je rano. Zrobiłem sobie przekładaną kanapkę z mnóstwem składników, porwałem kolejną puszkę coca coli i wróciłem do salonu. Włączyłem telewizor, aby złapać chociaż chwilę rozrywki. I tak wkrótce planowałem się położyć.

Rano obudziłem się po ledwo czterech godzinach snu. Nie potrzebowałem go dużo; byłem przyzwyczajony do takiego trybu życia. Wstałem z łóżka i założyłem na siebie bokserkę, spodenki oraz adidasy do biegania. Nigdy nie opuszczałem tego porannego zwyczaju, chyba że lało jak z cebra. Jednak dzisiejszego ranka pogoda dopisywała, więc zamierzałem to wykorzystać.

Wybiegłem z domu i skierowałem się ulicą na południe, w przeciwnym kierunku, niż mieszkała Emily. Warknąłem, kiedy uświadomiłem sobie, że ledwo otworzyłem oczy, a ona zdążyła zagościć w moich myślach. Ale z drugiej strony czemu się dziwić? Ładna z niej kobieta, nawet bardzo ładna. Ciemnobrązowe długie włosy sięgały poza łopatki, kręciły się delikatnie; kształtny nosek, lekko zadarty na samym końcu, co – według mnie – dodawało Rawlings naturalnego uroku; ciemne oczy, kolorem niemal zbliżone do moich; smukła sylwetka i niewielkie, lecz zapewne jędrne piersi. Aż poczułem budzącą się we mnie adrenalinę na wzmiankę o nich. Nie zamierzałem wziąć Emily na tapet; miała męża, a ja zazwyczaj nie wchodziłem na trzeciego. Z drugiej strony nie cierpiałem na ślepotę i potrafiłem docenić kobiece piękno.

Wziąłem głęboki oddech, później kolejny i jeszcze jeden. Powoli wyparłem z głowy obraz dziewczyny ze sklepu. Zająłem się analizowaniem przeglądanych kilka godzin wcześniej dokumentów. Nie było tego zbyt wiele, ale wystarczająco, abym wreszcie wkroczył. Poczułem ożywczą adrenalinę; dokładnie to, czego potrzebowałem.

Oddychałem pełną piersią, ciesząc się słonecznym porankiem. Wbiegłem na ścieżkę prowadzącą do lasu, który znajdował się nieopodal. Zależało mi na najdyskretniejszej lokalizacji domu i właśnie taką dostałem. Gdy nagle usłyszałem trzask gałązki za sobą, zatrzymałem się gwałtownie i obejrzałem przez ramię.

Szczypta tajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz