Rozdział 23 - Puk, puk...

6.9K 331 48
                                    

Lucy

Nie jest łatwo pozbierać się do kupy, gdy musisz ukrywać wszystko co się dzieje w twojej duszy. Każdy jeden senny koszmar, każdy krzyk i niespokojne bicie serca. Ten, kto wymyślił pieprzoną mądrość, że czas leczy rany, gówno wiedział, albo miał na myśli skaleczony palec.

Jeżeli sądzicie, że miłość to kwiatki i serduszka, trzymanie się za rączki i śpiewanie serenad w środku nocy, ku ogólnemu wkurwieniu sąsiadów, to radzę wam dobrze się zastanowić.

Wcale nie jest tak kolorowo.

Miłość to nieprzespane noce i wieczna tęsknota. To morze łez i krzyk rozpaczy. To cholerne złamane serce, gdy ktoś, kogo kochasz cię skrzywdził, a ta cholerna miłość wciąż istnieje...

Miłość to słodko- gorzkie wspomnienia wszystkich szczęśliwych chwil, jakie wam dano. Nawet tych maleńkich...

Wszystkie te wspomnienia powracają. To nie tak, że z Cristobalem łączą mnie tylko złe chwile. Chciałabym trzymać się właśnie nich, hodować w sobie nienawiść i palące w gardle uczucie zdrady. Wytrwać w postanowieniu, aż do czekającego mnie niedługo spotkania z nim. Jedna maleńka iskierka związana z dobrym wspomnieniem, potrafi zniszczyć przejmujący żal, ugasić płomień nienawiści. Musiałam wspiąć się na wyżyny samokontroli, aby przetrwać każdy kolejny dzień i noc, wciąż utwierdzając się w postanowieniu, że to co robię jest słuszne.

Patrząc każdego dnia na własne odbicie w lustrze zastanawiałam się, jak długo będę jeszcze w stanie ukrywać to wszystko. Chwała Bogu, na razie uniknęłam przepytywania przez dziewczyny. Zasada, pogadamy, gdy będę gotowa, wciąż dobrze się sprawdzała. Jednak zbliżał się dzień, w którym będę w końcu musiała im powiedzieć, co takiego stało się w Meksyku.

Wiem, że Dani domyśliła się tego. Sama przeżyła w swoim życiu wystarczającą tragedię, aby rozpoznać symptomy. Poza tym, jej niesamowita intuicja jeszcze nigdy jej nie zawiodła. Minęło sześć tygodni, a ja wciąż nie jestem gotowa.

Jednak miniony czas nie przeszedł bez czegoś dobrego. Może początek naszej podróży nie był wybitnie dobry i szczęśliwy, ale z każdym dniem, gdy Leonia przekonywała się do mnie, było coraz lepiej. Nie naciskałam na nią, nie dopytywałam co się stało w Nowym Jorku. Dla mnie najważniejsze było to, że nareszcie jest ze mną.

Poznajemy się od nowa. To zupełnie inna dziewczyna niż ta, którą spotkałam wiele tygodni temu w parku. Czuję się, jakbym poznała dwie Leonie i zdecydowanie wolę tę drugą. Staram się jak mogę zapewnić ją, że nie czuję do niej żalu za jej nieprzemyślany czyn, który doprowadził do mojego małżeństwa z Cristobalem. To już zamknięty rozdział i nie ma po co wracać do przeszłości. Przynajmniej tej konkretnej.

Tematem tabu natomiast, jest sam Cristobal.

Sześć tygodni temu obudziłam się sama w łóżku, przesiąknięta zapachem Cristobala. Byłam na niego tak cholernie wściekła, że w pierwszej chwili chciałam wtargnąć do salonu i wykrzyczeć mu w twarz, jak bardzo go nienawidzę. Stałam już z dłonią zaciśniętą na klamce, gdy dotarło do mnie, że nie mogę tego zrobić w obecności Leonii. Kolejny dramat, o który będzie się obwiniała, choć przecież nie może odpowiadać za czyny swojego podłego brata.

Ćwiczenia przed obiektywem pomogły mi przywdziać na twarz maskę obojętności, z którą weszłam do salonu. Nawet nie spojrzałam w stronę Cristobala. Czułam jego spojrzenie, to nieme błaganie, z którym próbował pochwycić mój wzrok.

Nawet się nie waż, de la Hoja...

Stałam słuchając jak dziewczyny organizują dla mnie i Leonii wyjazd i nie odezwałam się ani jednym słowem. Gdy byłyśmy gotowe do wyjścia, Cristobal podszedł pożegnać się z Leonią. Odruchowo cofnęłam się zwiększając przestrzeń pomiędzy nami.

Alejandra. Grzech miłości... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles. Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz