Rozdział 34 - Jak bardzo może być źle...

6.5K 332 61
                                    

Cristobal...

Co do cholery robię źle, że wszystko się tak cholernie skomplikowało? Zastanawiam się, czy są jakieś książki, które poprowadziłyby nas, mężczyzn, przez meandry kobiecego umysłu? Jestem w takim stanie, że przeczytałbym je wszystkie, tylko po to, aby zrozumieć jak to u nich działa.

Jak na razie, pozbawiony fachowej książkowej wiedzy, muszę zdać się niestety na wiedzę lekarską i doświadczenie Candeli.

- Cristo. Pamiętaj, że Alejandra przeszła bardzo poważną operację. Nie powinna się nadwyrężać, a tym bardziej denerwować.

- To co według ciebie powinienem zrobić? – zapytałem sfrustrowany.

- Czas... Na wszystko potrzeba czasu. Będziesz wiedział, kiedy ona będzie gotowa. To się widzi. Na razie nie nawiązała z córką żadnej więzi emocjonalnej. Nie rób nic na siłę, Cristo. Pozwól zagoić się ranom, tym fizycznym i tym psychicznym. Niech ona zrobi pierwszy krok.

Nie miałem punktu odniesienia, więc z niechęcią zgodziłem się na sugestie Candeli. Jako lekarz wiedziała więcej o kruchej kobiecej psychice, szczególnie po tak ciężkim porodzie, jakiego doświadczyła Alejandra. Zgodnie z jej sugestią, zatrudniłem odpowiedni personel do opieki nad Esperanzą, polecony mi przez Candelę.

Córka rozwijała się wspaniale, napełniając moje serce niewyobrażalnym szczęściem, ale jednak brakowało mi tego najważniejszego. A mianowicie widoku Alejandry z córką. Od powrotu ze szpitala trzymała się na uboczu i ani razu nie podjęła próby zbliżenia się do dziecka. Candela tłumaczyła to jakimiś pierdołami o depresji poporodowej, a na jej sugestię opiekunki miały zwracać szczególną uwagę na zachowanie Alejandry w stosunku do dziecka. Nie chciało mi się wierzyć, że mogłaby zrobić małej krzywdę. Nie moja Alejandra, która ryzykowała własne życie dla dziecka.

Jednak Candela wciąż trwała w swojej diagnozie.

Starałem się jak najwięcej czasu spędzać w domu. Do południa opiekę nad córką powierzałem opiekunkom, sam zajmując się sprawami biznesowymi. Nieoceniony okazał się Rodrigo, który przejął większość spraw związanych z wyjazdami. Póki co nie miałem zamiaru ruszać się z Meksyku. Najważniejsze dla mnie były moje dziewczyny.

Popołudnia to był mój czas... Z premedytacją spacerowałem pod oknami sypialni Alejandry, licząc na to, że w końcu się przełamie i zbliży do mnie i od córki. Kilka razy zauważyłem jak obserwuje nas z okna, ale zanim miałem okazję zareagować, znikała w głębi pokoju. Nie wychodziła z niego nawet na posiłki, co powoli zaczynało doprowadzać mnie do kurwicy. Powtarzający się schemat zachowania sprzed porodu. Trzymanie na uwięzi własnego temperamentu i wściekłości kosztowało mnie z każdym dniem coraz więcej. Nie mam pieprzonego pojęcia co jeszcze mogę zrobić, aby w końcu ocknęła się z tej jebanej ciszy, w której przebywa. Czeka na nią mała dziewczynka, do jasnej cholery, a ja czekam na swoją kobietę.

Z perspektywy czasu uważam, że tamtego dnia zrobiłem najgorszą rzecz, jaką tylko mogłem. Nie wiem, gdzie podział się mój jebany rozum, ale widząc jak za szybą przemyka mi postać Alejandry, a z drugiej nadchodzącą Candelę, postanowiłem wywołać jakąś reakcję. Nie wiedziałem, że za moimi plecami rozgrywa się gra o życie nieświadomych niczego istnień ludzkich.

- Candela... Jak miło, że nas odwiedziłaś – uśmiechnąłem się wyciągając z wózka moją małą księżniczkę. – Zobacz, kochanie, kto nas odwiedził.

Pozwoliłem Candeli wziąć Esperanzę na ręce, a w myślach błagałem Alejandrę, żeby w końcu odbiła się od tego okna i wyszła na zewnątrz. Jednak ku mojemu wkurwieniu, okna sypialni pozostały zamknięte jak każdego dnia. Zaciskając ze złości zęby starałem się zignorować palące uczucie, które zalało moje serce.

Alejandra. Grzech miłości... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles. Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz