Cristobal...
Pozostało siedem tygodni...
Skurwysyn to chyba moje drugie imię... A przynajmniej tak o sobie myślę od prawie dwóch tygodni. Kurwa! Ja naprawdę starałem się przekonać Alejandrę do powrotu do domu. Mówiąc szczerze, to nie obchodzi mnie, gdzie urodzi się nasz syn. To może być Meksyk, Edynburg, czy pierdolona tratwa na Nilu, pod warunkiem, że moja Alejandra w końcu naprawdę będzie moja.
Przez chwilę miałem nadzieję, że nastąpił jakiś progres i zaczynamy się dogadywać. Spędzaliśmy razem czas, rozmawialiśmy... Dopiero po czasie zorientowałem się, że Alejandra zręcznie unika rozmów o przyszłości, tak samo jak moich prób rozliczenia się z przeszłością. Z początku zwalałem to na te wszystkie hormonalne sprawy, ale z czasem zaczęło docierać do mnie, że sprawa jest skazana na niepowodzenie. W Edynburgu Alejandra czuła się bezpiecznie. Miała przyjaciółki, które szybciej wydrapałyby mi oczy i spaliły na stosie na środku Princes Street, niż pozwoliły ją skrzywdzić.
Dlatego tak uparcie nie chce dopuścić mnie do siebie. Jestem sukinsynem, ale kurewsko samolubnym. Czekałam na Alejandrę tyle lat, że teraz chcę więcej i więcej. To, że mam jej ciało już przestało mi wystarczać. Chcę więcej... Chcę jej serce i duszę. Muszę mieć pewność, że należy do mnie i nigdy mnie nie zostawi. Tak długo jak będzie w cholernym Edynburgu, otoczona przyjaciółkami, tak długo będzie mnie od siebie odpychała, budując jednocześnie swoją przyszłość z dala ode mnie.
Skąd to wiem? Głupim fartem stałem się świadkiem jej rozmowy z Arielą. Dokładnie pamiętam co powiedziała.
- Arii, ponów wniosek rozwodowy, uwzględniając tym razem fakt, że jestem w ciąży. Nie trać czasu na sprzeczki w sprawie alimentów, czy innych spraw finansowych. Cokolwiek zaproponuje Cristobal po prostu masz się zgodzić.
- Lucy... Zastanów się, czy naprawdę chcesz tak to zakończyć? Obserwujemy was od jakiegoś czasu i... Cholera, wydawało nam się, że wszystko jest na dobrej drodze, żebyście byli razem.
Nie usłyszałem odpowiedzi Alejandry, ale zaraz po tym dowiedziałem się, że urządza sypialnię dla dziecka w swoim lofcie. Jasny sygnał, że nawet nie rozważa możliwości powrotu ze mną do domu.
Zacisnąłem zęby i powstrzymując wściekłość, zacząłem planować własne rozwiązanie tej chorej sytuacji, w której się znajdowaliśmy. Musiałem się odsunąć od niej, choć każda minuta spędzona bez niej rozpierdalała mnie kompletnie. Tych minut straciliśmy w chuj i szkoda mi było każdej jednej następnej.
Jeżeli wspomniałem już o przeszłości... Wciąż jest między nami wysoki mur przemilczanych spraw. Nigdy nie jesteśmy sami na tyle długo, aby zacząć o tym rozmawiać. Dobra, przyznam się... Nie wiem jak zareaguje Alejandra! Tego się, kurwa, boję i tylko to powstrzymuje mnie przed rozpoczęciem tej cholernej rozmowy. Uwierzylibyście? Facet, który jest po imieniu z prawie każdym liczącym się przywódcą na świecie boi się porozmawiać z kobietą...
Tyle, że ta kobieta to moja Alejandra i chłopie nigdy nie wiesz jak zareaguje!
Postanowiłem zostać chujem roku i załatwić wszystko po swojemu. Wiecie, że porwanie Alejandry to nie coś, o czym wcześniej nie myślałem. Myślałem i to bardzo poważnie, teraz jednak musiałem wziąć pod uwagę wszystkie możliwości i zagrożenia. Za nic na świecie nie naraziłbym życia Alejandry i dziecka. Ona zawsze będzie priorytetem. Ściągnięcie zaufanego lekarza do Edynburga nie sprawiło mi większych problemów. Mając pieniądze możesz mieć wszystko.
Wszystko, poza miłością kobiety, którą kocham aż do zatracenia...
Na szczęście planowana wizyta w Nowym Jorku cholernie ułatwiła mi sprawę. Zamiast ponad jedenastu godzin podróży, mieliśmy tylko kilka, a dzięki tej melatoninie Alejandra całą podróż przespała bezpiecznie w moich ramionach. Coś mi mówiło, że długo będę ponownie czekał na taki moment.
CZYTASZ
Alejandra. Grzech miłości... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles. Tom 3
RomanceLucy... Miłość do nieodpowiedniego mężczyzny to piekło, przez które przechodzę każdego dnia, od prawie dziesięciu lat. Czekam na dzień, w którym mój koszar dobiegnie końca. Ten mężczyzna zabrał mi wszystko, zostawiając roztrzaskane serce i marzenia...