Lucy...
Zdążyłam wziąć jeden drżący oddech. Usłyszeć jedno szybkie uderzenie serca, które utknęło gdzieś w gardle, gdy prawda dotarła do mnie jakbym zderzyła się ze ścianą.
Oddał mi naszą córkę!
Mijając pełzające po podłodze czerwone smugi płonącego ognia pobiegłam w stronę drzwi do apartamentu. Szarpnęłam klamką, a mój wzrok spoczął na sześciu mężczyznach stojących jak mur na korytarzu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, gdzie jestem i jak Cristobalowi udało się mnie odnaleźć.
To był jego apartament. To jego ochrona czekała na mnie na lotnisku. W jakiś sposób dowiedział się, że lecę do Nowego Jorku i gdybym miała zgadywać, to stawiałabym na to, że to Rafael przekazał mu informację. On, albo jeden z tych dwóch mięśniaków, z którymi związały się moje przyjaciółki. Pewnie lecą razem z nimi z Edynburga, pomyślałam smętnie.
- Señora de la Hoja?
Spojrzałam na jednego z mężczyzn. Czy już ze mną jest tak źle, że nie rozpoznałam tych mężczyzn? Akurat tych sześciu miałam okazję poznać w Edynburgu, po tym jak wspólnie z Kolumbijskimi najemnikami okupowali nasz klub.
- Sergio? Gdzie jest mój mąż? – zapytałam czując jak słowa, które po raz pierwszy wypowiedziałam z uczuciem innym niż złość ślizgają się przez moje gardło. Tak cholernie miękko i słodko.
- Señor Cristobal jest w drodze na lotnisko. Nie wiem, gdzie leci – dodał widząc jak otwieram usta chcąc zadać pytanie. – Mamy rozkaz zapewnić pani wszelkie środki bezpieczeństwa.
- Ale...
- Señora Alejandra... Jest już późno. Proszę wrócić do apartamentu. Jak tylko wyląduje samolot ze Szkocji, ochrona przywiezie wszystkich tutaj. Po południu możemy ustalić szczegóły pani pobytu. Panienka Esperanza ma za sobą długą podróż – rzucił zerkając z uśmiechem na dziewczynkę leżącą w moich ramionach.
Ta mała szelma, jakby zdała sobie sprawę, że to o niej rozmawiają, otworzyła swoje przepastne ciemne oczka i przeciągając się, zabawnie wykręciła ciałko. Otworzyłam szeroko oczy, czując jak maleńkie ciałko porusza się w moich ramionach.
Taka kruszynka, a jednym swoim ruchem sprawia, że dorośli zamierają w miejscu, pomyślałam widząc jak pozostali mężczyźni przyglądają się małej.
- Porozmawiamy później, Sergio – powiedziałam wracając do apartamentu.
Zacisnęłam szczękę, czując metaliczny smak krwi w ustach. No dużo się, cholera, dowiedziałam, nie ma co! Znam Sergio. Działa dokładnie tak, jak powie mu Cristobal. Nie na darmo jest szefem całej osobistej ochrony Cristobala.
Może wyjechał w jakiś sprawach biznesowych? Ostatnie trzy miesiące był cały czas w domu. Jeżeli prowadził z domu jakieś sprawy zawodowe, nic na ten temat nie wiem.
A jak mam wiedzieć cokolwiek, skoro nie wychodziłam z sypialni? Ten jeden jedyny raz, gdy chciałam zająć się Esperanzą zostałam taktownie odsunięta od dziecka i odesłana do sypialni. Wyraźnie dano mi do zrozumienia, że moja obecność przy małej jest niepożądana. Do tej pory myślałam, że to było polecenie Cristobala. Ale teraz...
Nie rozumiałam dlaczego przywiózł mi dziecko. Tak jak chciał zrzekłam się praw do córki. Od powrotu ze szpitala w bardzo mało taktowny sposób pokazywał mi, że w jego życiu nie ma już dla mnie miejsca. A teraz?
Przywiózł mi córkę, zapewnił ochronę i oddał do dyspozycji jeden z apartamentów. Zupełnie nie rozumiałam postępowania Cristobala...
W salonie obok fotelika stała całkiem sporych rozmiarów torba z rzeczami małej. Zabrałam wszystko do sypialni, w myślach już planując zakupy najbardziej potrzebnych rzeczy. Wchodząc do głównej sypialni spodziewałam się wszystkiego, a jednak widok dziecięcego łóżeczka i przewijaka stojących obok łóżka kompletnie mnie zaskoczył. Obok, na podłodze stały wypchane torby z artykułami dziecięcymi. Widziałam ubranka, pieluszki, mleko i butelki.
CZYTASZ
Alejandra. Grzech miłości... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles. Tom 3
RomanceLucy... Miłość do nieodpowiedniego mężczyzny to piekło, przez które przechodzę każdego dnia, od prawie dziesięciu lat. Czekam na dzień, w którym mój koszar dobiegnie końca. Ten mężczyzna zabrał mi wszystko, zostawiając roztrzaskane serce i marzenia...