Rozdział 25 - Zrób z tym porządek...

6.9K 324 69
                                    

Cristobal...

Czasami mam wrażenie, że wszystko co robię to ciągle uderzam głową w mur. Po tylu latach powinien już dawno rozsypać się w cholerę, a to gówno jak stoi, tak stoi. Ku mojemu ogólnemu wkurwieniu.

Czy to kara za grzechy? Czy w tej sposób, ten na górze, pokazuje mi, że na nic więcej w życiu nie zasługuję?

Pieprzone kilka dni... Tyle miało nie być Alejandry. Kilka cholernych dni! Choć wszystko się we mnie buntowało przeciwko odłożeniu naszej rozmowy na później, uległem tych cholernym oczom. Kilka dni, znowu kilka... I tak, kurwa, bez końca. Z tego wszystkiego zapomniałem, że Leonia nie ma swojego telefonu, albo ma, a je nie znam jej numeru. Setki wiadomości, które wysłałem do Alejandry pozostało bez odpowiedzi. Jej pieprzony telefon zamilkł, gdy wyjechała z Meksyku.

Wyjechała? Raczej, kurwa, uciekła.

Chryste! Czego innego mogłem oczekiwać? Ucieczka to najmniej co mogła zrobić Alejandra. Mówiąc szczerze, spodziewałem się, że definitywnie zakończy nasze małżeństwo. To, że jeszcze nie dostałem pozwu rozwodowego, napawa mnie nadzieją, że mimo wszystko uda mi się naprawić własne błędy, a nasz związek przetrwa.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie idiotyczny, jak o nim myślę w tej chwili, wypad do pieprzonego Nowego Jorku. Kurwa! Dlaczego nie poczekałem? Dlaczego, zamiast najpierw naprawiać stare błędy, to jak idiota dokładam sobie nowych? Teraz nie dość, że sprawa z Alejandrą nie ruszyła do przodu i nie wiem, kiedy w końcu przestanie się na mnie boczyć, to jeszcze Leonia. Mam na głowie dwie wściekłe kobiety, dla których pomalowałbym niebo na zielono, gdyby tylko chciały i obydwie w tej chwili utopiłyby mnie w pieprzonej łyżce wody.

Czy wszyscy faceci tak mają, czy to ja jestem takim kurewskim szczęściarzem?

Spojrzałem na zamknięte drzwi... Co teraz? Mógłbym pójść za nią i przynajmniej spróbować nakłonić do rozmowy, ale czy to ma sens? Z nastoletnią dziewczyną wiedziałbym jak postępować, ale kobieta, na którą wyrosła Alejandra, wciąż wprawia mnie w osłupienie. Ciągle muszę być w pogotowiu, co nie oznacza, że za każdym razem to mi się udaje. Jakim cudem jeszcze nie zwariowałem?

Pamiętam tę noc, gdy Navarro zaprosił mnie na drinka. Skurczysyn, albo oszukiwał, albo ma lepszą głowę ode mnie. Ten diabelny Cruz obserwował nas tylko, śmiejąc się z naszych męskich rozmów. Wmawiam sobie, że wciąż nie znoszę drania, ale prawda jest taka, że pieprzony Kolumbijczyk nawet nie jest taki zły, jak sądziłem.

Szanuję ludzi, którzy do wszystkiego co mają doszli samodzielnie. Może będąc na miejscu Raula nie zainwestowałbym forsy w sekskluby, wybierając bardziej spokojną branżę, ale nie mi to oceniać. Najwidoczniej ich kobietom to nie przeszkadza i może z tym spać spokojnie.

No i gdzieś tam nad ranem, gdy wszyscy trzej mieliśmy już nieźle w czubie, te dwie pijane mendy postanowiły podwieźć mnie do mojego apartamentu. Stałem w samym sercu Manhattanu i uścisnąłem dłoń mojemu wrogowi.

- Coś ci powiem... Te kobiety... To najniebezpieczniejsi przeciwnicy, z jakimi kiedykolwiek przyszło nam się zmierzyć. Patrzysz na nie i wszystko w środku, łącznie z twoim pieprzonym sercem mówi ci, że masz przed sobą anielskie istoty. Jednak nie daj Bóg zrobisz coś, co je wkurzy, to zobaczysz pokaz demonicznej siły, przy której Armagedon to gra w bierki.

- Mówisz to z własnego doświadczenia, jak mniemam? – parsknąłem pijackim śmiechem słysząc poważny ton, z jakim przemawiał Raul.

- Śmiej się, śmiej... - włączył się Cruz. - Zobaczymy czy będzie ci wesoło, gdy twoja żona strzeli na ciebie focha. Jeżeli jest taka jak pozostałe, to gwarantuję ci, stary, będziesz miał na głowie cztery wściekłe kobiety, bo pójdą za nią jak w dym, i gówno będziesz mógł zrobić. Z facetem sprawa prosta. Strzelisz w pysk i załatwione.

Alejandra. Grzech miłości... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles. Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz