Cristobal
Uwierzcie... Trzymanie się od Alejandry na odległość wymagało ode mnie cholernie silnej woli i samozaparcia. Kompletnie zaskoczyła mnie wiadomość o jej ciąży i z początku byłem tak kurewsko szczęśliwy, że od razu z lotniska chciałem do niej jechać. Siedziałem w samochodzie, wpatrzony w jej zdjęcie na tym cholernym portalu plotkarskim, z idiotycznym uśmiechem na twarzy. Przynajmniej raz na coś się przydali ci pieprzeni dziennikarze, pomyślałem, podziwiając niewielką wypukłość, pod którą rosło nasze dziecko.
W chwili, gdy już miałem powiedzieć Sergio, żeby zawiózł mnie do Alejandry, przypomniałem sobie słowa Moniki. Czy to dlatego Alejandra ukrywała ciążę? Nie jestem, kurwa, głupi. Doskonale wiedziałem, kiedy zaszła w ciążę i wysyłając mi te pieprzone dokumenty rozwodowe wiedziała, że spodziewa się naszego dziecka. Mało tego, wiedziała o tym już od dawna i nie powiedziała mi o tym ani jednego pieprzonego słowa!
Przecież prędzej czy później bym się dowiedział. Alejandra jest osobą publiczną i nie było kurewskiej możliwości, aby ukryła coś takiego przed światem. Nie było takiej możliwości, żeby ukryła się przede mną. Nawet, gdyby rzeczywiście doszło do naszego rozwodu. Nie miałem zamiaru zostawić Alejandry. Rozwód rozwodem, ale ta kobieta należała do mnie i prędzej spaliłbym pół świata, niż pozwolił jej odejść ode mnie. Byłem gotów brać z tą kobieta ślub nawet co tydzień, jeżeli tylko tego zażąda.
Tak jak zawsze, gdy miałem do czynienia z Alejandrą, musiałem na nowo przemyśleć następne kroki. Dałem znać Rafaelowi, że wylądowałem i zadzwoniłem do kogoś, kto tak jak ja oczekiwał z niecierpliwością na powrót dziewczyn.
- Widziałeś? – odezwałem się, gdy tylko usłyszałem głos po drugiej stronie.
- Tak. Jestem już w Edynburgu.
- Doskonale. Prześlę ci adres mojego apartamentu. Musimy spotkać się i zaplanować ochronę. One idą na jakąś wystawę, może być gorąco, szczególnie po tym artykule w internecie.
- Jaka jest szansa, że zostaną w domu?
Nadzieja brzmiąca w jego głosie rozbawiła mnie jak jasna cholera. Szczeniak jeszcze nie poznał tych dziewczyn i nie ma jebanego pojęcia w co się władował. Mógłbym mu pomóc, wyjaśnić pewne sprawy... Ale kto mnie przeszkolił w zakresie radzenia sobie z kobiecym umysłem? W dodatku, gdy tych kobiet jest więcej niż byś sobie człowieku życzył, a jedna za druga poszłaby do bram piekła tylko po to, żeby nawrzucać samemu rogatemu?
- Powiedziałbym, że raczej zerowa – odpowiedziałem. – Ale jak chcesz, to możesz spróbować.
Słysząc po drugiej stronie ciężki oddech i zgrzytanie zębów wiedziałem, że miał nadzieję na inną odpowiedź.
- W porządku. Zorganizuję ochronę. Dogadujemy się z Navarro i resztą, czy działamy sami?
Chciałbym zobaczyć, jak poradzą sobie jego ludzie bez dodatkowego wsparcia ze strony miejscowych. Ich widok z pewnością zostanie zauważony, gdy tylko pojawiliby się przed klubem. Co jak co, ale Ariela pierwsza wyczułaby 'świeżą krew'. Jeszcze tylko tego brakuje, żeby wywołała konflikt na skalę międzynarodową.
- Razem z Navarro – zdecydowałem. – Jesteś gotowy zmierzyć się z nimi wszystkimi?
- Nawet z całą cholerną armia – zapewnił.
- Życzę szczęścia, Ramsay – rzuciłem. – Wszystkim nam się przyda.
Zorganizowanie tak daleko zakrojonej ochrony dla dziewczyn zajęło nam kilka godzin, ponieważ dogadanie się z pieprzonymi Cazadores potrafi wkurwić człowieka jak nie wiem co. Kurwa! Alejandra i jej bezpieczeństwo to moja pierdolona sprawa, a ci najemnicy mogą się walić. Gówno mnie obchodzi to, że są na swoim terenie. Tak długo, jak ta kobieta nosi moje nazwisko i należy do mnie, tak długo to ja decyduję co i jak.
CZYTASZ
Alejandra. Grzech miłości... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles. Tom 3
RomanceLucy... Miłość do nieodpowiedniego mężczyzny to piekło, przez które przechodzę każdego dnia, od prawie dziesięciu lat. Czekam na dzień, w którym mój koszar dobiegnie końca. Ten mężczyzna zabrał mi wszystko, zostawiając roztrzaskane serce i marzenia...