27

624 50 32
                                    

Ostatni dzień spędzony z Seonghwą... Dzisiaj o osiemnastej miał lot, a o szesnastej mieliśmy się spotkać, czyli za jakieś pół godziny. Byłem już niemalże gotowy do wyjścia. 

To było strasznie ciężkie nie tylko dla mnie, ale i dla chłopaka. Po raz kolejny musieliśmy się ze sobą rozstać na zapewne parę, dobrych miesięcy. 

Właśnie przeglądałem się w lustrze dokładnie poprawiając mój wygląd co do najmniejszego szczególiku. Chyba od zawsze wygląd nie grał dla mnie tak wielkiego znaczenia, jednak gdy poznałem Seonghwe, zacząłem bardziej zwracać na to uwagę. Przecież nie mogłem pozwolić, by ktokolwiek inny podobał mu się bardziej niż ja.

Nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwi wejściowych co mnie delikatnie przestraszyło, ale tylko dlatego, że stało się to bardzo z zaskoczenia.

-Mama?-krzyknąłem ze swojego pokoju-Wróciłaś wcześniej?-zapytałem głośno wychodząc z pokoju i jednocześnie zapinając guziki białej koszuli, którą ostatnio kupiłem. Chciałem oddać tamtą Jongho, jednak pozwolił mi ją sobie zatrzymać przyznając, że nie nosi tego typu ubrań.

Kiedy zapiąłem już ostatni guzik uniosłem głowę do góry, by ujrzeć swoją rodzicielkę zdziwiony tym, że nie usłyszałem z jej ust żadnej odpowiedzi. Momentalnie otworzyłem szeroko oczy, a moje serce jakby stanęło w miejscu na widok mojego brata, który trzymał w dłoni... Nóż...?

-Minjoon?-zdziwiłem się i zacząłem powoli cofać się do tyłu-Co ty tu robisz..?-zapytałem cicho wręcz sparaliżowany strachem. Nagle przypomniały mi się słowa Seonghwy, że mój brat byłby w stanie zrobić mi krzywdę. Nie wierzyłem w to do końca...

-Mówiłem żebyś nie wtrącał się w nieswoje sprawy-warknął podchodząc bliżej. Słysząc jego głos, aż zadrżałem. Był wściekły i nawet nie do końca wiedziałem dlaczego.

-Co ty gadasz?-spytałem coraz szybciej się wycofując-Nie rób głupot, Minjoon-powiedziałem drżącym głosem podświadomie modląc się, by robił sobie ze mnie pieprzone żarty.

-Papa-uśmiechnął się co mnie po prostu przeraziło. Nagle poczułem za sobą ścianę oznaczającą brak jakiejkolwiek ucieczki. Momentalnie przyspieszył kroku, a będąc przy mnie mocniej przycisnął mnie ręką do ściany, co wywołało u mnie głośny płacz. 

-N-nie rób mi k-krzywdy!-krzyczałem, na co ten szybko zasłonił moje usta dłonią, a po chwili zamachnął się. Poczułem mocny ból w klatce piersiowej. Tak, wbił mi nóż. W jednym momencie odsunął się ode mnie tym samym wyciągając nóż. Upadłem na kolana, a w ustach poczułem smak krwi. Coraz bardziej traciłem kontakt z rzeczywistością, aż w końcu po prostu zapanowała ciemność...

Pov. Seonghwa

"[...] Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału"

-Kurde...-mruknąłem pod nosem słysząc po raz kolejny ten sam komunikat. Stałem już w umówionym przez nas miejscu jakieś pół godziny, a Yeosanga wciąż nie było. Coraz bardziej się martwiłem.

Wolnym krokiem ruszyłem w stronę bloku Yeosanga, który znajdował się jedynie jakiś kilometr dalej. Wiedziałem, że gdyby Yeosangowi coś wypadło i nie mógłby się z tobą spotkać to by mnie o tym poinformował.

Wciąż martwiłem się, że coś mogło się stać. Odpędzałem od siebie tą myśl, a raczej starałem się to robić. 

W końcu dotarłem pod odpowiedni blok. Szybko wpisałem kod do klatki schodowej chłopaka, który już bardzo dobrze stałem i wszedłem do środka. Od razu po wejściu zauważyłem schodzącego po schodach Minjoona. Spojrzał na mnie po chwili szeroko się uśmiechając i wymijając mnie jakby nigdy nic.

Coś mi nie pasowało. Przecież brat Yeosanga nie był tutaj jakiś rok, więc po co tu przyszedł? Przyspieszyłem trochę i zacząłem wręcz biec po schodach. Kiedy byłem na odpowiednim piętrze zadzwoniłem kilka razy, jednak nikt nie otwierał.

-Yeosang? Otwórz, to ja!-krzyczałem z chwili na chwilę waląc w drzwi coraz mocniej. Szarpnąłem za klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte, gdzie dobrze wiedziałem, że Yeosang zawsze je zamykał w obawie przed włamywaczami.

Niepewnie otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka, a w oczy od razu rzuciły mi się czerwone plamy na podłodze. Spojrzałem w bok i zamarłem widząc leżącego na podłodze Yeosanga w wielkiej kałuży krwi.

Niemalże od razu zerwałem się z miejsca i podbiegłem do niego. Nie patrząc na krew klęknąłem obok niego i szybko uniosłem jego głowę. Moje oczy wypełniły się całkowicie łzami, zacząłem panikować.

Nie myśląc zbyt wiele po prostu wziąłem go na ręce na tak zwaną "Pannę Młodą" i wybiegłem z mieszkania. Zacząłem zbiegać po schodach co jakiś czas potykając się o własne nogi, jednak nie wywracając się na ziemię.

Łokciem otworzyłem drzwi od klatki i nie patrząc za siebie po prostu zacząłem biec do pobliskiego szpitala. Łzy w moich oczach rozmazywały wszystko przede mną, a krew skutecznie brudziła moje jasne ubrania, co obchodziło mnie najmniej. Najważniejszy był teraz Yeosang.

-Yeo, p-powiedz coś!-krzyczałem wciąż do niego jednocześnie biegnąc-Obudź się!-wrzeszczałem płaczliwie. Nawet nie wiedziałem czy on żyje! Chciałem go jak najszybciej przenieść do szpitala, ale co jeśli jest po prostu za późno?

Wbiegłem do szpitala niczym huragan zwracając na sobie uwagę wszystkich w środku. Niemalże od razu podbiegło do mnie dwóch lekarzy będących w poczekalni, a jeden z nich pospiesznie przywiózł szpitalne łóżko, na którym kazali mi go położyć, co oczywiście zrobiłem.

Od razu zawieźli go do jakiegoś pomieszczenia, do którego zabroniono mi wchodzić. Oparłem się plecami o ścianę i bezsilnie zjechałem w dół przyciągając do klatki piersiowej kolana. Mój płacz wypełnił cały korytarz, zrobiłbym wszystko żeby żył! Żeby po prostu był wciąż ze mną.

Teraz nie liczył się żaden lot, żadne Wuhan. Liczył się tylko Yeosang i to, że po prostu nie mogłem go stracić.

✔Hot Neighbor//Seongsang//AteezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz