On jest toksyczny.
On chce jej zrobić krzywdę.
Ona nie zasługuje na takie traktowanie.
Ona powinna się od niego odciąć.
Chcę ją ochronić.
***
- Dlaczego miałoby być toksyczne? - Spytał kpiąco. Rzeczywiście mimo tego, że Kitsune była obok nie był dla mnie tym samym, milutkim chłopcem. - Jeśli nie ma czasu na więcej przyjaciół to niestety tak już musi być. - Wzruszył ramionami. - Z resztą... Kocham Kitsune. Kocham ją i nie wyobrażam sobie rozłąki z nią. To byłoby dla mnie jak najprawdziwsza tortura. Tak jakby zamykać ptaka w klatce i odbierać mu wolność. - Mówił tym swoim sztucznie przejętym głosem.
Nadal masz zamiar mi zaprzeczać?
Nie ma możliwości by on ją kochał. On chce się nią jedynie zabawić. Odebrać jej wszystko, by w końcu samemu odejść i z daleka patrzeć jak tonie we własnych łzach. I śmiać się. Wyśmiewać jej głupotę i zakochane serce.
- Nie kochasz jej... - Syknęłam pod nosem. - Wiesz o tym, jakim uczuciem ona cię darzy i chcesz to wykorzystać. Jesteś taki sam jak wszyscy inni bezwartościowi ludzie. Chcesz tylko bawić się jej uczuciami, by potem patrzeć jak cierpi. Sam nie masz serca, więc jak mógłbyś kogokolwiek kochać?
- Kokoro wystarczy... - Próbowała mnie zatrzymać Kitsune, w której oczach zebrały się łzy, jednak jej się nie udało.
- Nie wystarczy. Dowodów na moje słowa nigdy nie wystarczy. Dlaczego sugerujesz, że chce odejść z klubu? Bo chcesz, żebym straciła do niej zaufanie. Dlaczego ją wtedy upiłeś i zmusiłeś do pocałowania mnie? Bo chcesz, żebym straciła do niej zaufanie. Ona nie ugina się pod tobą, dlatego sam chciałeś, bym to ja się od niej odwróciła. - Mówiłam z mordem w oczach. Wyraz twarzy chłopaka nie zmieniał się. Ciągle uśmiechał się zwycięsko. Tak jakby od dawna wiedział, że tak sprawy się potoczą i tak będzie wyglądać ich relacja.
Zaczął się śmiać. Śmiać, jak w tych filmach, kiedy bohaterowie pokonali najgorszego bossa i teraz rozmawiają z głównym złym, który wyciąga właśnie asa z rękawa, a bohaterowie są skazani tylko na mękę.
- Naprawdę bawią mnie twoje przypuszczenia. - Otarł łezkę z oka. - Kitsune sama poprosiła mnie o nalanie jej alkoholu i sama prosiła potem o kolejne kieliszki, do ciebie również podeszła i pocałowała cię z własnej woli. Sama mi mówiła, że chce odejść z waszego klubu. Że uważa go za marnotrawstwo czasu i powinna się w tym czasie zająć czyś bardziej pożytecznym. Prawda, Kitsune? - Zwrócił się do różowowłosej, którą widocznie emocje targały niczym huragan. Patrzyła w ziemię z zaciśniętymi pięściami, a my czekaliśmy na jej werdykt.
- To... - Zaczęła łamiącym głosem. - To nie jest prawda. Sam nalałeś mi wódki, chociaż powiedziałam, że nie chcę pić. I sam gdy ledwo kontaktowałam popchnąłeś mnie w stronę Kokoro mówiąc, bym ją pocałowała. Nawet nie wiem co wtedy wymyśliłeś, że zdecydowałam się faktycznie ją pocałować. Nigdy też nie powiedziałam o tym, że chcę odejść z klubu. Bawię się w nim świetnie i kocham go całym sercem. To ty jesteś tutaj, jednym, wielkim kłamcą.
- Tch. - Syknął odwracając głowę w bok. W międzyczasie zauważyłam, że moja mama zniknęła. Mam nadzieję, że teraz już nigdy się nie pojawi. - Kokoro ci naprawdę namieszała w tej głowie. Chodźmy może do mnie sobie to wszystko wyjaśnić. - Złapał ją za rękę i już miał zamiar zabrać ją do siebie, jednak nie mogłam się nie wtrącić.
- Nigdzie nie idziecie. - Syknęłam rozłączając ich ręce. - Kitsune sama powiedziała, że kłamiesz. Ty sam teraz powinieneś wrócić do domu i przemyśleć swoje zachowanie. Bo to, co robisz nie jest w żadnym stopniu normalne. Nie zasługujesz na nią, a ona nie zasługuje, by jej emocje zostały zniszczone przez takiego toksycznego śmiecia. - Mówiłam praktycznie na jednym wdechu bez żadnych zacięć.

CZYTASZ
Jak Lis z Kotem II Yuri
Romance!TYTUŁ I OKŁADKA NA PEWNO ULEGNĄ ZMIANIE! !TO NIE JEST FAN FICTION! Pov. Kokoro Moje życie nigdy nie było jakieś specjalne. Ot zwykłe życie japońskiej licealistki. Jednak na przestrzeni lat po pewnym wydarzeniu moje życie prywatne uległo... Znacznej...