4. "Noc"

764 60 51
                                        

Przebywanie z ludźmi jest najgorszym marnowaniem czasu.

Przebywanie z ludźmi wykańcza mnie psychicznie, jak i fizycznie.

Przebywanie z ludźmi napawa mnie wszystkimi najgorszymi emocjami.

Przebywanie z ludźmi niszczy mnie od środka.

Nienawidzę przebywać z ludźmi.

***

Byłam w sytuacji totalnie bez wyjścia. Nie dość, że przede mną stał ten durny różowy pączek, do tego moja jedyna droga ucieczki została zablokowana i na domiar złego zaczęłam kaszleć krwią. Najwidoczniej mama w nocy musiała mi coś uszkodzić na brzuchu i teraz rana się otworzyła. Emocje szargały mną jak pojebane, momentami chciałam już wyskoczyć przez okno.

- Kokoro, co ci się stało?! - Krzyczał Lis mocno trzymając moje ramiona. Od nowa łzy po jej policzkach płynęły wodospadami, co jeszcze bardziej zachęcało mnie do ucieczki.

- Otwórz te jebane drzwi. - Wykaszlałam nie widząc żadnej innej logicznej opcji. Mogłabym szybko uciec do łazienki i się w niej zakluczyć. Nie weszłaby do mnie dopóki bym nie otworzyła drzwi, więc miałabym dużo czasu, aby ogarnąć krew.

Różowowłosa od razu padła na ziemię i w popłochu zaczęła szukać klucza pod łóżkiem. Najprawdopodobniej nic nawet nie widziała, bo łzy musiały jej wszystko zasłaniać. W tym czasie ja tylko padłam na kolana i w bezruchu próbowałam opanować kaszel. Śmiem wątpić, że Kitsune znajdzie szybko ten klucz, bo łatwiej byłoby po prostu odsunąć łóżko. Dlatego też wolałam opanować sytuację jak najszybciej, a kiedy już znajdzie klucz będę mogła po prostu szybko zwiać do domu. 

Wystarczyły dwie, trzy minuty spokoju i głębokiego oddechu, a kaszel zaczął ustawać. Krwi już praktycznie nie było, co też mnie ratowało. Wszystko przez ten mój krzyk. Gdyby mnie nie zdenerwowała nie musiałabym krzyczeć i rana by się nie otworzyła. 

- Masz wodę? - Spytałam półgłosem nie chcąc znów naruszyć ledwo sklepionej rany. Pączek tylko pokiwał głową i pobiegł na drugi koniec pokoju po butelkę wody. Powoli zaczęłam brać kolejne łyki i kaszel już całkowicie ustał. - Okej, już w porządku. - Mruknęłam oddając jej butelkę. - Znalazłaś ten klucz? - Ostrożnie wstałam nie chcąc robić żadnych gwałtownych ruchów. Lis pokiwał negatywnie głową. - Naprawdę?! - Już znowu zaczynało się we mnie gotować, jednak nie chciałam krzyczeć. 

- PRZEPRASZAM! - Krzyknęła na cały dom i znowu płacząc wskoczyła na swoje łóżko, gdzie schowała się pod kołdrą zwijając się w kulkę. 

Niechętnie podeszłam do łóżka i wsunęłam rękę pod spód szukając klucza. Niestety po kilku chwilach nieowocnych poszukiwań zaprzestałam.

- Wstań, przesunę to łóżko. - Westchnęłam. Niestety daremnie nadużywam mojego gardła, ponieważ pączek ani drgnął.  - Wstawaj. - Powiedziałam znowu głośniej. Nadal brak reakcji. Sytuacja powtórzyła się kilka razy i nawet po kopnięciu Lis nie raczył zareagować. - Ech... - Załamałam się. Za oknem już robiło się powoli ciemno. Naprawdę nie mam ochoty spędzać nocy w towarzystwie tego durnego pączka. 

Podeszłam do okna z zamiarem otworzenia go, jednak klamka ani drgnęła. Kaplica. Z braku innego wyjścia zmarnowana uderzyłam głową w szybę. Zobaczyłam jakiegoś kotka na ulicy przed domem. Super.

Usiadłam na drugim końcu pokoju na podłodze opierając się o ścianę. Zastanawia mnie, czy powiedziała od razu rodzicom, że zostanę na noc. Planując wcześniej to wszystko. Wredny, przebiegły, durny lis. Jeszcze pewnie powiedziała, żeby nie przeszkadzali. Albo po prostu wyjechali w jakieś delegacje, bo w sumie nie słyszę, żeby ktokolwiek wracał. 

Jak Lis z Kotem II YuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz