Przebywanie z ludźmi jest najgorszym marnowaniem czasu.
Przebywanie z ludźmi wykańcza mnie psychicznie, jak i fizycznie.
Przebywanie z ludźmi napawa mnie wszystkimi najgorszymi emocjami.
Przebywanie z ludźmi niszczy mnie od środka.
Nienawidzę przebywać z ludźmi.
***
Byłam w sytuacji totalnie bez wyjścia. Nie dość, że przede mną stał ten durny różowy pączek, do tego moja jedyna droga ucieczki została zablokowana i na domiar złego zaczęłam kaszleć krwią. Najwidoczniej mama w nocy musiała mi coś uszkodzić na brzuchu i teraz rana się otworzyła. Emocje szargały mną jak pojebane, momentami chciałam już wyskoczyć przez okno.
- Kokoro, co ci się stało?! - Krzyczał Lis mocno trzymając moje ramiona. Od nowa łzy po jej policzkach płynęły wodospadami, co jeszcze bardziej zachęcało mnie do ucieczki.
- Otwórz te jebane drzwi. - Wykaszlałam nie widząc żadnej innej logicznej opcji. Mogłabym szybko uciec do łazienki i się w niej zakluczyć. Nie weszłaby do mnie dopóki bym nie otworzyła drzwi, więc miałabym dużo czasu, aby ogarnąć krew.
Różowowłosa od razu padła na ziemię i w popłochu zaczęła szukać klucza pod łóżkiem. Najprawdopodobniej nic nawet nie widziała, bo łzy musiały jej wszystko zasłaniać. W tym czasie ja tylko padłam na kolana i w bezruchu próbowałam opanować kaszel. Śmiem wątpić, że Kitsune znajdzie szybko ten klucz, bo łatwiej byłoby po prostu odsunąć łóżko. Dlatego też wolałam opanować sytuację jak najszybciej, a kiedy już znajdzie klucz będę mogła po prostu szybko zwiać do domu.
Wystarczyły dwie, trzy minuty spokoju i głębokiego oddechu, a kaszel zaczął ustawać. Krwi już praktycznie nie było, co też mnie ratowało. Wszystko przez ten mój krzyk. Gdyby mnie nie zdenerwowała nie musiałabym krzyczeć i rana by się nie otworzyła.
- Masz wodę? - Spytałam półgłosem nie chcąc znów naruszyć ledwo sklepionej rany. Pączek tylko pokiwał głową i pobiegł na drugi koniec pokoju po butelkę wody. Powoli zaczęłam brać kolejne łyki i kaszel już całkowicie ustał. - Okej, już w porządku. - Mruknęłam oddając jej butelkę. - Znalazłaś ten klucz? - Ostrożnie wstałam nie chcąc robić żadnych gwałtownych ruchów. Lis pokiwał negatywnie głową. - Naprawdę?! - Już znowu zaczynało się we mnie gotować, jednak nie chciałam krzyczeć.
- PRZEPRASZAM! - Krzyknęła na cały dom i znowu płacząc wskoczyła na swoje łóżko, gdzie schowała się pod kołdrą zwijając się w kulkę.
Niechętnie podeszłam do łóżka i wsunęłam rękę pod spód szukając klucza. Niestety po kilku chwilach nieowocnych poszukiwań zaprzestałam.
- Wstań, przesunę to łóżko. - Westchnęłam. Niestety daremnie nadużywam mojego gardła, ponieważ pączek ani drgnął. - Wstawaj. - Powiedziałam znowu głośniej. Nadal brak reakcji. Sytuacja powtórzyła się kilka razy i nawet po kopnięciu Lis nie raczył zareagować. - Ech... - Załamałam się. Za oknem już robiło się powoli ciemno. Naprawdę nie mam ochoty spędzać nocy w towarzystwie tego durnego pączka.
Podeszłam do okna z zamiarem otworzenia go, jednak klamka ani drgnęła. Kaplica. Z braku innego wyjścia zmarnowana uderzyłam głową w szybę. Zobaczyłam jakiegoś kotka na ulicy przed domem. Super.
Usiadłam na drugim końcu pokoju na podłodze opierając się o ścianę. Zastanawia mnie, czy powiedziała od razu rodzicom, że zostanę na noc. Planując wcześniej to wszystko. Wredny, przebiegły, durny lis. Jeszcze pewnie powiedziała, żeby nie przeszkadzali. Albo po prostu wyjechali w jakieś delegacje, bo w sumie nie słyszę, żeby ktokolwiek wracał.

CZYTASZ
Jak Lis z Kotem II Yuri
Romansa!TYTUŁ I OKŁADKA NA PEWNO ULEGNĄ ZMIANIE! !TO NIE JEST FAN FICTION! Pov. Kokoro Moje życie nigdy nie było jakieś specjalne. Ot zwykłe życie japońskiej licealistki. Jednak na przestrzeni lat po pewnym wydarzeniu moje życie prywatne uległo... Znacznej...