Czy to koniec?
Czy może dopiero początek?
Czy to się kiedyś skończy?
Czy będziemy trwały w tym stanie do końca?
Nie wiem.
Boję się wiedzieć.
***
Jako największe wyzwanie tego dnia mogę uznać nie sprawdzian z matematyki, na który wszyscy kuli jak porąbani, a wyciągnięcie Kitsune z łóżka. W życiu nie widziałam osoby, która nie dość, że ma na dzwonku ustawione w cholerę głośne syreny strażackie, które mnie obudziły swoim pierwszym sygnałem, zaś ona po trzech budzikach ani drgnęła. Nawet przyłożenie go zaraz do jej ucha poskutkowało niczym. No może tylko tym, że zaczęła mamrotać coś o tym, że się pali. Palić to zaraz się zacznie twój tyłek w który mam zamiar przywalić krzesłem w celu obudzenia ciebie.
- KITSUNE DO CHOLERY JASNEJ! - Wydarłam się prosto do jej ucha. Dopiero po tym łaskawie uchyliła swoje powieki i podniosła głowę do góry.
- Po co tyle agresji, Koko? Przecież mamy jeszcze dużo cza... - W tym momencie odblokowała telefon i spojrzała na zegarek, który aż krzyczał, że kompletnie nie mamy czasu. - CZEMU MNIE WCZEŚNIEJ NIE OBUDZIŁAŚ?! - Jak wyścigówka wybiegła z łóżka i zaczęła biegać od łazienki do pokoju ogarniając wszystko po kolei.
O dziwo nie minęło dziesięć minut, a różowowłosa złapała mnie za rękę i ciągnąc mnie za sobą zbiegła na dół. Miałam fory przynajmniej w tym, że w czasie gdy w jej pokoju wyły syreny mi udało się już umyć zęby i ubrać, w tym buty. Gdyby nie to na pewno już by wybiegła beze mnie.
Wybiegając z domu z tostem w buzi, który w ostatniej chwili wyskoczył z tostera, nagle zatrzymała się przy bramie. Patrzyła raz na rower, raz na furtkę, raz na rower, raz na furtkę.
- Wsiadaj na bagażnik, karniemy się. Będzie szybciej - Wymamrotała ledwo słyszalna przez kromkę, która uniemożliwiała jej normalne mówienie.
Nie stawiałam zbytnio oporu i gdy tylko wyciągnęła rower usiadłam za nią. Jak opętana zaczęła pedałować pod górkę w międzyczasie próbując zmielić biedny kawałek chleba. Dopiero w tym momencie może i dla niej nie, aczkolwiek dla mnie z powietrza zniknął cały ten pośpiech, który przed chwilą dusił naszą dwójkę. Wtuliłam się delikatnie w jej plecy patrząc na drogę przed nami.
Mam wrażenie, że wróciła dawna Kitsune. Ta radosna, nadpobudliwa dziewczynka nie przejmująca się kompletnie niczym. Ale to najpewniej jedynie przez ten pośpiech, bo w tym czasie jedynie myślała o tym jak jeszcze bardziej przyspieszyć swoje działania, by na pewno nie spóźnić się do szkoły. I nie było tam wystarczająco dużo luk, by móc zamartwiać się tym, czy spotka dzisiaj Afuro, czy też nie. I czy ta sprawa będzie dalej stała w miejscu, czy może w końcu się ruszy. Ale to dobrze. Chociaż często mnie denerwuje, to lubię jej dziwny charakter.
Dosłownie na styk udało nam się wbiec do klasy na drugim piętrze. Najpewniej gdyby to nie była matematyka i wyczekiwany przez wszystkich sprawdzian nie spieszyłaby się tak bardzo. W końcu na sprawdzianie każda minuta jest cenna.
Zabrzmiał sygnał oznaczający początek zajęć szkolnych i wszyscy uczniowie wraz z nami zajęli swoje miejsca w ławkach. W trakcie odczytywania obecności, jak to zawsze miałam w zwyczaju robić, rozglądałam się po klasie. Ławka Terumiego stała pusta. Od czasu jego ostatniego smsa milczy. Tak jakby nagle wyparował. Może to i dobrze?
***
Przerwy obiadowe odkąd powstał klub histeryczek zawsze spędzamy tak samo. Mianowicie na długich rozmowach, rozkminach, ploteczkach i próbując znaleźć poprawne odpowiedzi ze sprawdzianów.
CZYTASZ
Jak Lis z Kotem II Yuri
Romansa!TYTUŁ I OKŁADKA NA PEWNO ULEGNĄ ZMIANIE! !TO NIE JEST FAN FICTION! Pov. Kokoro Moje życie nigdy nie było jakieś specjalne. Ot zwykłe życie japońskiej licealistki. Jednak na przestrzeni lat po pewnym wydarzeniu moje życie prywatne uległo... Znacznej...